Cisza panująca w pomieszczeniu nie wpływała na nikogo, oprócz Syriusza. Szare oczy błądziły po pomieszczeniu, unikając spojrzeń rodziny. Ta jadła obiadokolację przyglądając się Syriuszowi przenikliwymi oczyma. Gdy szarooki niespodziewanie wstał, zatrzymał go głos ojca.
-Co tak prędko? Czy, gdy jesz posiłek z tymi zdrajcami to też tak szybko odchodzisz?- jego lodowaty głos złamał panującą ciszę.
-Nie, akurat na tych "zdrajców" zawsze czekam, bo Ci "zdrajcy" to moja jedyna prawdziwa rodzina.
-Powiem Ci, Syriuszu, że oni sprawiają nam same problemy. Właściwie ty jesteś tym problemem i zawsze byłeś- odezwała się wkurzona matka- Jak śmiałeś odepchnąć swoją rodzinę i zamienić na kogoś takiego?- oburzyła się.
-Czy ty nazywasz to- wskazał na rodziców i Regulusa- Rodziną? No nie moją. Dlaczego? Może dlatego?
Syriusz odwinął rękaw czarnej koszuli i ukazały się rany od różnych zaklęć. Zmarszczył brwi i gniewnym spojrzeniem obdarzył innych. Rodzice definitywnie siedzieli wkurzeni, jedynie Regulus uporczywie trzymał rogi krzesła i zaciskał usta, nie mogąc znieść tej sytuacji. W pewnym momencie wstał i ojciec, który w mgnieniu oka znalazł się obok starszego syna. Złapał go za kołnierz koszuli.
-Obwiniasz nas za to?- zdziwił się Orion- Nigdy by tak nie było, gdybyś ty nie był taki!
-Taki to znaczy jaki!?
-Jesteś zdrajcą Syriusz, zdrajcą jak Ci Twoi Gryfoni!- krzyknęła Walburga.
-Wolę być taki niż popierać tego idiotę, który zabija niewinnych ludzi!- odpowiedział Syriusz.
Spojrzał szybko na ojca, uwolnił kołnierz z jego ręki i zaczął biec w kierunku schodów. Słyszał krzyki rodziców, jednak ten biegł i dopiero odetchnął, kiedy stał za drzwiami swojego pokoju.
-Charlotte Potter!- do pokoju dziewczyny wszedł dumnie James.
Brunetka jęknęła i zasłoniła uszy przez kolejne krzyki brata. Po jakiejś chwili jego głos zamilkł i poczuła, że chłopak siada obok niej.
-O co Ci chodzi, cholero jedna?- zapytała.
-Taki masz szacunek do brata?- zaśmiał się.
-Owszem, nie widzę powodu, żeby mieć większy ten szacunek. No powiedz, co chcesz.
-Ploteczki.
-Co?- zdziwiła się- Czy ja się przesłyszałam czy ty właśnie chcesz "ploteczki"?
-Tak, bo ja kocham z Tobą plotkować i gadać. Właściwie to też mam pytanie i to bardzo na poważnie i chociaż jestem Twoim bratem to czuję, że nie pierwszy zadam to pytanie.
-A więc o co chodzi?
-Czemu w prawię każdą noc, w szczególności w grudniu, Syriusz znikał na jakąś godzinkę, a później wracał cały w skowronkach?
-Dużo jest dziewczyn w Hogwarcie, a jak w dzień ma grafik zajęty to w nocy tylko ma czas- odpowiedziała zrezygnowana.
-Merlinie, siostra- jęknął- Przecież wiem, że jest z Tobą wtedy. Jest z Tobą wtedy, więc teraz pytanie czy jest z Tobą w tym sensie?
-Ja nie wiem o co Ci chodzi James.
-Jak zaraz mi nie powiesz to wyjdę z siebie. Przecież Cię nie zabiję, a powinienem wiedzieć.
-Nie ma nic do mówienia, nie jesteśmy razem- powiedziała w końcu- Ale może po świętach zobaczymy...
Okularnik zaczął uśmiechać się jak głupi. Widocznie był usatysfakcjonowany z odpowiedzi Lotte. Wziął głęboki wdech i kontynuował swoje.
-A wydarzyło się coś między wami?
-A jak myślisz? Znaczy, Merlinie... Głupio mi tak o tym mówić. Jesteś moim bratem i najlepszym przyjacielem Syriusza jednocześnie.
-Chcę tylko żebyś wiedziała, że zawsze będę obok Ciebie i jeśli będziesz miała jakieś wątpliwości do zawsze jestem do usług. W końcu od tego są bracia? Bronią, chronią i pomagają- uśmiechnął się i spojrzał na siostrę- Ale, że właśnie jako iż jestem Twoim starszym bratem to znasz moje zdanie na ten temat- próbował udawać poważnego, ale po chwili oboje zaczęli się śmiać.
-Dziękuję, że zawsze ze mną jesteś- powiedziała po chwili Charlotte.
-I zawsze będę.
-A ja dla Ciebie.
"Kiedy byłem mały przez przypadek rozwaliłem ulubiony wazon mojej mamy. Wtedy powiedziałem, że to jeden ze skrzatów. Wtedy jeszcze mi wierzyli, dopiero gdy królik mojego brata nagle stał się niebieski to przestali wierzyć..." I wtedy Charlotte się zbudziła i zaczęła cicho śmiać.
-Merlinie, co za sny- zaśmiała się.
Wstała powoli, ale zobaczyła, że za oknem jest nadal ciemno. Pomimo tego postanowiła wyjść z pokoju. Powolnym krokiem zeszła ze schodów. Zauważyła, że w kuchni się świeci światło. Weszła do oświetlonego pomieszczenia i zobaczyła swoją mamę siedzącą przy stole, która piła herbatę.
-Nie śpisz, mamo?- zapytała Lotte i nalała sobie szklankę wody.
-Zachciało mi się pić- uśmiechnęła się.
-To tak samo jak ja, tylko że mnie zbudził jeszcze kolejny szalony sen. Tym razem ktoś mi opowiadał, że zrzucił ulubiony wazon matki, a później zaczarował królika, tak że stał się niebieski.
-Oj, Lotte, Lotte...
Brunetka oparła się o blat i intensywnie o czymś myślała, a raczej o kimś.
-Od środka zżerają Cię myśli- stwierdziła Euphemia i nachyliła się do przodu- Lepiej się nimi podzielić i rozwiać wszelkie wątpliwości, lepiej się poczujesz i będziesz mogła dalej zasnąć.
Córka zaśmiała się cicho i usiadła naprzeciw matki.
-Właściwie jest coś w czym mogłabyś mi pomóc.
-Słucham. Pewnie chodzi o kogoś.
-W zasadzie to tak. Jest w Hogwarcie taki chłopak. Kiedy pierwszy raz spojrzałam w jego oczy, to poczułam się tak... inaczej.
-Wiem już o czym mówisz- uśmiechnęła się kobieta- Podoba Ci się?
-Jak cholera, on się wyróżnia, wydaje się taki dobry, taki wspaniały. Ma naprawdę wspaniałe szare, wręcz srebrne oczy. Zależy mi na nim, ale przed wyjazdem powiedziałam mu, że potrzebuję czasu do namysłu. Za dużo emocji źle na mnie działa, sama wiesz.
-Czy mówisz o Syriuszu?
Charlotte zdziwiła się, że matka od razu wiedziała o kogo chodzi. W szkole jest wiele osób o szarych oczach.
-Skąd wiedziałaś?
-Widziałam, jak na siebie patrzycie jak się żegnaliście, poza tym wyszliście z pociągu, trzymając się za ręce.
-Ja go tylko wspierałam duchowo wtedy, bo jego rodzice na niego czekali- zaczęła się od razu tłumaczyć.
-Pomogę Ci, ale odpowiedz mi na pytanie.
-Jakie?
-To jest zauroczenie czy faktycznie miłość?
Brunetka znieruchomiała. Zaczęła intensywnie się zastanawiać. Nigdy nie obdarzyła nikogo takim uczuciem, jakim obdarzyła Syriusza.
-To nie jest zauroczenie, mamo- powiedziała szczerze- Jestem pewna swoich uczuć, ja czuję, że to jest zupełnie inne, nowe, a przecież byłam zauroczona w dziesiątkach chłopaków co przechodzili obok naszego domu, ale ta obsesja trwała tydzień. Do Syriusza nie jest obsesja, to jest uczucie. Ja tak myślę...
-To chyba już wiesz co zrobić po przerwie świątecznej- kobieta poklepała córkę po ramieniu- Ale nie możesz składać teraz wielkich przysiąg. Jesteś jeszcze taka młoda.
-Ale ja jestem pewna- przerwała- Dziękuję Ci, mamo, że jesteś. I znasz się na takich uczuciach- zaśmiała się znowu.
CZYTASZ
The Marauders
Fanfiction"Los to byt, któremu nie można się przeciwstawić. Każdy ma jakiś swój scenariusz, jednak zawsze można go ulepszyć" Czasami stają się rzeczy nieodwracalne, na które nie można wpłynąć. Zmieniają one życie, czasami stanowią barierę lub wywołują problem...