Notka informacyjna na dole.
Zielony blask i krzyk. Oczy nagle się otworzyły. Charlotte otaczało jasne i przestronne pomieszczenie. Skrzydło Szpitalne. Wzięła kilka głębokich oddechów, nie zauważając nawet siedzących obok Huncwotów.
-Otty- zaczął cicho Syriusz, obserwując ją szarymi tęczówkami.
Do łóżka podeszła Pani Pomfrey. Zapytała się o jej samopoczucie, a gdy usłyszała pozytywną odpowiedź, odeszła zostawiając nastolatków samych. Charlotte popatrzyła z ukosa na chłopaków. Każdy był zmartwiony, ale w oczach Jamesa krył się jakiś rodzaj złości.
-Miałaś powiedzieć, jak poczujesz się słabiej- powiedział cicho Remus.
-Nie chciałam was martwić- odpowiedziała szczerze- Poza tym nic się nie stało.
-Nic się nie stało- powtórzył Black.
-Po prostu nie lubię widoku krwi, dobra? Nic się poważnego nie stało. Było minęło, każdemu się zdarza.
Pani Pomfrey znowu podeszła do młodzieży.
-Panna Potter, jeśli się już dobrze czuje to może wyjść- uśmiechnęła się ciepło kobieta- Ale wieczorem po kolacji przyszłabyś do mnie się jeszcze pokazać. Dobrze, kochana?
-Tak, dziękuję- Charlotte niepewnie wstała i posłała pielęgniarce wielki uśmiech.
Huncwoci z brunetką powolnym krokiem wyszli ze Skrzydła Szpitalnego. Syriusz delikatnie ją obejmował, jednak James przerwał chwilę.
-Chłopaki, wyprzedzicie nas?- zapytał okularnik- Potrzebuję porozmawiać z Lotte, jak to rodzeństwo.
Remus i Syriusz wymienili się spojrzeniami, ale po chwili pokiwali głowami i cała trójka szybszym tempem udała się korytarzami w stronę Pokoju Wspólnego Gryffindoru. James spojrzał na siostrę i po chwili ciszy wolnym krokiem zaczęli przemierzać korytarze.
-O czym chciałeś porozmawiać?
-Przecież ty, Lotte, nigdy nie mdlałaś na widok krwi, przecież ile razy to się przy Tobie przeciąłem i to tak z obfitym wylewem krwi- zaczął powoli.
-Najwyraźniej się zmieniło coś.
-Lotte- po głosie można było poznać, że chłopak wyraźnie się spiął- Nie myślałaś może, że...
-Nie, James, nie!- przerwała mu gwałtownie- Po prostu nie lubię krwi, jasne? Jeszcze mi każesz do Dumbledore'a iść i poprosić o dodatkowy rok w domu? Nie, James. Teraz mnie już nic nie powstrzyma. Nie musisz się martwić- jęknęła.
-No nie jestem taki pewien.
-Czy za każdym razem jak spadasz z miotły to Dumbledore rozważa czy posłać Cię do Munga z potłuczeniem lub do domu, jeśli rozbiłeś sobie brew?
Brunet na chwilę się uciszył.
-Lotte, mówisz nie martw się, ale wiesz, jaka jest sytuacja.
-Właśnie nie wiem, przecież rodzice mi nie chcą powiedzieć. A co, Tobie powiedzieli?- zapytała oskarżycielskim tonem.
-Wiesz doskonale, że nie. Gdybym wiedział, to bym Ci powiedział. Wiem, jak Tobie na tym zależy.
-Wiem...- odpowiedziała cicho i resztę drogi się nie odzywali.
Wielka Sala zapełniona była uczniami. Huncwotom poprawił się humor. Ich śmiech rozbawiał nawet jedzących kolację nauczycieli. Charlotte, siedząca naprzeciw Syriusza, kopała go po nogach, jednak i ten nie pozostawał dłużny. Potter robił jakieś dziwne miny w stronę Remusa i Petera, przez co oni co chwila wybuchali śmiechem. W pewnym momencie Lotte uspokoiła się i obserwowała uważnie coś co było za Syriuszem.

CZYTASZ
The Marauders
Fanfiction"Los to byt, któremu nie można się przeciwstawić. Każdy ma jakiś swój scenariusz, jednak zawsze można go ulepszyć" Czasami stają się rzeczy nieodwracalne, na które nie można wpłynąć. Zmieniają one życie, czasami stanowią barierę lub wywołują problem...