16. "Nowy ja"

701 72 7
                                    

          Dni mijały powoli. Każdy dzień był bardzo podobny, jednak bardzo miły. Cały wolny czas James, Charlotte i Syriusz spędzali razem. Do tego momentu nikt nie dowiedział się jeszcze o relacji między Lotte a Syriuszem, ale nie zmieniało to faktu, że James domyślał się całej sytuacji. Nadszedł w końcu ostatni dzień grudnia, Sylwester. Poranek był dość mroźny i padał gruby śnieg. James i Syriusz nadal smacznie spali. Do ich pokoju po cichu wkradła się Lotte. Spali w jednym łóżku. Syriusz rozwalony był na całym materacu, a James leżał na nim, jedną ręką obejmował w pasie, a drugą miał  na jego twarzy. Jedną ręką Syriusz również obejmował bruneta. Dziewczyna delikatnie się uśmiechnęła na zastany widok.

   -Chłopcy, budzimy się- powiedziała głośno po jakiejś chwili.

James mruknął coś niezrozumiałego pod nosem i wtulił się w przyjaciela.

   -Ej, bo będę zazdrosna!- oznajmiła trochę głośniej.

Charlotte zauważyła jak na twarzy Syriusza pojawia się uśmiech, a głowa bruneta powoli odwraca się w stronę siostry.

   -Co powiedziałaś? Powtórzysz?

   -A co? Głuchy jesteś? Zazdrosna będę.

James powoli zszedł z przyjaciela, a następnie z łóżka ze zmrużonymi oczami. Podszedł do siostry i stanął kilka centymetrów przed nią.

   -Ja tutaj wyraźnie czegoś nie wiem.

W tym momencie obok Charlotte pojawił się Syriusz z jeszcze większym uśmiechem. Objął niższą ramieniem.

   -Wal prosto z mostu, Jamie- zaśmiał się Black.

Od kilku dni nie można było po prostu zepsuć humoru czarnowłosemu. Ciągle na jego twarzy gościł uśmiech i przez cały czas odsłaniał swoje białe zęby.

   -Czemu mi nic nie powiedzieliście? 

   -Wiesz, założyliśmy się z Syriuszem, kiedy się dowiesz. Ja zakładałam, że od razu, a on, że po miesiącu dopiero- powiedziała z sarkazmem.

   -Myślę, że to by po prostu dziwnie wyglądało, jakby się wszyscy dowiedzieli, w sensie wiesz- Black podrapał się po karku.

   -Idioci- skomentował James i zaczął się śmiać.

          W tym dniu nie miało się nic ciekawego wydarzyć. Przez całe popołudnie i wieczór wszyscy rozmawiali o wszystkim i niczym. Panowała przyjemna atmosfera, nie było żadnych powodów do zmartwień. Gdy zbliżała się godzina dziesiąta wieczorem do salonu weszli Państwo Potter.

   -Dzieci, idziemy- oznajmił z uśmiechem Fleamont.

   -Gdzie?- zapytał zdziwiony James- Myślałem, że Sylwestra spędzamy w domu i jest już w miarę późno.

   -Ale my do nikogo nie idziemy- wtrąciła się Euphemia- Z resztą to tajemnica, gdzie my teraz idziemy.

   -Mamy się bać?- spytała Charlotte, na co rodzice odpowiedzieli jej śmiechem.

          Potterowie z Syriuszem szli powoli niewielkimi leśnymi ścieżkami. Przez cały czas młodzi pytali się, gdzie idą, ale po półgodzinnych odpowiedziach typu "Zobaczycie", "Cicho tam, to niespodzianka" poddali się. Rodzice szli przodem i co chwila sobie coś szeptali, przez co co chwila wybuchali cichym śmiechem. Pozostała trójka szła kilka metrów za nimi. Syriusz i Charlotte spletli potajemnie swoje dłonie. James szedł po stronie Syriusza.

   -To jak myślicie. Gdzie nas zabierają?- szepnął James.

   -Mam nadzieję, że na końcu tej ścieżki nie będą moi rodzice- powiedział z nerwowym uśmiechem.

The MaraudersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz