-Lotte, namów Lily, żeby przyszła na mecz- powiedział James.
Właśnie trwało śniadanie, a po nim miał odbyć się mecz Quidditcha Gryffindor kontra Slytherin. Wiele osób obstawiało zakłady, niektórzy docinali przeciwnemu domowi, a inni nawet zaczęli kibicować i wiwatować.
-Na pewno przyjdzie- oznajmiła spokojnie dziewczyna, po czym wzięła łyk wody- Mamy się spotkać zaraz, a później ja dołączę do was, a ona do... do kogoś innego.
-Do kogo, dokończ to Charlotte dla własnego dobra- zaczął grozić Potter.
-A jak myślisz, James?- dołączył się Syriusz- Mecz ze Slytherinem, idealna okazja by się spotkać ze ślizgońskim przyjacielem.
Okularnik zaczął gryźć wewnętrzną stronę policzka i rozciągnął szyję. Wstał, wyraźnie się trochę zdenerwował.
-Nabije tyle punktów, że wszyscy się tak zdziwią, że Wycierus już nigdy nie spojrzy w oczy żadnemu Gryfonowi, nawet Evans.
Gdy to powiedział zaczął podążać w stronę wyjścia z Wielkiej Sali. Przy samym wyjściu dołączył do niego Gryfon z drużyny i razem udali się w stronę szatni.
-Kiedy mu odbiło na punkcie Lily?- nachylił się Remus- Rok temu to widać było, że się trochę bawi, albo że się trochę zauroczył, teraz to sam nie wiem...
-Mi to wygląda na poważnie- powiedział Syriusz.
-Ale nie dla Lily- dodała Charlotte- Ona... Zraziła się trochę... Jeżeli James naprawdę mówi o niej na poważnie to będzie musiał czekać. Musi też wiedzieć, że od razu jego dziewczyną nie zostanie- dziewczyna wstała- Teraz idę się spotkać z Lily. Zobaczymy się przy trybunach.
Uśmiechnęła się do chłopaków i opuściła salę. Przed Wielką Salą już czekała na nią Evans.
-Hej- przywitała się Ruda i przytuliła Charlotte- Jak tam?
-Od rana nic się nie zmieniło. A u Ciebie?
Dziewczyny zaczęły przemierzać korytarze. Na korytarzach nie było wielu uczniów. W większości byli to uczniowie domu Godryka i Salazara, którzy powoli zmierzali w stronę stadionu.
-Tak samo. Chociaż już się zdążyłam zdziwić, bo zobaczyłam, że twój brat się nieźle na kogoś wściekł.
-A no tak. Trochę się zdenerwował.
-Na kogo?
-Na takiego z drużyny, ale nie pamiętam jego imienia- skłamała- Miał przyjść chyba coś dać Jamesowi, albo powiedzieć. Nie wiem, nie mieszam się co się dzieje wewnętrznie w drużynie, skoro w niej nie jestem. A zmieniając temat, idziesz na mecz, co nie?
-No tak, mówiłam Ci chyba, że później dołącza do mnie Severus, chcesz z nami iść?- zapytała co trochę zdziwiło Lotte.
-Przepraszam, ale umówiłam się z chłopakami wcześniej.
-Nic się nie dzieje.
-Jaki jest Severus? Zawsze zastanawiałam się, bo myślałam, że Ślizgoni są tacy trochę niemili, a ty tak dużo z nim rozmawiasz.
Ruda zaśmiała się.
-Severus jest inny, tak myślę. W każdym względzie. Poza tym, znałam się z nim zanim zaczęliśmy naukę. Mieszka niedaleko mnie. Jakoś rok przed Hogwartem go spotkałam i on mi powiedział, że jestem niezwykła. W sensie, że czarownica- wytłumaczyła szybko.
-To faktycznie już trochę długo.
-Był dla mnie taki miły i jak zrozumiał, że jesteśmy w innych domach to się załamał trochę. Do tego czasu mało z kim rozmawia ze swojego domu. Jest dla mnie bliski- dodała cicho.

CZYTASZ
The Marauders
Fanfiction"Los to byt, któremu nie można się przeciwstawić. Każdy ma jakiś swój scenariusz, jednak zawsze można go ulepszyć" Czasami stają się rzeczy nieodwracalne, na które nie można wpłynąć. Zmieniają one życie, czasami stanowią barierę lub wywołują problem...