-On strasznie nisko siebie ocenia- powiedziała Charlotte.
Dziewczyna z Syriuszem siedziała na Błoniach pod jednym z drzew. Reszta Huncwotów przebywała w Hogwarcie, gdyż był już wieczór.
-Remus... Strasznie się bał tego powiedzieć- oznajmił Syriusz- Tobie...
-Dlaczego?
-Jesteś jego przyjaciółką, ale znamy się na tyle krótko, że bał się Twojej reakcji. Nie co dzień się słyszy takie rzeczy- dodał ciszej.
-A wy? Od kiedy wiecie?
-Dowiedzieliśmy się na drugim roku. Poza nami wie jeszcze tylko Dumbledore i McGonagall. Lily się domyśla, dlatego często pociesza go, ale nie mówi nic głośno. Nie chce spojrzeć prawdzie w oczy.
-Jak to się dzieje... W sensie, czy widzieliście to kiedyś? Gdzie to się w ogóle dzieje?
-My nigdy nie widzieliśmy... Przebywanie w jednym pomieszczeniu, albo w pobliżu Likantropa jest trochę niebezpieczne i Remus zawsze nam zakazywał. Nie ma nad tym kontroli i nie chce żeby się stała nam krzywda.
-Ale Syriusz...Musi być jakiś sposób, żeby mu pomóc. Jak go zobaczyłam wczoraj po przemianie to się strasznie zmartwiłam...
-Nie ty jedyna- popatrzył jej w oczy, jednak szybko spojrzał w dół- Właściwie to z Jamesem coś wymyśliliśmy.
-Co?
Chłopak trochę się przybliżył do niej i szeptał jej do ucha.
-Pamiętasz lekcje o Animagach?
Dziewczyna pokiwała twierdząco głową i nagle ją olśniło. Spojrzała na czarnowłosego. Westchnęła i oparła się o pień drzewa.
-To jest strasznie trudne do zrobienia.
-Dlatego postaraliśmy się, żebyś się dowiedziała o chorobie Remiego. Słuchaj możesz nam pomóc.
-Syriusz, ja wam pomogę, ale ja chcę w tym uczestniczyć. Też będę chciała być podczas pełni z nim...
-Że co?- oburzył się- To jest niebezpieczne.
-Wiem idioto przecież, ale nie będę patrzeć jak się będziecie dobrze bawić jako zwierzęta, a później beze mnie pomagać Remusowi. Chcę być w tym z wami. Zależy mi na tym.
-W zasadzie... James nie powinien mieć większych problemów, bo wie, że choćby nie wiadomo co to ja Ciebie obronie... Znaczy my. Ja, James i Peter.
Charlotte zaśmiała się i pokiwała głową.
-Tak mój obrońco. Ty i ja na zawsze- zaśmiała się i Syriusz także.
-Dobra księżniczko, chodźmy zanim James się na mnie wkurzy, że zabrałem Cię gdzieś i jeszcze nas nie ma. Merlin wie co on może sobie myśleć.
Lotte zmarszczyła brwi i popatrzyła na twarz przyjaciela, a ten zaczął pukać palcem w swoje czoło.
-Przecież jakiś wilk mógł Cię zjeść, smok porwać, bijąca wierzba wysłać do nieba- zaczął się tłumaczyć.
-Oj, ty to tylko o jednym myślisz.
-Może- powiedział cicho, żeby dziewczyna go nie usłyszała po czym wstał i podał jej rękę- Wstawaj królewno.
Dziewczyna złapała go za rękę, a on pociągnął ją do góry. Uśmiechnął się i zaczął iść, ale nie puścił ręki Lotte. Ta tylko wywróciła oczami i zaczęła podążać za Blackiem.

CZYTASZ
The Marauders
Fanfiction"Los to byt, któremu nie można się przeciwstawić. Każdy ma jakiś swój scenariusz, jednak zawsze można go ulepszyć" Czasami stają się rzeczy nieodwracalne, na które nie można wpłynąć. Zmieniają one życie, czasami stanowią barierę lub wywołują problem...