Epilog

354 38 39
                                    

Miesiąc później

Na dworze zapadł zmrok, w którym zatopił się wzrok Nicka. Coś w tej historii się nie zgadzało. Nie pasowało do całości, która miała zostać już niedługo zakończona.

Bez Tony'ego nie czuł się sobą. Miał wrażenie, że pozbył się części siebie, która odpowiadała za szczęście i normalne funkcjonowanie. Stracił pracę, musiał wynieść się z mieszkania i wrócić do rodzinnego domu. Wszystkie rzeczy Tony'ego zabrał ze sobą, gdyż nie chciał ich oddawać ani wyrzucać. Miałby wtedy wrażenie, że kawałek po kawałku uśmiercałby Tony'ego własnymi rękoma.

Jedynym sposobem, dzięki któremu mógł przetrwać, było pożegnanie się. Myślał, że nikt nie będzie chciał spędzać więcej czasu z gościem, który nie wie jaki jest dzień albo nie będzie mógł nadążyć za tym, co dzieje się w życiu jego przyjaciół. Już zawsze będzie samotny, zagubiony i z myślą, że Tony przy nim jest i pomaga mu wstać, kiedy Nick już powoli upada.

Dzisiejszy dzień jest dniem, w którym zaczynają wszystko od początku, dniem, w którym Nick spojrzał w przyszłość, dniem, w którym postanowił żyć dalej.

Dniem, w którym wszystko zapomni, bo jutra już nie będzie.

Poprawił plecak, który miał przewieszony na prawym ramieniu i bluzę, która zasłaniała jego twarz. Rozejrzał się po cmentarzu i kiedy doszedł do wniosku, że oprócz niego nikogo na nim nie ma, ruszył przed siebie.

Teraz było mu już wszystko jedno co będzie się z nim działo. Stracił kogoś przez kogo żył. Odcięto mu tlen.
Pamiętał jak razem z Tonym grali w hokeja w liceum jeszcze się nienawidząc.
Pamiętał jak na imprezie przypadkowo się pocałowali.
Pamiętał wyjazd na zawody, podczas którego uratował mu życie.
Pamiętał jak zaczął coś do niego czuć.
Pamiętał moment, w którym powiedział mu, że go kocha.
Pamiętał i zawsze będzie pamiętać.

Zatrzymał się przed jednym z nagrobków z napisem „Antonio Levi Lopez". Zdjął plecak z ramion i wyciągnął niewielki koc. Rozłożył go na ciemnozielonej trawie zaraz przy kawałku kamienia i położył się na nim, patrząc na gwiazdy na niebie.

- Nie mogę się doczekać aż zaraz cię zobaczę, Tony - szepnął, chociaż i tak nie miał kto go usłyszeć. - Przepraszam.

Chciał go pocałować, jak za pierwszym razem. Trzymać za rękę, jakby nigdy się ze sobą nie pożegnali. Chciał opuścić to miejsce i krzyczeć do momentu, kiedy Tony go usłyszy.

Podniósł się czując chwilowy ból w kręgosłupie. Sięgnął ręką po plecak i położył go pomiędzy swoimi nogami. Podwinął rękawy bluzy, a jego oczom ukazały się nagie przedramiona z paroma, już ledwo widocznymi bliznami.

Wziął głęboki oddech. Czy tego właśnie chciał? Nick nie miał co do tego wątpliwości.

Wyjął ją z plecaka, który później odrzucił z daleka od siebie. Tak dawno nie trzymał jej w ręce, że aż dziwnym uczucie dla niego było trzymanie czegoś tak ostrego. Przez myśl przeleciało mu, że może to zbyt drastyczny sposób. Jednak chciał poczuć ból. Był przekonany, że to co poczuje i tak będzie słabsze od tego jaki doświadczał mu ból psychiczny.

Popatrzył na ostry przedmiot. Obrócił żyletkę jeszcze raz w palcach. Zdecydował się. Chciał krzyczeć, ale się powstrzymywał, kiedy przecinała jego przedramię. Przełożył ją do drugiej ręki. Z niej też poleciała krew. Kiedy wiedział, że już wystarczy położył się na kocu. Głowę przekręcił w kierunku nagrobka Tony'ego i spojrzał na ramkę z jego zdjęciem.

- Wszystkiego najlepszego Tony. Szkoda, że razem nie możemy świętować twoich urodzin - wyszeptał z braku sił. - Ale zaraz będę przy tobie.

𝐖𝐞 𝐰𝐞𝐫𝐞 𝐧𝗼𝐭 𝐠𝐢𝐯𝐞𝐧 𝐚 𝐜𝐡𝐚𝐧𝐜𝐞✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz