-Kochanie, co się stało?- zapytała kobieta z niepokojem.
Zegar na ścianie wskazywał północ, był przedostatni dzień sierpnia. Niedługo więc zaczynał się rok szkolny i pierwszy rok dla Jamesa i Charlotte Potter.
-Bardzo źle się czuje, mamo- wydukała zielonooka dziewczyna.
-Co Cię boli?
-Wszystko, trudno mi oddychać, czuję się taka słaba.
Kobieta zaniepokojona spojrzała na męża. Oczy mężczyzny były wręcz czarne, co było spowodowane złością pomieszaną z bólem.
-Czy po tylu latach... Przecież miało się to skończyć- Pan Potter przetarł twarz i intensywnie nad czymś myślał- Lotte, wszystko będzie dobrze. Obiecuję- kucnął przed dziewczyną i złapał za drobne dłonie.
Świat zaczął się kręcić. Obrazy stały się niewyraźne. Wszystko działo się jakby w zwolnionym tempie. Ciało dziewczyny zaczęło drżeć, a przez jej ciało przeszedł nieprzyjemny, zimny dreszcz. W pewnym momencie zemdlała...
Noc była burzliwa, padał deszcz. Błyskawice co chwila rozdzierały niebo, wywołując strach nawet u dorosłych. W kuchni Państwa Potterów siedział Albus Dumbledore. Fleamont Potter stukał palcami o stół, a Euphemia chodziła zdenerwowana po salonie.
-Zaufaliście nie temu czarodziejowi- westchnął Dumbledore.
-Skąd mieliśmy wiedzieć, że zamiast ją uzdrowić to jej stan się jeszcze pogorszy- głos Fleamonta drżał- Wydawał się taki dobry, a poza tym co mieliśmy zrobić? Pozwolić umrzeć jej?
-To nasza córka, Profesorze. Musieliśmy ją ratować!- oczy kobiety były pełne łez- Niech Pan powie, co my mamy zrobić?- zapytała szlochając.
Pan Potter podszedł do żony i czule ją przytulił. Głaskał ją po głowie i szeptał do ucha, że wszystko będzie dobrze.
-Nie możemy pozwolić, aby zaczęła teraz naukę- powiedział spokojnie Dumbledore.
-Ale co dalej? - Fleamont zaczął protestować.
-Będzie się uczyć, ale w domu. Zdobędę od Ministra Magii zgodę na czarowanie...
-Przecież nie o to chodzi!- przerwał nagle ojciec- Tutaj nie chodzi tylko o naukę. Co będzie z jej zdrowiem? Co my mamy zrobić?- zapytał rozpaczliwie.
Albus popatrzył na parę swoimi niebieskimi oczami. Wstał i podszedł do nich.
-Los wybrał Charlotte. Tego nie można cofnąć ani powstrzymać, można jednak zatrzymać lub uspokoić. Ona jeszcze przejdzie próg Hogwartu, jednak przez kilka lat powinna opanować magię sama. Myślę, że ten spokój sam to wszystko uspokoi.
-Spokój uspokoi to coś?- zapytała z niedowierzaniem Euphemia- Niby jak?
-Nie musicie się martwić. Po zaklęciu, które na nią rzuciłem teraz nie powinna mieć żadnych ataków ani nic.
-Dziękujemy, Dumbledore- powiedział Fleamont- Może gdybyśmy wtedy od razu poprosili Ciebie o pomoc...
-Nic by to nie zmieniło, tak myślę- powiedział Albus ze smutnym uśmiechem- Niedługo się jeszcze zobaczymy. Teraz pozwólmy, by dziewczyna miała spokojny sen. Sen pozwala odpłynąć od problemów. Można pływać po oceanach lub stawiać pierwsze kroki w chmurach...
![](https://img.wattpad.com/cover/219499565-288-k334035.jpg)
CZYTASZ
The Marauders
Fanfiction"Los to byt, któremu nie można się przeciwstawić. Każdy ma jakiś swój scenariusz, jednak zawsze można go ulepszyć" Czasami stają się rzeczy nieodwracalne, na które nie można wpłynąć. Zmieniają one życie, czasami stanowią barierę lub wywołują problem...