Rozdział 10

2.8K 185 331
                                    


—Jesteś już spakowany?—głos Stana, rozbrzmiał w słuchawce telefonu.

—Dzwonisz tylko po to żeby się tego dowiedzieć?—Eddie, zaśmiał się cicho. Odbierając telefon, myślał, że chodzi o coś ważniejszego.—Właśnie się pakuje—powiedział, wkładając kolejne ubrania do walizki.

Wyjazd był już jutro z rana, co się z tym wiąże, każdy był podekscytowany. A co dopiero Stan, który uwielbiał wycieczki. Blondyn, nie mógł się doczekać, mówiąc o tym co drugie słowo. Musiał jakoś pokazać swój entuzjazm.

—W takim razie nie będę ci przeszkadzać!

—Nie przeszka—słowa chłopaka, przerwał charakterystyczny dźwięk, po którym już wiedział, że Stan się rozłączył—dzasz—dokończył, patrząc na walizkę.

Westchnął, odrzucając telefon na bok. Sięgnął ręka po ogromną bluzę, wrzucając ją do walizki. Wiedział, że mógłby wziąć mniej ubrań, jednak jego matka musiała mieć świadomość, że wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Widząc na samym tyle szafy, czarną skórzaną kurtkę, skrzywił się. Nie potrzebował wspomnień o swojej pierwszej nieudanej miłości. Zamknął szafę, przeciągając walizkę na środek pokoju. Tak narodził się nowy problem, mianowicie nie miał pojęcia jak ją zapnię. Ilość rzeczy w walizce, była przerażająca. Od strety różnych leków, po ogromnę paczki chusteczek. Mówiąc szczerze, myślał, że ma tam dosłownie wszystko. W razie wypadku zamiast slużb, wystarczyłaby jego walizka.

Mógł poprosić swoją mamę żeby na niej usiadła, ale nie wiedział jak to się skończy.

Postanowił więc sam spróbować.

Usiadł na walizce, chaotycznie ruszając się w różne strony. Był lekki i praktycznie chudszy od większości jego otoczenia, więc zamknięcie walizki, poprzez jego nacisk ciała nie było zbyt skuteczne. Chłopak, jednak się nie poddał. Chwycił suwak, szarpiąc z każdej strony, byleby go przeciągnąć. Nie wiedział ile już próbuje, ważne żeby wreszcie suwak ruszył.

Gdy wreszcie mu się udało, opadł zmęczony na podłogę. Na myśl, że przy powrocie znów będzie z nią walczył, już miał dość. Naprawdę czuł, że to będą ciekawe dni.

***

—Eddie! Spóźnimy się przez ciebie!—załamany Stan, szedł z chłopakiem w stronę miejsca wyjazdu.

Gdyby nie on Eddie pewnie teraz dalej, by spał. Mniejszy, czuł się tak dobrze w swoim łóżku, że zapomniał o wyjeździe.

—Spać—burknął, po czym przeciągle ziewnął.—Poza tym, nie przesadzaj, widzę już autokar.

Stanley, powiedział coś pod nosem, jednak Eddie był zbyt zajęty myśleniem o spaniu, żeby cokolwiek zrozumieć. W końcu jakim prawem ktoś wyciąga go z ciepłego łóżka, kiedy on śpi w najlepsze. Dostrzegł jąkałe w tłumie, który trzymał znacznie mniejszą walizkę od te jego. Prawdopdobnie nikt nie przebije go w kwestii wielkości. Nie mógł nawet sam jej wziąć, więc Stan ciągnął obie walizki. Chociaż zanim zrobił jakikolwiek krok z nią, trochę minęło.

—J-jesteście—Bill, podszedł do dwójki chłopców, uśmiechając się delikatnie.

—Jasne, że tak—Stan, od razu się rozchmurzył, pokazując chłopakowi swój uśmiech. Eddie, przewrócił oczami widząc, że jego przyjaciel już kompletnie zadurzył się w Bill'u.

W którym przy okazji był zakochany jego wróg, Richie.

Ale co mógł zrobić? Zabronić przyjacielowi miłości, ze względu na uczucia Richiego? To normalne, że bardziej zależało mu na szczęściu Stana. Poza tym okularnik przecież nie chciał, by ten mówił o tym dalej. Wolał nic nie mówić na ten temat, niż niepotrzebnie zamieszać.

Fucking Tozier || ReddieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz