-KOLEJNE PUNKTY DLA GRYFFINDORU! POTTER JAK ZWYKLE NIE DAJE ANI CHWILI WYTCHNIENIA DLA RYWALI! CZY RAVENCLAW SIĘ ODEGRA!?
-Nie!- krzyknęli równocześnie wszyscy Gryfoni
-James jest świetny!- krzyknął Remus, kiedy przyjaciel zdobył następne punkty.
-Jest taka przewaga, że na pewno wygramy!- krzyknęła Lotte.
-Chyba, że Taylor nie złapie znicza!- dodał Syriusz.
Przed kolejną wypowiedzią Huncwotów uprzedził głos komentatora. Matthew Taylor złapał znicz i Gryffindor wygrał kolejny mecz i jest coraz bliżej wygrania tego roku. Dom Lwa zaczął wiwatować i wszyscy krzyczeli z zadowolenia, wszyscy oprócz Krukonów. Huncwoci z Charlotte jak zawsze zeszli z Trybun, aby znaleźć Jamesa. Gdy go już znaleźli rzucili się wręcz na niego.
-Jak zwykle genialny- oznajmił Syriusz.
-No sam sobie muszę przyznać, że jestem najlepszy- zaśmiał się.
-Ale żeby wygrać to trzeba złapać znicza, a nie ty złapałeś- Charlotte wystawiła do brata język.
-Siostra dobrze mówi, James- obok okularnika pojawił się Matthew i objął młodszego ramieniem- A teraz pędem do Salonu, bo dzisiaj świętujemy cały wieczór i całą noc.
-Przez mecz Quidditcha takie imprezowanie będzie?- zdziwiła się Lotte.
-Słońce, przecież dzisiaj jest podwójne święto- uśmiechnął się Syriusz i złapał za rękę dziewczynę.
-Niech nam żyją Charlotte i James!- wszyscy w Pokoju Wspólnym krzyczeli, śmiali się.
Na środku pomieszczenia stało rodzeństwo Potter. James z dumnie uniesioną głową obejmował siostrę, która nie przyzwyczajona do takich urodzin była trochę zawstydzona.
-Lotte, rozluźnij się- szepnął.
-Nie spodziewałam się, że mogą chcieć obchodzić nasze urodziny. I jeszcze prezenty...
-Oj, Lottie. Ty jak nikt inny zasługujesz na taką zabawę.
Nagle brunetka znalazła się na rękach Syriusza i Remusa, którzy zaczęli ją podrzucać do góry. Kątem oka zobaczyła, że Jamesa niesie Matthew i Joseph- kapitan drużyny Quidditcha. Był to wysoki ciemnoskóry chłopak z czarnymi krótkimi włosami. Zdawał się być zawsze ucieszony i radosny. Po kilku minutach dziewczyna stanęła na ziemi i spojrzała na Blacka i Lupina.
-Jak się czujesz będąc coraz starsza?- zapytał Syriusz.
-Dobrze, staruszku.
-Marlena tam stoi- powiedział niespodziewanie Remus- Idę do niej.
-Remi- czarnowłosy zaczął zalotnie poruszać brwiami za co dostał od Remusa w żebra- Au?
-Później nam wszystko powiesz- Charlotte zmrużyła oczy.
-Nie ma co mówić.
-Na razie- zaśmiał się Black.
Jasnowłosy pokiwał ze śmiechem głową i odszedł w stronę blondynki. Syriusz z Lotte pozostali sami. Chłopak objął ramieniem swoją dziewczynę i ruszyli w stronę stoliku z napojami. Szare oczy powędrowały ku ognistej whisky, ale zanim zdążył coś powiedzieć, Lotte walnęła go w ramię.
-Za co?- zrobił minę zbitego szczeniaka.
-Nawet nie myśl, za młody jeszcze jesteś.

CZYTASZ
The Marauders
Fanfiction"Los to byt, któremu nie można się przeciwstawić. Każdy ma jakiś swój scenariusz, jednak zawsze można go ulepszyć" Czasami stają się rzeczy nieodwracalne, na które nie można wpłynąć. Zmieniają one życie, czasami stanowią barierę lub wywołują problem...