Ważna notatka na dole. Bardzo proszę, abyście przeczytali.
Charlotte
Wszędzie biało, cholernie biało. Często powiadali, jak wyobrażali sobie "ten lepszy świat" i niektórzy chyba mieli rację. Biel raziła początkowo w oczy, ale teraz można się przyzwyczaić.
Dalej w to wszystko nie wierzę. Nie wierzę, że to wszystko mogło być tak chore. Ale nie mam do nikogo problemu o to. Tak ktoś to zaplanował i muszę uszanować to wszystko mimo tego, że teraz pewnie będę przez długi czas samotna. To mi nie przeszkadza.
Tutaj jest inaczej. Za pierwszym mrugnięciem oka byłam przerażona, nie wiedziałam co się stało, ale później już wszystko sobie przypomniałam. Zniknęłam i to już na zawsze. Wieczności teraz nie będzie końca. Wszystkie kwiaty uschły, ale chciałam coś wypróbować. Przyłożyłam dłoń do powierzchni, na której stałam i ujrzałam te piękne fiołki. Były inne, bo ja jestem inna.
Jedyne co mnie teraz przerażało to wieczność w samotności. W końcu wszyscy mnie zapomnieli. Nie wiem jak to będzie.
...
Lotte chodziła w jedną stronę, a to w drugą stronę. Zauważyła, że miejsce to przypomina jej normalny świat tylko czystszy. Siedziała na polanie, na której kiedyś Syriusz wyznał jej miłość, a to jak się całowali tutaj w Sylwestra. Z małą różnicą, że przed nią znajdowała się dość duża kałuża, w której widziała wszystko w jakby przyśpieszonym tempie. James przekonał do siebie Lily na ostatnim roku, Syriusz unormował swoje zaloty i skupił się więcej na nauce, w której pomagał mu Remus. Lupin natomiast wznowił poszukiwanie miłości i znalazł ją w niejakiej Mary MacDonald. Lottie stwierdziła, że urocza blondynka idealnie pasuje do Lupina.
Ukończyli szkołę, świętowali w barze. Oprócz dość groźnej potyczki z Severusem, nie stało się nic. James i Lily wzięli ślub już zaraz po szkole. Syriusz najwyraźniej nie znalazł sobie nikogo.
Dziewczyna nie wiedziała, kiedy obraz zaczął się zmieniać na ciemniejszy, groźniejszy, straszniejszy. Historia zaczęła się gwałtownie zmieniać, zanim ktoś mógł nawet pochwalić dzień poprzedni. Zło nadeszło szybciej niż można myśleć. Kwiaty usychały, słońce było zakryte ciemnymi chmurami. Bała się tego co może jeszcze zobaczyć. Widziała dużo śmierci, zdradę, która najbardziej ją poruszyła przez co zaczęła walić pięścią w miękką trawę. Czuła szmery, podmuchy wiatry za sobą, ale nie odwracała się. Patrzyła dalej w taflę kałuży i miała momenty, w których się uśmiechała. Syriusz, który bawił się z małym Potterem i James z Lily, którzy całowali się w kuchni między gotowaniem. Harry, bo tak nazywał się synek Potterów, był bardzo podobny do Jamesa, ale zgodnie z myślami Lotte, oczy miał po pięknej Lily. Ale znowu zaczęły się gorsze czasy. Dużo, dużo gorsze.
Zapłakała gorzko, kiedy jej brat opadł na podłogę. Martwy.
Po jakiś kilku sekundach znikąd pojawiły się drzwi. Wyszedł z nich wysoki brunet, w okularach, które uwydatniały orzechowe oczy. Chwilę później za nim wyszła dziewczyna z długimi rudymi włosami do pasa.
Lotte znieruchomiała, gdy oboje spojrzeli na jej postać. Nie wiedziała czego się spodziewać, ponieważ tego na pewno się nie spodziewała.
–Lotte? To ty?– spytał cicho James.
Brunetka zmarszczyła nos. Nic nie zrozumiała. Patrzyła tępo w dwójkę, którzy również byli zdezorientowani sytuacją.
–Pamiętasz mnie?
–Nie wiem, gdzie zniknęłaś przez całe moje życie, ale uczucia w sercu nie da się zatrzymać. Mnie też nie można zatrzymać i w końcu mogę cię zobaczyć...

CZYTASZ
The Marauders
Fanfiction"Los to byt, któremu nie można się przeciwstawić. Każdy ma jakiś swój scenariusz, jednak zawsze można go ulepszyć" Czasami stają się rzeczy nieodwracalne, na które nie można wpłynąć. Zmieniają one życie, czasami stanowią barierę lub wywołują problem...