Rozdział 31

2K 146 435
                                    


—Skoro mnie kochasz, to czemu do mnie nie wrócisz?—Eddie, zacisnął dłonie na koszulce chłopaka.

—Eddie, chciałbym, ale nie myślisz, że to trochę za szybko?

Chłopak, wiedział, że dyskusja z pijanym chłopakiem, dużo mu nie da, ale nie mógł go odtrącić. Czuł, że jego koszulka robi się mokra od łez mniejszego, więc odsunął go od siebie.

—Wszystko dobrze?—spytał, ścierając łezki z jego policzków.

—Rich, pocałuj mnie, proszę—burknął, zarzucając ręce na jego kark.

Tozier, odsunął się od niego, zdejmując z siebie ręce mniejszego. Spojrzał na niego, lekko się uśmiechając.

—Jesteś pijany. Nie wiem, czy naprawdę tego chcesz.

Patrzył na mniejszego, który chyba poczuł się urażony. Eddie, zmarszczył nos, zarzucając krótkimi włosami. Wyminął wysokiego chłopaka, chwiejnym i dość nierównym krokiem, ale wyminął, przechodząc do drzwi.

—To znajdę kogoś innego—wytchnął język, uciekając z pokoju.

Richie, stał jeszcze chwilę, próbując zrozumieć słowa chłopaka. Zdał sobie sprawę, że mniejszy po alkoholu naprawdę jest nieprzewidywalny. Wybiegł za nim, szukając go wzrokiem, gdy wreszcie zobaczył małą posturę wchodzącą na parapet.

—Panie i panowie, proszę o ponowną uwagę! Właśnie ten drań—wskazał palcem na okularnika—wziął ze mną rozwód.

Większość osób w pomieszczeniu wydała z siebie zszokowany dźwięk, jakby dowiedzieli się, że ich ulubiona para z sierialu się rozstała.

—Richard, ty draniu!—Bev, uniosła pięść do góry, zaraz ponownie upadając na podłogę. Dziewczyna i alkohol to słabe połączenie.

—Dlatego ja będę niezależny!—ludzie, zaczęli klaskać, jakby usłyszeli niewiadomo jak mądrą rzecz.—Rudy chłopak pod ścianą! Jak się nazywasz?

Wspominany chłopak, uniósł wzrok, patrząc na pijanego Eddiego. Wypchnął wargę do przodu, kołysząc głową.

—Jestem Wesley—powiedział niepewnie.

—Zajebiście! Od dziś Wesley jest moim mężem! Cieszmy się i radujmy! Opijmy teraz moje szczęście!—Eddie, chwycił butelkę z alkoholem, która stała obok niego, wypychając ją do swoich ust. To samo uczyniła każda osoba, przy której znajdował się jakikolwiek napój.

Richie, patrzył na niego, śmiejąc się pod nosem. Pijany Eddie, był na swój sposób bardzo uroczy.

—Zróbmy zawody!—krzyknął Dustin, próbując podnieść się z kanapy.

Wszyscy nagle się ożywili, chwiejnym krokiem podnosząc się z różnych mebli. Nawet Mike, wypełznął spod fotela.

—Kto wyrzuci bardziej drogocenna rzecz przez okno, wygrywa!

Tozier, roześmiał się słysząc durny pomysł swojej klasy. Rozsiadł się na krześle, oglądając całe przedstawienie. Wyrzucili dosłownie wszystko, aż wreszcie dostrzegł Eddiego.

Eddiego, który ciągnął do okna Wesley'a.

—Wy nie wiecie co to znaczy wyrzucać przez okno! Wesley, pokaż im!

Rudy chłopak, wyskoczył za okno, wpadając prosto do basenu. Wszyscy dopingowali go kiedy leciał w dół, a Eddie widocznie z niego dumny, pomachał mu na pożegnanie.

—Mam zajebistego męża, ludzie—stwierdził, spoglądając na Tozier'a.

Czarnowłosy, chyba miał już dosyć zachowania mniejszego, mimo, że niesamowicie go to bawiło. Podszedł do niego, chwytając za dłoń. Wyciągnął chłopaka na zewnątrz, idąc w stronę małej ławeczki. Minęli pare meblów w ogródku, oraz Wesley'a, siadając na drewnianym siedzeniu.

Nic do siebie nie mówili, zwyczajnie tkwili w ciszy, którą postanowił przerwać Eddie.

—Nie mogę o tobie zapomnieć—westchnął, chowając twarz w dłoniach.

—Nie musisz o mnie zapominać. Naprawdę też mi na tobie zależy.

—Czemu zwyczajnie do mnie nie wrócisz?—burknął zirytowany.

—Postaraj się trochę. Chce wiedzieć, że ci zależy.

W pewnym momencie Eddie, wtulił się w bok chłopaka, a ten go objął. Wpatrywali się w niebo, uśmiechając szeroko.

Bliskość drugiego dalej dawała im dużą przyjemność.

***

—O kurwa, moja głowa—westchnął Eddie, podnosząc się z łóżka.

Zauważył, że ma nie swoje ubrania. Co lepsze, miał ubrania Richiego. Zerwał się z materaca, czując okropny ból w tylnych partiach swojego ciała. Zakrył usta przerażony do czego mogło dojść ostatniej nocy. Nagle do pokoju wszedł Richie, a Eddie od razu odwrócił się w jego stronę zestresowany.

—Czemu jestem w twoich ubraniach?

—Twój golf był brudny, więc i tak posłużył do ścierania cieczy—westchnął, wchodząc z dwoma gorącymi napojami do pokoju.

Eddie, otworzył szerzej usta, uderzając plecami w ścianę.

—Doszło do czegoś między nami?—spytał, łąpiąc się za głowę.

—Co?—Richie, zmarszczył brwi, podając mu herbatę.—Skąd taki pomysł?

—No wiesz,—zarumienili się, wypychając wargę—mam twoje ubrania, boli mnie tyłek, a poza tym ciecz?

Richie, roześmiał się, siadając na łóżku. Popił herbate, szukając się na długą rozmowę.

—Pomijając twój ślub z Wesley'em, przejdźmy do rzeczy związanych z tym. Kiedy wracaliśmy do domu, spadłeś ze schodów, robiąc sobie prawdopdobnie dużego siniaka. Gdy doszliśmy już do pokoju, zwymitowałeś na podłogę, jak i na swój golf. Dlatego właśnie przebrałem cię, ogarniając syf jaki zrobiłeś. W ten magiczny sposób, skończyłeś w tej sypialni.

Eddie, nie wiedział czy powinien płakać, czy się śmiać z tego czego właśnie się dowiedział. Zarumienił się mocniej, chowając twarz w dłoniach.

—Dużo odwalałem?

—Nie było tak źle. Spytaj Wesley'a, jak mu się latało przez okno.

—Jaki Wesley?—spytał, marszcząc brwi.

—Twój mąż—Richie, roześmiał się myśląc o wczorajszym wieczorze.

Będzie mu to wypominał do końca życia.

_________________________________________

Macie nocny siup

Fucking Tozier || ReddieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz