7. Mecz

991 62 12
                                    

          -Lotte, namów Lily, żeby przyszła na mecz- powiedział James.

Właśnie trwało śniadanie, a po nim miał odbyć się mecz Quidditcha Gryffindor kontra Slytherin. Wiele osób obstawiało zakłady, niektórzy docinali przeciwnemu domowi, a inni nawet zaczęli kibicować i wiwatować.

   -Na pewno przyjdzie- oznajmiła spokojnie dziewczyna, po czym wzięła łyk wody- Mamy się spotkać zaraz, a później ja dołączę do was, a ona do... do kogoś innego.

   -Do kogo, dokończ to Charlotte dla własnego dobra- zaczął grozić Potter.

   -A jak myślisz, James?- dołączył się Syriusz- Mecz ze Slytherinem, idealna okazja by się spotkać ze ślizgońskim przyjacielem.

Okularnik zaczął gryźć wewnętrzną stronę policzka i rozciągnął szyję. Wstał, wyraźnie się trochę zdenerwował.

   -Nabije tyle punktów, że wszyscy się tak zdziwią, że Wycierus już nigdy nie spojrzy w oczy żadnemu Gryfonowi, nawet Evans.

Gdy to powiedział zaczął podążać w stronę wyjścia z Wielkiej Sali. Przy samym wyjściu dołączył do niego Gryfon z drużyny i razem udali się w stronę szatni.

   -Kiedy mu odbiło na punkcie Lily?- nachylił się Remus- Rok temu to widać było, że się trochę bawi, albo że się trochę zauroczył, teraz to sam nie wiem...

   -Mi to wygląda na poważnie- powiedział Syriusz.

   -Ale nie dla Lily- dodała Charlotte- Ona... Zraziła się trochę... Jeżeli James naprawdę mówi o niej na poważnie to będzie musiał czekać. Musi też wiedzieć, że od razu jego dziewczyną nie zostanie- dziewczyna wstała- Teraz idę się spotkać z Lily. Zobaczymy się przy trybunach.

Uśmiechnęła się do chłopaków i opuściła salę. Przed Wielką Salą już czekała na nią Evans.

   -Hej- przywitała się Ruda i przytuliła Charlotte- Jak tam?

   -Od rana nic się nie zmieniło. A u Ciebie?

Dziewczyny zaczęły przemierzać korytarze. Na korytarzach nie było wielu uczniów. W większości byli to uczniowie domu Godryka i Salazara, którzy powoli zmierzali w stronę stadionu.

   -Tak samo. Chociaż już się zdążyłam zdziwić, bo zobaczyłam, że twój brat się nieźle na kogoś wściekł.

   -A no tak. Trochę się zdenerwował.

   -Na kogo?

   -Na takiego z drużyny, ale nie pamiętam jego imienia- skłamała- Miał przyjść chyba coś dać Jamesowi, albo powiedzieć. Nie wiem, nie mieszam się co się dzieje wewnętrznie w drużynie, skoro w niej nie jestem. A zmieniając temat, idziesz na mecz, co nie?

   -No tak, mówiłam Ci chyba, że później dołącza do mnie Severus, chcesz z nami iść?- zapytała co trochę zdziwiło Lotte.

   -Przepraszam, ale umówiłam się z chłopakami wcześniej.

   -Nic się nie dzieje. 

   -Jaki jest Severus? Zawsze zastanawiałam się, bo myślałam, że Ślizgoni są tacy trochę niemili, a ty tak dużo z nim rozmawiasz.

Ruda zaśmiała się.

   -Severus jest inny, tak myślę. W każdym względzie. Poza tym, znałam się z nim zanim zaczęliśmy naukę. Mieszka niedaleko mnie. Jakoś rok przed Hogwartem go spotkałam i on mi powiedział, że jestem niezwykła. W sensie, że czarownica- wytłumaczyła szybko.

   -To faktycznie już trochę długo.

   -Był dla mnie taki miły i jak zrozumiał, że jesteśmy w innych domach to się załamał trochę. Do tego czasu mało z kim rozmawia ze swojego domu. Jest dla mnie bliski- dodała cicho.

The MaraudersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz