-Coś się dzieje- powiedział nagle Syriusz po tym jak wypił eliksir.
Wszyscy na niego popatrzyli i doznali równie dziwnego uczucia w sobie, nie licząc Remusa, który tylko się przypatrywał.
-Jeśli powiem to zaklęcie to przysięgam, że zaraz będę nie wiem kim- jęknął Black.
-Idziemy do Wrzeszczącej Chaty?- zapytał James, na co Charlotte kiwnęła potwierdzająco głową.
Okularnik szybko wyciągnął z kufra pelerynę niewidkę. Nie było jeszcze ciszy nocnej, ale było na tyle późno, że była możliwość dostania szlabanu podczas wracania. Wszyscy wstali i szybko wyszli z dormitorium. Dalej nie szli już tak szybko, aby nie zwrócić na siebie uwagi. Unikali też tych najpopularniejszych korytarzy, tak na wszelki wypadek. Kiedy już wyszli z zamku puścili się pędem w stronę Bijącej Wierzby. Peter powiedział zaklęcie z daleka, a gdy Wierzba przestała się ruszać, weszli do przejścia, prowadzącego do Chaty. Gdy tam już byli Syriusz oparł się o ścianę. Charlotte usiadła na podłodze i złapała się za głowę, James obok dysząc ciężko, a Peter podparł się o stół. Remus patrzył na to z wielkim zmartwieniem.
-A jeśli wam się coś stanie?- zaczął panikować.
-Nic się nie stanie- odparł szybko James- Robimy to dla Ciebie, a jeśli zaraz się zmienimy to będzie wielki sukces i dla nas i dla Ciebie.
Lupin usiadł na krześle bacznie obserwując przyjaciół. Zaczął bawić się palcami swoich dłoni.
-Spróbujcie wypowiedzieć zaklęcie- dodał cicho .
Reszta spojrzała na siebie i kiwnęła głowami. Wyciągnęli różdżki i skierowali je na swoje serca.
-Amato Animo Animato Animagus- powiedzieli praktycznie jednym głosem z zamkniętymi oczami.
Znowu na siebie spojrzeli. Nagle z ręki Syriusza wypadła różdżka, a on sam złapał się za głowę. Charlotte chciała do niego podejść, ale zatrzymała ją ręka swojego brata.
-Jeśli się przemienia to trzeba mu na to pozwolić- powiedział i zaczął głaskać po plecach, chcąc ją uspokoić.
Zapadła cisza, którą co chwila przerywał cichy jęk czarnowłosego. Po kilku minutach bólu zauważył, że na jego dłoniach, a później na całym ciele zaczynają wyrastać czarne włosy. Jego sylwetka zaczęła się pomniejszać, a jęki ustąpiły skomleniu. Przed Charlotte, Jamesem, Remusem i Peterem siedział dość duży czarny pies. Wszyscy patrzyli na niego z wytrzeszczonymi oczami. Lotte podeszła do niego powoli i uklękła przy nim.
-S... Syr? Syriusz, to ty?- zapytała nie dowierzając swoim oczom.
W odpowiedzi pies powalił ją na ziemię, co najpierw skusiło Jamesa do działania, ale gdy zobaczył, że zwierzę liże jego siostrę po twarzy, uspokoił się. Dziewczyna zaczęła się śmiać i próbować bronić od mokrych pocałunków chłopaka.
-Nie no, ja nie wierzę- Remus zaczął się śmiać.
-Syriusz uspokój się, bo nie chcemy oglądać jak zaraz jeszcze coś gorszego zaczniesz- jęknął James.
Pies- Syriusz, posłusznie zszedł z Charlotte i zaczął chodzić z wdziękiem po pomieszczeniu. Do każdego łasił się i ocierał o nóg. Ustał, gdy doszedł go dźwięk bólu Jamesa i Charlotte. Siedzieli obok siebie próbując złapać oddech. James zaczął dziwnie się deformować, z jednej strony wydłużać, później zaczął się zmniejszać. Z jego głowy zaczęły wyrastać jakby rogi, jego skórę pokryła sierść o złocistym zabarwieniu. Charlotte natomiast zaczęła się zmniejszać. Zaczęła przybierać barwę ciemnego brązu, wyrósł jej ogon. Tak oto przed Remusem, Peterem i Syriuszem stanął jeleń i pies. Remus zaczął bić brawo i wyraźnie był podekscytowany. W jego zielonkawych oczach igrały iskierki szczęścia, a on sam nie mógł ustać. Na sam koniec Peter zaczął gwałtownie się pomniejszać do rozmiarów szczura i właśnie zamienił się w to zwierzę. Remus uklęknął na podłodze i popatrzył na resztę. W pewnym momencie naskoczył na niego Syriusz i powalił tak samo jak Lotte, kilka minut temu. Remusa również zaczął lizać po twarzy i ciągle merdał ogonem. Lupin głaskał psa, który najwyraźniej nie chciał mu dać spokoju. Nagle jednak Remus poczuł ciężar na klatce piersiowej. Syriusz znowu był człowiekiem. Patrzył na niego z góry i uśmiechał się od ucha do ucha.
