Stan, szedł na spotkanie ze swoim najlepszym przyjacielem. W końcu nie może zmarnować soboty na bezczynnym leżeniu i nic nie robieniu.
Wolał wyjść, spędzić miło czas, przy tym plotkując wesoło. Widział, że zbliża się do małej kawiarenki, która była miejscem ich spotkania z Eddiem.Otwierając drzwi, spowodował cichy dzwonek. Oczy klientów skierowały się na niego, a wśród nich przy jednym stoliku dostrzegł Eddiego. Dostrzegł również gotowe zamówienie na stoliku, co oznaczało, że mniejszy wyręczył Stana w opłatach. Uris, za każdym razem zamawiał to samo i nawet nie miał zamiaru tego zmieniać.
Bez słowa usiadł naprzeciwko chłopaka, który wyglądał całkiem inaczej niż zwykle. Duże wory pod oczami zwróciły uwagę blondyna, tak jak zamyślone spojrzenie chłopaka. Luźna koszulka, odkrywająca obojczyki również nie była w stylu mniejszego.
—Żyjesz?—spytał, przyciągając do siebie talerz z ciastem truskawkowym.
—Chyba—niewyraźy pomruk wydostał się z jego ust.
Spojrzał na część stołu mniejszego, na którym znajdowała się tylko herbata. Nie rozumiał czemu nie zamówił sobie ciasta, skoro była to jego ulubiona kawiarnia.
—Nic nie zjesz?—zmarszczył brwi, obserwując przyjaciela.—Uwielbiasz przecież ciasta stąd!
—Nie tak głośno, ludzie się patrzą—zaśmiał się cicho, zatapiając wzrok w herbacie.—Nie wyspałem się i nie mam apetytu.
Mimo, że Stanley okropnie się martwił, nie chciał jeszcze bardziej zmęczyć Eddiego swoim gadaniem. Przekroił kawałek ciasta, kierując w stronę swoich ust. Zasnatawiał się chwilę nad tematem rozmowy, gdy w końcu przypomniał sobie o wycieczce.
—Nie mogę się doczekać wycieczki—zaczął, na co niższy przytaknął.
—Może być—zrobił przerwę w zdaniu, jakby poszukiwał odpowiedniego słowa—ciekawie.
—Ciekawią to mnie pokoje—zaśmiał się cicho, słysząc również chichot bruneta.
—Jest ktoś z kim szczególnie chciałbyś mieć pokój?—spytał Eddie, subiektywnie poruszając brwiami.
—Poza tobą? Pokój z jąkałą mógłby być całkiem fajnym wyjściem—uśmiechnął się nieśmiale, jednak Eddie zareagował całkiem inaczej. Zakrztusił się swoją herbatą, zwracając na siebie uwagę chyba każdego w lokalu.—Wszystko dobrze, Eddie?
—Tak—powiedział, zdecydowanie za szybko.—Podoba ci się Bill?
Eddie, był na siebie zły za tak bezpośrednie pytanie. Mógł lepiej to obrać w słowa, a nie na niego naskakiwać.
—Co?—zmarszczył brwi, nierozumiejąc powodu dla którego ten mógł o to pytać. Szczególnie, że nie czuł nic takiego do Bill'a. Uważał, że jest porządny, a przy tym zabawny. Nic więcej.—Chodziło mi, że lubię spędzać z nim czas. Coś nie tak z Bill'em?
Dostrzegł jak przez bruneta przechodzi delikatny dreszcz, co tylko dodało mu zmartwień.
Eddie, wyglądał jakby myślał nad odpowiedzią. Ufał Stanowi i wiedział, że jeśli powie o uczuciach Richiego, ten zatrzyma to dla siebie. Ale nawet jeśli nie darzył okularnika sympatią nikomu nie życzył złamanego serca. Wiedział jaki to ból i gdyby tylko mógł zapobieg, by wszelkim bolesnym sprawą sercowym.
—Nie, wszystko z nim w porządku.
***
Richie, leżał na swoim łóżku wpatrując się w sufit. Przed oczami cały czas miał specyficzny wyraz twarzy Eddiego, oraz dziwny ton głosu. Poza tym, jak mógł być tak głupi żeby pozwolić mu odkryć swój mały sekret? Może i nie miał na to wpływu, ale gdyby ukrył zeszyt lepiej nigdy nie byłoby tego problemu.
Westchnął, przecierając oczy. Był padnięty, jednak miał ważne rzeczy na głowie. Takie jak co najmniej nauka fizyki.
Musiał przyznać, że notatki sporządzone przez Eddiego były niesamowite. Wiele różnych barw, z długimi, a przy tym prostymi wytłumaczeniami, były dla niego idealne. Pierwszy raz od dawna poczuł, że fizyka nabiera sensu.
Nie mógł uwierzyć, że to właśnie przez tego głupiego kretyna. Nie zamierzał zmieniać ich relacji, dla niego nienawiść żywiona do chłopaka, była bez możliwości zmiany.
W końcu i tak pewnie zawali te fizykę.
_________________________________________
1:25 wstawiam rozdział hahah
Była chęć nocnego rozdziału u was, więc macie
CZYTASZ
Fucking Tozier || Reddie
FanfictionGdzie Eddie i Richie nienawidzą się do granic możliwości, ale los uwielbia łączyć ich drogi razem.