Dzień stawał się z dnia na dzień coraz dłuższy. Promienie Słońca zaczęły się ujawniać spod warstw chmur, mimo tego zimny wiatr nadal się pojawiał. Jednak nic nie przeszkadzało uczniom, aby spędzali więcej czasu na świeżym powietrzu. Marcowe powietrze było jedną z ulubionych rzeczy wszystkich w Hogwarcie. Huncwoci wraz z Charlotte również uwielbiali to. Szczęście to zaćmiła niestety kolejna pełnia i związany z tym gorszy stan Remusa. Był czwartek wieczór, kiedy Huncwoci z Lotte po kryjomu wychodzili z zamku w kierunku Bijącej Wierzby.
-Peter, czas na Ciebie- powiedział Syriusz podtrzymujący delikatnie Lupina.
Pettigrew zmienił się w szczura. Podbiegł do drzewa, wypowiedział zaklęcie, dzięki czemu reszta bez żadnego ryzyka mogła wejść do środka. Rozejrzeli się jeszcze, chcąc być pewni, że nikt ich nie śledzi. Po tym jak nikogo nie wypatrzyli, weszli szybko do tunelu prowadzącego do Wrzeszczącej Chaty. James i Syriusz pomogli Remusowi usiąść na kanapie.
-Jak ja tego nie cierpię- jęknął jasnowłosy.
-Tylko kilka godzin, wytrzymasz- Lotte położyła rękę na ramieniu przyjaciela.
Dziewczyna kucała obok niego i patrzyła mu prosto w oczy. Chłopcy jak zawsze stali pod ścianą, czekając na najgorsze.
-Kilka godzin- powtórzył Remus cicho- Mam nadzieję, że to będą szybkie "kilka godzin". Odsuń się, Lotte, zaraz się zacznie a nie chcę Cię skrzywdzić.
-Nie skrzywdzisz.
-Ale lepiej, żebyś się już odsunęła- powtórzył i spojrzał na przyjaciół- Przemieńcie się już. Proszę.
Charlotte posłusznie oddaliła się i cała czwórka przemieniła się. Syriusz podszedł do Remusa i zaczął łasić się do jego nóg, na co Lupin się zaśmiał cicho. Widok dwóch psów z jeleniem i szczurem zawsze wywoływał u niego śmiech. Jego uciecha nie trwała długo, gdyż poczuł, że się zaczyna. Black odszedł i stanął jak zwykle przed przemienioną w drugiego psa, Charlotte. Jeleń i szczur stali tuż obok. Panującą ciszę przeszyły krzyki Remusa i jego pojękiwanie. Wstał i zaczął się przeobrażać w wilkołaka. Zawsze ten sam ból, do którego można było już przyzwyczaić się. Resztki ludzkiego rozumu zaniknęły, gdy tęczówki Lupina stały się przeraźliwie złote, a ich blask przerażał każdego. Minęło kilka minut a przemiana dokonała się. James podszedł powoli do Remusa, a gdy ten nic nie zrobił, reszta również podeszła. Podczas pełni wszyscy zazwyczaj siedzieli wokół wilkołaka, aby ten nigdzie nie wyszedł i nikomu nie zrobił krzywdy. Komunikowali się, jednak na razie była to dla Jamesa, Syriusza, Petera i Charlotte nowość, dlatego też nie robili niczego szalonego. James podszedł do Blacka i zaczął go kopać kopytami, na co Syriusz odsłonił swoje kły. To zawsze działało. Gdy zaczęło się robić już bardzo późno Charlotte wtuliła się w Syriusza i leżeli tak razem na dywanie. James komunikował się z Lupinem, chcąc wiedzieć czy wszystko dobrze, natomiast Peter jak zwykle siedział pod stołem, bojąc się wszystkiego. W pewnym momencie Lotte wstała i podeszła do okna. Przez pokój błysnęło dziwne światło, co zdziwiło wszystkich. Gdy dziewczyna się odwróciła, jej oczy przez kilka sekund były srebrne jak księżyc. Uczucie zdziwienia u chłopaków nie trwało długo, ponieważ Remus zaczął się odmieniać. Proces trwał kilka minut. Kiedy Lupin opadł na kanapę, chłopaki stali już przy nim. Lotte, jakby zawstydzona, stanęła pod ścianą.
-Nie było tak źle, chyba jest coraz lepiej- uśmiechnął się Lupin,a James zmierzwił jego włosy i się zaśmiał.
-Z nami zawsze jest dobrze- powiedział okularnik.
-No, to prawda- odpowiedział Remus i wziął głęboki oddech.
Syriusz natomiast stanął obok brunetki, chcąc popatrzeć jej w oczy, ale ta odwracała głowę. James i Remus podeszli do dwójki.

CZYTASZ
The Marauders
Fanfiction"Los to byt, któremu nie można się przeciwstawić. Każdy ma jakiś swój scenariusz, jednak zawsze można go ulepszyć" Czasami stają się rzeczy nieodwracalne, na które nie można wpłynąć. Zmieniają one życie, czasami stanowią barierę lub wywołują problem...