-Nie na mojej warcie!- krzyknął James i zepchnął brutalnie Syriusza i sam na niego wskoczył i tak turlali się po całym pomieszczeniu, drąc się i śmiejąc.
Charlotte podbiegła do Remusa i przytuliła mocno. Zaczęli się bujać w nieznanym rytmie, również się śmiejąc.
-Udało nam się Remus!
-Jestem z was taki dumny- chłopak popatrzył w oczy Charlotte- Nie mogę uwierzyć, że w tak szybkim czasie się wam to udało. To takie niesamowite!
-Bardziej niesamowite są rogi Jamesa- Syriusz podszedł do dwójki i objął Lotte.
-Lepsze od tych Twoich łap!- odpowiedział Potter.
Syriusz pocałował krótko Lotte w usta na co ta zaśmiała się cicho.
-Ty pies, ja pies. Podoba mi się to- wyszeptał do jej ucha- Przeznaczenie?
-Z pewnością.
Black odwrócił się w stronę Petera.
-No i mówiliśmy, że będzie mały to taki posłuszny i jest mały- po chwili spojrzał na Lupina próbując powstrzymać kolejną salwę śmiechu- Twoja twarz tak świetnie smakuje!
Wszyscy wybuchnęli śmiechem, a zielonooki zaczął kiwać głową.
-No właściwie to tak jakbyście się...
-Nie kończ James- poprosił Remus- I to on na mnie naskoczył!
-Przyznaj się, że to fajne uczucie- powiedział Syriusz.
-Potwierdzam!- wtrąciła się Lotte.
-Dobra, koniec- zarządził Lupin- Chciałbym powiedzieć, że jestem z was niesamowicie dumny. Dalej nie jestem pewny czy na to wszystko zasługuję. Jednakże jestem wam ogromnie wdzięczny. Tyle dla mnie zrobiliście, żeby mi pomóc. Jesteście najlepszymi przyjaciółmi jakich mogłem kiedykolwiek zdobyć.
-Aw, jak słodko- zaśmiał się uroczo Syriusz.
Wszyscy przybliżyli się i wykonali grupowy uścisk.
-Remus, zasługujesz na tą pomoc- stwierdził James- Jak nikt inny.
-Mam u was wielki dług. Jeżeli będziecie coś chcieli to mówcie. Mogę wam zrobić jakieś zadania, napisać eseje, ściągi nawet, postawić piwo w Trzech Miotłach, albo jakieś słodycze zafundować, albo sam już nie wiem...
-Nie ma żadnego długu- przerwał mu Syriusz- Wystarczy nam to, że przez te prawie pięć lat z nami wytrzymujesz.
-Jedyne co możesz dla nas zrobić, to być już zawsze szczęśliwym- dodała Charlotte- I żebyś zawsze z nami był.
-Bo kiedy ty jesteś szczęśliwy- kontynuował James- To i my jesteśmy. Twoje szczęście jest powodem naszego szczęścia.
-Ale muszę przyznać, że ta oferta piwa kremowego i tych zadań jest kusząca- Ale no... Tak, tak, tak- zaczął się śmiać, gdy ujrzał wzrok Jamesa i Charlotte.
-Na zawsze razem?- zapytał James.
-Na zawsze razem.
CZYTASZ
The Marauders
Fanfiction"Los to byt, któremu nie można się przeciwstawić. Każdy ma jakiś swój scenariusz, jednak zawsze można go ulepszyć" Czasami stają się rzeczy nieodwracalne, na które nie można wpłynąć. Zmieniają one życie, czasami stanowią barierę lub wywołują problem...