Rozdział 38

447 39 11
                                    

Pov. Nick

Nie pamietam zakochiwania się w nim. Pamietam tylko, że trzymałem go za rękę i zadawałem sobie sprawę, jak bardzo będzie bolało, gdy będę musiał ją puścić.

Nie widziałem, że chłopak który kilka miesięcy temu był dla mnie najgorszym człowiekiem na świecie, teraz jest tym dla kogo głównie żyje i staram się przeżyć następny dzień.

Dojechaliśmy na miejsce. Aktualnie stoimy przed niewielkim domkiem z drewna pomalowanym na zielonkawy kolor.
Nawet mały domek wyglada jak pałacyk.

Automatycznie po wejściu do przestarzałego domu, poczułem zaduch, jakby nikt tam nigdy nie wietrzył, sam dom wyglądał jakby ktoś go opuszczał w pośpiechu przed jakąś apokalipsą. Rozwalone rzeczy walały się po podłodze, brudne talerze w zlewozmywaku i zapach jakby coś tam umarło.

Popatrzyliśmy się oboje na siebie w tym samym momencie, po czym z powrotem na brudną podłogę.

Czas posprzątać.
Zabrałem się za monotonne odkurzanie podłogi, a Tony za wycieranie kurzów.

W niektórych momentach miałem chwile słabości. Chciałem mu powiedzieć, że w cale nie chce tak żyć, że chce wrócić do domu i żyć tak jak dawnej.

Ale za każdym razem gdy odwracałem wzrok w jego stronę i widziałem uśmiech chłopaka automatycznie mi przechodziło. W końcu był szczęśliwy, nie musiał nikogo tutaj udawać.

Jak on jest tutaj szczęśliwy to ja też będę, zmuszę się do polubienia tego miejsca.

Po naszym cztero godzinnym sprzątaniu zrobiliśmy przerwę, nasze nogi i ręce odmówiły nam posłuszeństwa.

Zeszliśmy ze wzgórza na którym stał nasz obecny dom i zeszliśmy złapani za ręce nad jezioro obok domku, zdążyliśmy idealnie na zachód słońca.

Oparłem swoją głowę na jego torsie.
Może tutaj w cale nie jest tak źle...
moje oczy utkwiły w różowo-fioletowym niebie tak bardzo, że po paru minutach usnąłem. Z wykończenia, smutku i podróży.

Obudziłem się dopiero w tedy, gdy czyjeś silne ręce podniosły mnie jak małe dziecko i przeniosły do ciepłego wnętrza domu.
Ułożył mnie po cichu na łóżku głaszcząc przy tym moje odmarźnięte lekko policzki.

Jednak po chwili przyjemny dotyk zniknął, poczułem jak brunet chce odejść ode mnie na co burknąłem z niezadowolenia.

Słyszałem jak zaśmiał się ze mnie i zrobił mi po cichu kilka zdjęć, których myślał, że nie usłyszę. Poczułem jak materac obok mnie ugina się lekko pod jego ciężarem, położył się obok mnie przyciągając mnie tym samym w swoją stronę.

Schował moją głowę pod swoją szyje i złapał za włosy masując je powolnym ruchem. Modliłem się po cichu żeby to trwało wieki.

*

Obudził mnie zimny powiew wiatru z zewnątrz, który dostał się do domku przez otwarte okno. Przymrużyłem oczy przez jasne światło w pomieszczeniu.
Widziałem kontem oka jak Tony już jest cały ubrany i je płatki.

Powoli wstałem kierując się nieco chwiejnym krokiem w stronę kuchni. Przywitałem się z chłopakiem krótkim buziakiem w policzek i nalałem wody do czajnika.

- Co będziemy dziś robić?.- zapytałem lekko ochrypniętym głosem.

- Zobaczysz później.- odpowiedział szepcząc mi do ucha.

• 🧸 •

Byliśmy aktualnie w sklepie zrobić najpotrzebniejsze zakupy. Podjechałem napakowanym aż po brzegi wózkiem sklepowym do jednych z kas, już miałem powiedzieć brunetowi żeby mi pomógł wypakować rzeczy na taśmę, ale nigdzie go nie było, jakby nagle się rozpłyną.

Rozejrzałem się wokół siebie mrużąc powieki, już prawie zatoczyłem cały obrót, gdy nagle zostałem przywarty do taśmy przy kasie.

Chłopak pochylał się nade mną i dyszał mi prosto w twarz. Nasze usta były niecały centymetr od siebie, moje pragnienie w środku chciało się zbliżyć do niego jeszcze bardziej.

Ale na miłość boską byliśmy w sklepie, zmierzyłem go wzrokiem dając mu do zrozumienia gdzie jesteśmy. Teraz dopiero zobaczyłem co trzymał w ręce. Proszek do pieczenia?

Na huj mu proszek do pieczenia

Popatrzyłem się na niego pytającym wzrokiem. On znowu przywarł mnie do taśmy nie zważając na nieco przestraszony wzrok staruszki przed nami.

-Upieczemy ciasto marchewkowe.- jego kącik ust wzniósł się ku górze.

On naprawdę nie umie się pohamować, ale przez niego ja tez nie potrafiłem.
Złapałem kołnierzyk jego bluzy i przyciągnąłem go z powrotem do siebie.

W tamtej chwili mało mnie obchodziła staruszka obok nas, która zaczęła krzyczeć na cały sklep.

Już po paru minutach zostaliśmy wyrzuceni ze sklepu. W sumie się nie dziwę, że się przeraziła się jak Tony zaczął mi wykładać ręce pod koszulkę.

Wróciliśmy do domu głodni i bez jedzenia. Otworzyłem prawie pustą lodówkę w nadziei, że jakimś cudem nagle znajdzie się w niej jedzenie.

Usłyszałem lekkie prychnięcie Tony'ego za mną. Odwróciłem się na pięcie w jego stoję, zmierzyłem go pytającym wzrokiem i dopiero po chwili zobaczyłem co trzyma w dłoni. Proszek do pieczenia.

♡︎ • ♡︎ • ♡︎ • ♡︎ • ♡︎

Współczuje babci 😓

~Patrishia

739 słów

𝐖𝐞 𝐰𝐞𝐫𝐞 𝐧𝗼𝐭 𝐠𝐢𝐯𝐞𝐧 𝐚 𝐜𝐡𝐚𝐧𝐜𝐞✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz