-Tu chodzi o jej bezpieczeństwo!- uniósł się Pan Potter.
Państwo Potter siedziało w Gabinecie Dumbledore'a i rozmawiało z Dyrektorem. Oprócz nich była jeszcze Profesor McGonagall, James i Charlotte. Rozmowa nie należała do tych najmilszych, dlatego Lotte siedziała jak na szpilkach obok swojego brata.
-Uważam, że powinna powrócić do domu i tam zostać- Fleamont przerwał Dumledore'owi jego wypowiedź.
Charlotte wstała, zwracając tym uwagę wszystkich zgromadzonych. Wyszła kilka kroków do przodu.
-Nikt mnie do tego nie zmusi- powiedziała powoli- Nie chcę być znowu uziemiona na lata.
-Jesteś zagrożona, grozi Ci ogromne niebezpieczeństwo- wtrąciła się Euphemia.
-Bez względu na to nikt mnie do niczego nie zmusi! Jestem w tym wieku, że wiem czego chce. Chce żyć normalnie, a choćby to zniknęło to wy byście mnie i tak zamknęli w domu. Ja- w jej oczach zaczęły gromadzić się łzy- Ja dziękuję wam za ochronę, ale to nie jest normalne. Moglibyście mnie zamknąć w przeszklonej kuli, tylko dlatego żeby mnie nie ugryzł jakiś wąż, którego zobaczymy na spacerze. Nie chcę już żyć jak w złotej klatce. Tutaj zmieniłam się na lepsze, proszę...
Profesor McGonagall stanęła obok brunetki i położyła jej dłoń na ramieniu.
-Muszę się zgodzić z Panną Potter- oznajmiła.
-Hogwart jest jednym z, o ile nie najbezpieczniejszym miejscem i tutaj Charlotte nic się nie stanie- powiedział Dumbledore- Jeśliby teraz wyjechała, zagrożenie nie minie.
-A jak chcecie zwalczyć to zagrożenie?- zapytał poddenerwowany Fleamont.
-Zwalczymy- oznajmiła Charlotte.
-Idźcie, nie musicie ze mną zostawać- powiedziała Charlotte do Huncwotów- Remus zaraz się zacznie przemieniać, no idźcie już.
Cała piątka stała w Pokoju Wspólnym. Remus, na szczęście, wyzdrowiał po tym co mu zrobił Samael. Okazało się, że został tylko mocno popchnięty i stracił na jakiś czas przytomność. Przez ten cały czas była z nim Marlena. Żadne z nich nie przyznawało się do swoich uczuć jak na razie, ale widać było zadowolenie Remusa spowodowane spędzaniem czasu z blondynką. Niestety ten humor wyparował w dniu, w którym miał się przemienić. Niepewności dodawało to, że tajemniczy Samael wspominał o tym dniu, iż ma plany co do Lotte.
-Może zostanę z Tobą- zaproponował Syriusz łapiąc jedną z jej dłoni.
-Jeżeli jakiekolwiek z was będzie chciało ze mną zostać to obiecuję przyjdę do was, chociaż nie mogę wyjść z zamku- powiedziała, patrząc prosto w oczy Syriusza.
-Uważam, że jednak...- zaczął James.
-Nie- zaprotestowała od razu- Spróbujcie tylko.
-W takim razie- Black stanął dosłownie przed nią i czule pocałował w czoło- Obiecaj, że nie zrobisz nic głupiego i grzecznie tu będziesz na mnie czekać. Tak?
-Tak- westchnęła.
Czarnowłosy posłał jej delikatny uśmiech i wyszedł pierwszy z Salonu, za nim James, a później Peter z Remusem. Ten ostatni cały czas się do niej uśmiechał pocieszająco, a cały dzień powtarzał, że na pewno nic się nie stanie. Dziewczyna została sama. Uczniowie już spali. Lotte powiedziała swoim współlokatorkom, że idzie jak zwykle na noc do Huncwotów, na razie bała się powiedzieć im prawdy, że istnieje zagrożenie, nawet chłopaki zabronili jej na razie mówić. Charlotte usiadła na kanapie. W podświadomości czuła, że coś może się stać, ale nie panikowała, ani nikomu nic nie mówiła. Dumbledore przez cały czas milczał, McGonagall też. Dziewczynę zastanawiało jak chcą powstrzymać coś, nawet jeśli nie przedstawili żadnego planu ani nic. Ogień, w który patrzyła Lotte, uspokajał ją. Kształty, które tworzyły płomienie przypominały jej wiele rzeczy, na przykład postacie dwójki ludzi obejmujących się lub po prostu będących blisko. Panowała cisza, którą tylko od czasu do czasu przerywał trzask w kominku. Minuty zamieniały się w wieczność. Charlotte najbardziej denerwowało, że nie może być z chłopakami, którzy pomagają Remusowi. Wszystko było dobrze, do czasu, gdy Lotte usłyszała za sobą skrzypienie podłogi. Odwróciła się w mgnieniu oka, jednak nic nie zobaczyła. Zamrugała kilka razy i znowu obróciła głową i w tym momencie prawie dostała ataku serca.
-Witaj, Charlotte- rozległ się cichy śmiech.
Twarze Lotte i czarnookiego dzieliły centymetry. Mężczyzna położył swoje ręce po obu stronach brunetki, uniemożliwiając jej jakiekolwiek ruchy. Dziewczyna próbowała się wydostać z uścisku, ale każdą próbę skwitował tylko śmiech Samaela. W pewnym momencie chłopak mocno złapał ją za ramiona wciskając w kanapę.
-Myślałaś, że ten Twój Dumbledore mnie zatrzyma? Albo, że zapomnę? Czy się zlituję?
-Zostaw mnie, albo zacznę krzyczeć.
Charlotte już otwarła usta, ale zamknęła je od razu biała dłoń chłopaka. Samael brutalnie podciągnął dziewczynę do góry. Stała plecami opierając się o jego tors, a on trzymał ją szczelnie rękami. Jego twarz znajdowała się wręcz na jej szyi.
-Uspokój się- wyszeptał do jej ucha.
Samael położył jedną z dłoni w miejscu, gdzie przed chwilą znajdowała się jego twarz i zaczął ją podduszać. Dziewczyna zaczęła się wyrywać, ale jej działania nie miały żadnego skutku. Po chwili już była tylko ciemność.
Zakazany Las był bardzo mrocznym miejscem, zarówno nocami jak i dniami. Zawsze wiał tu chłodny wiatr i unosiła się delikatna mgła. Drzewa były wysokie i zasłaniały dostęp światła, dlatego zawsze było tutaj ciemno. Było to idealne miejsce, dla Samaela, który znalazł niewielką polanę w środku lasu, na którą w pełni padał blask pełnego księżyca. Charlotte była przywiązana do głazu, stojącego na środku tej polany. Czarnooki tylko czekał aż dziewczyna się wybudzi. Nie musiał długo czekać, ponieważ po kilku minutach zauważył uchylające się powieki Lotte. Podszedł do niej szybko i uklęknął przed nią. Ona patrzyła mu w twarz i splunęła na ziemię.
-Groźna- skomentował.
-No i co teraz masz zamiar zrobić?
-Jeszcze się zastanawiam od czego zacząć...
-Zacznijmy od tego, że jesteś totalnym idiotą- odezwała się ponownie Lotte.
Dłoń mężczyzny w mgnieniu oka zaczęła ściskać szyję dziewczyny. Ta zaczęła próbować złapać oddech. Zanim znowu zemdlała, chłopak przestał i spojrzał jej w oczy. Charlotte pierwszy raz zaczęła się naprawdę obawiać o swoje życie.
-Zabawę czas zacząć...
2/3
CZYTASZ
The Marauders
Fanfic"Los to byt, któremu nie można się przeciwstawić. Każdy ma jakiś swój scenariusz, jednak zawsze można go ulepszyć" Czasami stają się rzeczy nieodwracalne, na które nie można wpłynąć. Zmieniają one życie, czasami stanowią barierę lub wywołują problem...