Blask księżyca oświetlał twarz Charlotte. Zaszklonymi oczami obserwowała srebrny glob. Minęła jakaś godzina, a Samael przez ten czas tylko uśmiechał się tajemniczo i podchodził do jakiś wytyczonych miejsc na polanie. Po jakimś czasie w końcu zainteresował się na nowo dziewczyną. Podszedł do niej w błyskawicznym tempie, trzymając coś w lewej ręce. Metalowy nóż połyskiwał w dłoni Samaela, wielkie ostrze. Mężczyzna kucnął przed Lotte i spojrzał jej w oczy. Brutalnie ujął rękę dziewczyny i przyłożył ostrze. Charlotte zdążyła tylko zamknąć oczy zanim poczuła jak nóż boleśnie przecina skórę na jej przedramieniu. Wydała z siebie zduszony krzyk.
-Inni wolą robić od początku wszystko sami, ale ja preferuje bardziej elegancko zacząć- powiedział.
Charlotte poczuła jak coś się przyssało do jej przedramienia. Było to tak bolesne, ale i dziwne uczucie. Na początku ból był najgorszy. Zaciskała usta, ale w końcu z jej ust dobył się krzyk. Z czasem jednak jakby się przyzwyczaiła do dziwnego uczucia, ale czuła jak opuszczają ją siły. Już od dawna domyślała się kim jest naprawdę Samael- kimś kto nie gardzi krwią- jest wampirem.
-Samael... Przestań...- jęknęła cicho.
Mężczyzna trochę zdziwił się tym, ale zaprzestał. Oblizał jej ranę i położył dłoń na policzku dziewczyny, co wywołało u niej delikatny dreszcz. Charlotte w końcu otwarła oczy.
-Dlaczego kazałaś przestać?- spytał zaciekawiony.
-Pomyślmy...- udawała, że się zastanawia- Trochę boli.
-Twój sarkazm słabo wychodzi, kiedy jesteś taka osłabiona, ale masz rację. Muszę przestać, albo jeszcze coś zepsuję. Nie moja wina, że tak wyśmienicie smakujesz.
-Dzięki?
-Nie wysilaj się. Możesz już nic nie mówić?
Dziewczyna o dziwo ucichła. Obserwowała ruchy czarnookiego, który dobył coś ze swojej torby, która leżała bardzo blisko Charlotte. Odszedł kilka metrów dalej i wydawało się, że jest bardzo skupiony tym co robi. Lotte nie myśląc długo, wystawiła nogę w stronę torby. Próbowała zahaczyć butem tak, aby to przyciągnąć do siebie. Nie było to dość trudne. Trudniejszym okazała się próba wyjęcia noża z tej torby, gdyż Samael znowu związał jej dokładnie ręce. Liny były bardzo mocne, ale dziewczyna walczyła. Mężczyzna nie był zainteresowany co się u niej dzieje, ponieważ to co robił było bardzo ważne, coś czego nie mógł zepsuć. Minęło kilka minut, ale jak się okazało, lina się poluzowała. Spróbowała wyjąć swoją prawą rękę, gdyż była najbliżej torby, ale była też zraniona przez Samaela. Powstrzymywała jęki bólu, kiedy lina boleśnie wrzynała się w ranę. Jednak się udało- jedna ręka była uwolniona. Sięgnęła szybko po ostrze i schowała tak, żeby wyglądało, że dalej jest uwiązana. Skończyła w idealnym momencie, ponieważ Samael w tym momencie się odwrócił.
-Oh, słodka Charlotte- uśmiechnął się.
-Tak o mnie myślisz? Że jestem słodka?- improwizowała.
-Czemu pytasz?- chłopak zaczął powoli podchodzić do Charlotte.
-Wiesz, jestem po prostu ciekawa, czy gdybym nie była Tobie potrzebna, ale jednak byśmy się spotkali to co byś o mnie sądził...
-Tak sobie teraz myślę, że jesteś chyba najatrakcyjniejszą dziewczyną jaką widziałem na oczy- był coraz bliżej- Może, gdyby nie było takiej sytuacji, to nawet bym o Ciebie zabiegał- zaśmiał się pod nosem.
Zadziałało. Chłopak delikatnie się rozmarzył i mniej skupił na tym co miał zrobić. Zbliżał się do dziewczyny, a jak był wystarczająco blisko to uklęknął przed nią.
-Ty też jesteś całkiem przystojny.
-Widzę, że lubisz takie gierki- zaśmiał się, a dziewczyna nie wiedziała o co mu w tym momencie chodzi- Skarbię, ja już tyle żyję na tym świecie, że doskonale wiem, kiedy ktoś grzebie w mojej torbie i kradnie mój kochany nóż- ostatnie dwa słowa były bardzo brutalnie wypowiedziane.
Mężczyzna sięgnął do prawej ręki Charlotte i zabrał nóż. Zaśmiał się pod nosem i znowu na nią spojrzał.
-Też lubię się bawić- powiedział to i oblizał usta- Co powiesz na zabawę w chowanego? Ja Cię puszczam, liczę do dziesięciu i Cię szukam. Mamy chwile czasu i odmów nie przyjmuję, ale uważaj bo szukający może być trochę brutalny- kiedy to powiedział obrócił kilka razu ostrze w ręce.
Serce Charlotte zaczęło szybciej bić. Jej więzły zostały przecięte. Od razu zaczęła biec, a panującą w lesie ciszę przerwało głośne odliczanie Samaela. Biegła ile miała sił w nogach, chociaż była bardzo słaba. Biegnąc przez chaszcze porozrywały się jej spodnie i rośliny drażniły jej skórę. Choć uważała, że jest daleko to nadal słyszała wyraźne odliczanie. Pięć... Połowa czasu już minęła. Cztery... Charlotte zauważyła kilka patyków niedaleko. Trzy... Złapała ten najdłuższy i przełamała na pół, uzyskując bardzo ostrą jedną część. Dwa... Biegła dalej. Jeden... Jej dusza płakała tak samo jak i oczy. Zero... Całkowita cisza ogarnęła las. Lotte jak najciszej mogła poruszała się po lesie. Obserwowała wszystko wokół.
-Charlotte! Znajdę Cię!
Co chwila jakiś szelest przy Lotte. Oparła się o drzewo, próbując złapać oddech. Na jej policzkach pojawiały się łzy. Dziewczyna była bardzo blada, jednak jej policzki zdobiły mocne rumieńce, osłabienie i bieg nie są najlepszą rzeczą jaką można robić, ale to tylko zostało jej. Zaczęła biec dalej, kiedy poczuła jak jej nogę przecina coś ostrego. Krzyknęła i upadła. Rozległ się śmiech. Lotte spojrzała na bardzo głęboką ranę, z której zaczęła lecieć krew.
-Zabawa się dopiero zaczyna!
Dziewczyna wstała i próbowała biec dalej, jednak nie było to łatwe. Podbierała się o każde drzewo. Słyszała, że coś za nią podąża. Kurczowo trzymała patyk w lewej ręce.
-Ale ty słaba jesteś- zaśmiał się Samael.
Charlotte zorientowała się, że wróciła na tą samą polanę. Zapłakała w duszy, za to że tak łatwo dała się zmanipulować. Szła skrajem polany, aby podpierać się nadal o drzewa. W pewnym momencie kroki za nią stały się bardzo wyraźne. Odwróciła głowę, a sam widok mroził krew w żyłach. Zabójca, psychopata, demon z zakrwawionym ostrzem w ręku z wymalowanym na twarzy diabelskim uśmiechem. Charlotte zaczęła krzyczeć, jakby miało jej to pomóc. Spróbowała biec, ale poczuła jak coś ostrego wbija się w jej lewe ramię. Jej krzyk można było słyszeć wszędzie. Łzy lały się potokiem. Wokół niej pełno krwi. Wypuściła patyk. Upadła na ziemię i krzyczała dalej. Ból, jakiego nigdy nie czuła. Wyjęła nóż z ramienia, jednak to spowodowało jeszcze większy ból. Mężczyzna nachylił się nad Charlotte i odwrócił jej ciało, tak aby leżała na plecach. Jej twarz wyglądała przerażająco, Oczy i policzki czerwone od łez, czoło i szczęka były ozdobione drobnymi ranami, które wywoływał rośliny, kiedy dziewczyna się przewracała. Miała spocone czoło, do którego przyklejały się pasma włosów. Dziewczyna wiła się trochę od bólu.
-Myślę, że to już czas...
-Ja też tak myślę- powiedziała dziewczyna.
Kiedy on nie widział, ta złapała srebrny nóż i wbiła mu w serce. Mężczyzna nic już nie zdążył zrobić. Był oniemiały, nie spodziewał się tego. Padł z otwartymi oczami obok dziewczyny. Nie żył... Po prostu go zabiła. Charlotte spojrzała na niego i zamknęły się jej oczy. Czy to mogło być takie proste? Nie, nie było... Ciemność.
3/3

CZYTASZ
The Marauders
Fanfiction"Los to byt, któremu nie można się przeciwstawić. Każdy ma jakiś swój scenariusz, jednak zawsze można go ulepszyć" Czasami stają się rzeczy nieodwracalne, na które nie można wpłynąć. Zmieniają one życie, czasami stanowią barierę lub wywołują problem...