Chłopcy, wracali od domu Wesley'a w ciszy. Nie wiedzieli nawet jak zacząć rozmowę. Stanley, cały czas płakał, jakby odnalazł swoje dziecko po miesięcznym zniknęciu, a reszta czekała aż się uspokoi. Wreszcie Stan, który szedł wyjątkowo blisko Eddiego, skrzywił się.—Dziwnie pachniesz.
Zaciekawiony Mike, podszedł do chłopaka, przysuwając nos do jego włosów. Wiedział, że Wesley ma dziwne pomysły, więc czując specyficzny zapach, już wiedział do czego doszło.
—Jaraliście z Wesley'em?—spytał, zapominając, że obok jest Stan. Zaraz mentalnie sobie przywalił, wiedząc w jaką panikę może wpaść blondyn.
—Co robili?—Stan, uniósł brwi, otwierając lekko usta.—Edward Kaspbrak, czy ty jarałeś z Wesley'em, nie wiem jak ma na nazwisko?
Eddie,westchnął, przegryzając wargę. Kiwnął głową, czekając na wybuch Stana, co oczywiście nastąpiło od razu. Krzyki blondyna, rozniosły się po całej ulicy, w których zawarte były liczne bluźnierstwa i kazania. Nie zauważył nawet, gdy Eddie odszedł na bok. Szedł koło Richiego, nic nie mówiąc, co jakiś czas spoglądając na okularnika. Słyszał z tyłu, że Bill próbował uspokoić Stana, który przeżywał szok rodzicielski.
—Jest dobrze?—spytał w pewnym momencie Richie, na tyle cicho, że tylko on to słyszał.
—Mogło być lepiej, ale żyje.
Szli dalej w ciszy, gdy Eddie poczuł, że okularnik go obejmuje. Przyciągnął chłopaka bliżej siebie, obejmując mocno w tali. Nic nie powiedzieli, zwyczajnie szli w taki sposób. Gdy Eddie poczuł się pewniejszy siebie, oparł głowę o chłopaka.
Zdecydowanie uwielbiali bliskość drugiego.
***
Eddie, zatrzymał się przez wielką placówką, bojąc się swojego szkolnego dnia. Zacisnął małe rączki mocniej na plecaku, przymykając oczy. Wszedł do budynku, już ma wstępie spotykając się z różnymi spojrzeniami ze strony uczniów. Przygryzł wargę, widząc, że dzielą się różnymi szeptami między sobą. Postanowił skupić się na drodze, gdy wysoka osoba stanęła przed nim.
—Jakie mam szczęście, że na wstępie cię spotkałem—obcy chłopak, uśmiechnął się szeroko, kładąc dłoń na jego ramieniu.—Robisz coś dziś w nocy?
Eddie, już miał zamiar coś mu odpowiedzieć, gdy poczuł jak ktoś zrzuca dłoń chłopaka z jego ramienia.
—Na pewno nic z tobą—Welsey, wyszedł zza jego pleców, krzywiąc się na widok chłopaka.—Naprawdę, tyko tacy chłopcy są w naszej szkole? Cieszę się, że jednak w was nie gustuje—wziął mniejszego pod swoje ramię, odchodząc dalej. Obejrzał się za siebie, sprawdzając, czy nikt nie idzie za nimi.—Jak mija ci początek dnia, Eddie?—spytał, odsuwając się od niego.
—Jak widać, interesująco—westchnął, spuszczajac wzrok. Poczuł dłoń chłopaka na głowie, która zniszczyła jego fryzurę.—A tobie?
—Jak narazie,jest dobrze. Zamierzam dziś porozmawiać z tą dziewczyną—mocno nakreślił przedostatnie słowo, uśmiechając się szeroko.
—Zdradzisz mi kim ona jest?
—Może później—zaśmiał się, robiąc krok w bok.—Mam teraz chemię.
—Z atrakcyjną dla ciebie nauczycielką?
—Dokładnie! Dlatego widzimy się potem!
Patrzył jak chłopak wesoło odbiega, machając mu. Nie wiedział, że zapoznanie się z kimś na imprezie może mieć tak dobre wpływy na przyszłość. Polubił go, wydawał mu się mniej idealny niż wszyscy. Jak wycięta osoba z obrazka, wklejona do całkiem innego świata.
Całej sytuacji od boku Richie, któremu nie podobała się nagła bliskość między nimi. Przecież ten chłopak był mu praktycznie obcy, a już z nim jarał! Mógł mu zrobić krzywdę, czy cokolwiek innego. Widząc jak Kaspbrak macha mu na pożegnanie, musiał wkroczyć do akcji. Podszedł do chłopaka od tyłu, obejmując go. Widząc, że spiął mięśnie w swoim ciele, od razu go puścił przekręcając w swoją stronę.
—To tylko ja, Eds—uśmiechnął się czule, co chłopak odwzajemnił.
—Richie—chłopak, przeciągnał ostatnią literę imienia chłopaka, uderzając go w ramię.—Co cię tu sprowadza?
—Zapewne lekcje—stwierdził, uśmiechając się szeroko.—Chcesz mi towarzyszyć w drodze do klasy?
—Mogę ci towarzyszyć w drodze do ołtarza—powiedział bezmyślnie, zaraz zakrywając twarz rękoma.—Chodźmy do tej klasy.
—Tym ołtarzem wcale nie pogardze—mruknął Richie, śmiejąc się wesoło.
Śmiech okularnika z każdym dniem był dla niego coraz piękniejszy.
***
Richie i Eddie, szli ma stołówkę, szukając swoich przyjaciół. Chłopcy, wyszli później z klasy, więc znalezienie ich było dużym wyzwaniem. Rozglądali się wokół, gdy przez ich oczami stanęła ostatnia osoba jaką Eddie chciałby teraz widzieć.
—Richie, czemu chodzisz z kimś tak łatwym razem przez korytarz?—Connor, spojrzał na niego z wyrzutem, krzywiąc się.
Eddie, nie chcąc powtórzyć sytuacji z ostatniego dnia, ukrył się za plecami Richiego. Okularnik, jedną dłonią chwycił jego talie, pozwalając mu się cofnąć.
—Nie mów tak o nim, proszę. Connor, to co zrobiłeś nie było w porządku, daj sobie spokój już—chwycił Eddiego za nadgarstek, starając się wyminąć blondyna. Connor, wyraźnie poirytowany złapał chłopaka za drugą rękę, przyciągając w swoją stronę.
—Richiemu też obciągasz?—spytał, odpychając chłopaka z całej siły.—Jebcie się—burknął, idąc w przeciwnym kierunku.
Richie, pomógł wstać mniejszemu, podając swoją dłoń. Ich spojrzenia się spotkały, a oboje posłali sobie lekkie uśmiechy. Ich ręce tkwiły dalej w uścisku, na co całkowicie nie zwracali uwagi.
Całą piękna chwilę przerwał Gretta, która wyłoniła się zza pleców Richiego.
—Uważaj, podobno pieprzy się z każdym—puściła mu oczko, odchodząc radośnie. Skierowali swój wzrok na nią, puszczając swoje dłonie.
—Wariatka—mruknął Rich, kręcąc głową z niedowierzaniem.
—Właściwie to Rich, chciałem spytać—Eddie, zrobił małą przerwę w zdaniu jakby nie był czegoś pewny—nadal chcesz jutro przyjść, prawda?
—Pewnie, że chce—Richie, posłał mu najpiękniejszy uśmiech jaki mógł, ponownie ruszając w stronę stołówki.
Jedyne co poprawiało mu humor to myśl o środzie.
_________________________________________
Wylałam emocje na wattpada i wyszło wsumie spoko
Macie nocny, chyba, że coś mnie natchnie o 2 w nocy to coś napisze
CZYTASZ
Fucking Tozier || Reddie
FanfictionGdzie Eddie i Richie nienawidzą się do granic możliwości, ale los uwielbia łączyć ich drogi razem.