Richie, przeciągnał się na swoim łóżku, czując ból w kręgosłupie. Nie spał za dobrze tej nocy, za dużo spraw chodziło po jego głowie. Nie mógł pozbyć się myśli, która mówiła mu, że dokładnie ten chłopak, którego nienawidził, przeżył w życiu coś takiego. Mimo, że fizycznie zawsze był obok, to i tak nie miał pojęcia o życiu chłopaka.-Richie, jeśli chcesz zmiany pokoju, radzę ci wstać.
Słysząc głos Stana, chwycił za swój telefon. Jego spokój został zburzony, gdy zobaczył, że zaraz siódma. Miał dosłownie dwie minuty, żeby znaleźć Ben'a i poprosić o zmianę pokoju.
Energicznie wstał z łóżka, nawet nie zmieniając ubrań. Wybiegł z pokoju, szukając chłopaka. Nie mógł zostać ze Stanem w jednym pokoju przez cały wyjazd!
-Ben!-krzyknął, widząc jak chłopak idzie w przeciwnym kierunku.
-Richie?-zatrzymał się, obracając w jego stronę.-Wszystko w porządku?
-Tak! Masz te kartkę do zmiany pokoju?
-Wybacz, ale już się skończyły.
-Proszę cię, Ben-spojrzał na niego błagalnym wzrokiem.-Mogę ci powiedzieć, a ty mi załatwisz?
Ben, wziął głęboki wdech, wiedząc, że nie powinien tego robić.
-Mów, jaki pokój się zmienia.
-Jesteś najlepszy, Ben! No więc 206 i 200, Richie i Mike w jednym pokoju. Rozumiesz?
Ben, pokiwał głową, a zadowolony Richie odbiegł, by poszukać swojego przyjaciela. Ben, stał jeszcze chwilę w miejscu, po chwili przypominając sobie co miał zrobić. Ruszył w stronę wychowawcy, po chwili zdając sobie sprawę, że zapomniał o jednej sprawie.
-Cholera, z kim on chciał ten pokój?-mruknął, pocierając się w skroń.
***
Mike, szedł do swojego nowego pokoju. Nie miał problemu z walizką, bo ta już dawno tam na niego czekała. Opiekunowie, uznali, że podczas obiadu przenoszą ich spakowane walizki do nowego pokoju. Otworzył drzwi, uśmiechając się szeroko.
-Siema, star-zrobił przerwę w zdaniu, patrząc na współlokatora.-Stan?
-Mike?-blondyn, wyglądał na równie zdziwonego.-Co jest, miałem mieć przecież pokój z Eddiem-dodał ciszej, rozumiejąc co właśnie się stało.
Ben, pomylił osoby. To oznacza, że Eddie i Richie są w jednym pokoju.
-Kurwa, co to ma być!-głośny krzyk rozległ się po ich piętrze.
Od razu wyszli z pokoju, kierując się w stronę wrzasku. Nie było to żadna zaskoczenie, gdy okazało się to krzykiem Eddiego. Stan i Mike, weszli do pokoju widząc scenę, która ich wcale nie zaskoczyła. Richie, siedział na łóżku, przerażony całą sytuacją, a Eddie chodził wkoło. Wyglądał, jakby miał zaraz wydeptać dziurę w podłodze.
-Ktoś mi wytłumaczy o co kurwa chodzi?-spytał okularnik, patrząc na każdego z nich. Zapanowała chwila ciszy, która przerywał Stan.
-Ben pewnie pomylił osoby-westchnął , patrząc na swojego przyjaciela. Wiedział, że pokój tej dwójki razem dobrze się nie skończy.
Mike, zaśmiał się cicho, jednak widząc wzrok przyjaciela szybko przybrał poważny wyraz twarzy. Spojrzał na blondyna, robiąc krok w jego stronę.
-Więc, my może ze Stanem pójdziemy się wypakować?
-Mike, nie-odparł Stan na tyle cicho, że tylko on go słyszał.-Oni się tu pozabijają.
-Cieszę się, że się ze mną zgadzasz!-pchnął chłopaka za drzwi, również za nie wychodząc. Mike, zwyczajnie chciał trochę rozrywki. Może nie morderstwa, ale chociaż móc potem posłuchać krzyków Richiego.
Zostali sami w pokoju, pełni nerwów i stresu. Byli w nim dopiero pare minut, ale zdążyli pokłócić się już dwa razy.
-To jest moja połowa pokoju,-Eddie, wskazał na część ze swoim łóżkiem-a tamta jest twoja.
-To jak mam chodzić się myć?
-Wymyślisz coś-wzruszył ramionami, patrząc ma okularnika.
-Egoista-burknął, siadając na fotelu.
-Dupek.
-Puszcza-Richie, zrobił chwilę przerwy, w ostatnim momencie gryząc się w język.
Eddie, spojrzał na niego, wyczekując, aż dokończyć. Richie, jednak zwyczajnie wyciągnął książkę, zagłębiając się w lekturze.
Wiedział, że nie powiem tak na niego mówić teraz. Nie wiedział w jakim stanie jest aktualnie. Oduczenie się wyzywania go od łatwych też nie było dla niego czymś prostym.
Jeśli mają spędzić kolejne dni razem w tym pokoju muszą razem jakoś przetrwać.
_________________________________________
Macie tak na noc
CZYTASZ
Fucking Tozier || Reddie
FanfictionGdzie Eddie i Richie nienawidzą się do granic możliwości, ale los uwielbia łączyć ich drogi razem.