-Euphemio, kolacja była wyśmienita, ale naprawdę musimy się już zbierać. Henry słabo się dzisiaj rano czuł.
-To było rano, teraz jest wieczór- zawołał mężczyzna stojący obok swoich wnuków- Już wam to mówiłem, ale strasznie wyrośliście- powiedział do Charlotte i Jamesa.
-Niestety, lata mijają- oznajmił spokojnie James.
-Tak, ja się już o tym sam przekonałem- zaśmiał się Henry- Dobrze, zbieramy się, gdyż widzę jak ta kobieta na mnie patrzy.
-Bardzo miło było się z wami zobaczyć, szczególnie z wami- wskazała na swoich wnuków- Mam nadzieję, że jeszcze się niedługo spotkamy.
-Też mam taką nadzieję- oznajmiła Charlotte- Spokojnej podróży i jeszcze raz wesołych świąt.
-Nawzajem kochani. Dobranoc wam- pożegnał się dziadek Henry i wraz z żoną wyszli z domu Potterów.
Rodzeństwo opadło na kanapę, Fleamont patrzył przez okno, a Euphemia zaczęła zbierać talerze z kolacji. Po chwili do matki przyłączyła się Lotte.
-Dobrze było znowu ich zobaczyć- stwierdziła młoda.
-Zawsze się cieszyłam, że na teściów mam takich przemiłych ludzi- uśmiechnęła się szeroko- Dobrze, że mąż też mi taki się trafił. Kochanie dam sobie radę, idź do Jamesa, bo ten nie umie być sam, a tata właśnie gdzieś poszedł.
-Wyganiasz mnie?- zaśmiała się.
-Tak, tylko chciałam to ładnie ująć.
Obie zaczęły się śmiać, po czym córka wyszła z kuchni. Stanęła w salonie i zaczęła przyglądać się do Jamesa.
-Jamie, idziemy na górę?
-Tak, i tak nie mamy nic lepszego do roboty niż teraz się położyć.
-I pogadać sobie jak to kochane rodzeństwo.
Był już późny wieczór, jednak w domu Potterów nikt jeszcze nie spał. Charlotte leżała z Jamesem w jego pokoju i rozmawiali o wszystkim.
-W ogóle dostaliśmy list od Remusa- przypomniał sobie James i wziął z szafki nocnej pergamin, po czym podał siostrze- Wyleciało mi przedtem.
Dziewczyna zabrała list i zaczęła czytać.
Drodzy Charlotte i Jamesie.
U mnie wszystko w porządku. Święta jak każde inne, ale jest dobrze. Mam nadzieję, że u was też wszystko dobrze. Chciałbym wam życzyć jak najlepszych świąt, prezentów no i żeby wszystko się układało świetnie, a także jak najlepszych momentów w życiu! Mam nadzieję, że prezenty ode mnie się spodobają. Nie mogę się doczekać aż znowu się zobaczymy.
Remus
-O słodziak- zaśmiała się Charlotte- A, James...
-Tak?
-Od Syriusza żadnych listów, wieści?
-Nie... Przykro mi, ale u niego jest dość rygorystycznie...
-Rozumiem, nie może wysłać nic, ale się martwię trochę, wiesz?
-Wiem o co Ci chodzi- przyznał smutno- Też zawsze się denerwowałem, bo jest mi jak brat. Jakby mu się coś stało to bym się czuł jakby się Tobie coś stało. Ale dla Ciebie to więcej niż brat, więc rozumiem dlaczego tym bardziej się martwisz.
CZYTASZ
The Marauders
Fanfic"Los to byt, któremu nie można się przeciwstawić. Każdy ma jakiś swój scenariusz, jednak zawsze można go ulepszyć" Czasami stają się rzeczy nieodwracalne, na które nie można wpłynąć. Zmieniają one życie, czasami stanowią barierę lub wywołują problem...