6. Plan

994 77 1
                                    

          -On strasznie nisko siebie ocenia- powiedziała Charlotte.

Dziewczyna z Syriuszem siedziała na Błoniach pod jednym z drzew. Reszta Huncwotów przebywała w Hogwarcie, gdyż był już wieczór.

   -Remus... Strasznie się bał tego powiedzieć- oznajmił Syriusz- Tobie...

   -Dlaczego?

   -Jesteś jego przyjaciółką, ale znamy się na tyle krótko, że bał się Twojej reakcji. Nie co dzień się słyszy takie rzeczy- dodał ciszej.

   -A wy? Od kiedy wiecie?

   -Dowiedzieliśmy się na drugim roku. Poza nami wie jeszcze tylko Dumbledore i McGonagall. Lily się domyśla, dlatego często pociesza go, ale nie mówi nic głośno. Nie chce spojrzeć prawdzie w oczy.

   -Jak to się dzieje... W sensie, czy widzieliście to kiedyś? Gdzie to się w ogóle dzieje?

   -My nigdy nie widzieliśmy... Przebywanie w jednym pomieszczeniu, albo w pobliżu Likantropa jest trochę niebezpieczne i Remus zawsze nam zakazywał. Nie ma nad tym kontroli i nie chce żeby się stała nam krzywda.

   -Ale Syriusz...Musi być jakiś sposób, żeby mu pomóc. Jak go zobaczyłam wczoraj po przemianie to się strasznie zmartwiłam...

   -Nie ty jedyna- popatrzył jej  w oczy, jednak szybko spojrzał w dół- Właściwie to z Jamesem coś wymyśliliśmy.

   -Co?

Chłopak trochę się przybliżył do niej i szeptał jej do ucha.

   -Pamiętasz lekcje o Animagach?

Dziewczyna pokiwała twierdząco głową i nagle ją olśniło. Spojrzała na czarnowłosego. Westchnęła i oparła się o pień drzewa.

   -To jest strasznie trudne do zrobienia.

   -Dlatego postaraliśmy się, żebyś się dowiedziała o chorobie Remiego. Słuchaj możesz nam pomóc.

   -Syriusz, ja wam pomogę, ale ja chcę w tym uczestniczyć. Też będę chciała być podczas pełni z nim...

   -Że co?- oburzył się- To jest niebezpieczne.

   -Wiem idioto przecież, ale nie będę patrzeć jak się będziecie dobrze bawić jako zwierzęta, a później beze mnie pomagać Remusowi. Chcę być w tym z wami. Zależy mi na tym.

   -W zasadzie... James nie powinien mieć większych problemów, bo wie, że choćby nie wiadomo co to ja Ciebie obronie... Znaczy my. Ja, James i Peter.

Charlotte zaśmiała się i pokiwała głową.

   -Tak mój obrońco. Ty i ja na zawsze- zaśmiała się i Syriusz także.

   -Dobra księżniczko, chodźmy zanim James się na mnie wkurzy, że zabrałem Cię gdzieś i jeszcze nas nie ma. Merlin wie co on może sobie myśleć.

Lotte zmarszczyła brwi i popatrzyła na twarz przyjaciela, a ten zaczął pukać palcem w swoje czoło.

   -Przecież jakiś wilk mógł Cię zjeść, smok porwać, bijąca wierzba wysłać do nieba- zaczął się tłumaczyć. 

   -Oj, ty to tylko o jednym myślisz.

   -Może- powiedział cicho, żeby dziewczyna go nie usłyszała po czym wstał i podał jej rękę- Wstawaj królewno.

Dziewczyna złapała go za rękę, a on pociągnął ją do góry. Uśmiechnął się i zaczął iść, ale nie puścił ręki Lotte. Ta tylko wywróciła oczami i zaczęła podążać za Blackiem.

The MaraudersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz