20. Jak brat z bratem

635 44 5
                                    

Notka informacyjna na dole.


          Zielony blask i krzyk. Oczy nagle się otworzyły. Charlotte otaczało jasne i przestronne pomieszczenie. Skrzydło Szpitalne. Wzięła kilka głębokich oddechów, nie zauważając nawet siedzących obok Huncwotów.

   -Otty- zaczął cicho Syriusz, obserwując ją szarymi tęczówkami.

Do łóżka podeszła Pani Pomfrey. Zapytała się o jej samopoczucie, a gdy usłyszała pozytywną odpowiedź, odeszła zostawiając nastolatków samych. Charlotte popatrzyła z ukosa na chłopaków. Każdy był zmartwiony, ale w oczach Jamesa krył się jakiś rodzaj złości.

   -Miałaś powiedzieć, jak poczujesz się słabiej- powiedział cicho Remus.

   -Nie chciałam was martwić- odpowiedziała szczerze- Poza tym nic się nie stało.

   -Nic się nie stało- powtórzył Black.

   -Po prostu nie lubię widoku krwi, dobra? Nic się poważnego nie stało. Było minęło, każdemu się zdarza.

Pani Pomfrey znowu podeszła do młodzieży.

   -Panna Potter, jeśli się już dobrze czuje to może wyjść- uśmiechnęła się ciepło kobieta- Ale wieczorem po kolacji przyszłabyś do mnie się jeszcze pokazać. Dobrze, kochana?

   -Tak, dziękuję- Charlotte niepewnie wstała i posłała pielęgniarce wielki uśmiech.

Huncwoci z brunetką powolnym krokiem wyszli ze Skrzydła Szpitalnego. Syriusz delikatnie ją obejmował, jednak James przerwał chwilę.

   -Chłopaki, wyprzedzicie nas?- zapytał okularnik- Potrzebuję porozmawiać z Lotte, jak to rodzeństwo.

Remus i Syriusz wymienili się spojrzeniami, ale po chwili pokiwali głowami i cała trójka szybszym tempem udała się korytarzami w stronę Pokoju Wspólnego Gryffindoru. James spojrzał na siostrę i po chwili ciszy wolnym krokiem zaczęli przemierzać korytarze.

   -O czym chciałeś porozmawiać?

   -Przecież ty, Lotte, nigdy nie mdlałaś na widok krwi, przecież ile razy to się przy Tobie przeciąłem i to tak z obfitym wylewem krwi- zaczął powoli.

   -Najwyraźniej się zmieniło coś.

   -Lotte- po głosie można było poznać, że chłopak wyraźnie się spiął- Nie myślałaś może, że...

   -Nie, James, nie!- przerwała mu gwałtownie- Po prostu nie lubię krwi, jasne? Jeszcze mi każesz do Dumbledore'a iść i poprosić o dodatkowy rok w domu? Nie, James. Teraz mnie już nic nie powstrzyma. Nie musisz się martwić- jęknęła.

   -No nie jestem taki pewien.

   -Czy za każdym razem jak spadasz z miotły to Dumbledore rozważa czy posłać Cię do Munga z potłuczeniem lub do domu, jeśli rozbiłeś sobie brew?

Brunet na chwilę się uciszył.

   -Lotte, mówisz nie martw się, ale wiesz, jaka jest sytuacja.

   -Właśnie nie wiem, przecież rodzice mi nie chcą powiedzieć. A co, Tobie powiedzieli?- zapytała oskarżycielskim tonem.

   -Wiesz doskonale, że nie. Gdybym wiedział, to bym Ci powiedział. Wiem, jak Tobie na tym zależy.

   -Wiem...- odpowiedziała cicho i resztę drogi się nie odzywali.


          Wielka Sala zapełniona była uczniami. Huncwotom poprawił się humor. Ich śmiech rozbawiał nawet jedzących kolację nauczycieli. Charlotte, siedząca naprzeciw Syriusza, kopała go po nogach, jednak i ten nie pozostawał dłużny. Potter robił jakieś dziwne miny w stronę Remusa i Petera, przez co oni co chwila wybuchali śmiechem. W pewnym momencie Lotte uspokoiła się i obserwowała uważnie coś co było za Syriuszem.

The MaraudersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz