Rozdział 32

2K 135 388
                                    


Eddie, wraz z Richiem zeszli na dół, w poszukiwaniu swoich przyjaciół. Wiedzieli, że ostatniej nocy mogło się dziać wiele rzeczy, dlatego nie chcąc ryzykować chcieli wybudzić każdego jak najszybciej.

Wkroczyli do łazienki, w której zastali leżącego Stana w wannie. Jego ręka, lekko wystawała poza wannę, a sam chłopak spokojnie spał bez większego stresu. Eddie, podszedł do niego, wiedząc, że obudzenie Stana na kacu to wyzwanie. Przebywanie ze Stanem na kacu, było jeszcze trudniejsze. Dostrzegł, że nad głową chłopaka widniał kran z wodą, więc szybko przekręcić zawór, spuszczając na niego lodowatą wodę. Blondyn, od razu zerwał się do góry, przy okazji uderzając w kran.

—Kurwa! Czego chcecie?—burknął, wyłączając wodę.

—Żebyś wstał, pomógł nam ogarnąć naszych przyjaciół, oraz wrócił do domu?—Richie, wyłonił się zza pleców Eddiego, patrząc na Stana. Chłopak, nie odzywał się przez chwilę, na spokojnie myśląc co mógłby odpowiedzieć.

—Powtórzę moje słowa z wycieczki. Chuje, muje, dzikie węże, a teraz dobranoc—odwrócił się do nich plecami, zamykając oczy.

Chłopcy, westchnęli wychodząc z pomieszczenia. Ruszyli w stronę sypialni rodziców Max, otwierając drzwi, bez pukania. Po chwili tego pożałowali, widząc wysokiego czarnowłosego chłopaka, całującego się z Will'em. Wheeler, tak samo jak mniejszy, byli zaledwie w samych bokserkach, co nie umknęło chłopcom. Will, odepchnął Mike'a, chwytając pierwszą lepszą poduszkę.

—Zamknijcie te drzwi!—krzyknął, rzucając poduszką w ich stronę. Eddie, z Richiem od razu zatrzasnęli pokój, unikając uderzenia z miękkim materiałem.

Zeszli po schodach w dół, widząc Lucas'a leżącego na blacie w kuchni. Postanowili to zignorować, idąc dalej. Wchodząc do salonu, poczuli mocny zapach alkoholu, ale również napotkali większość swoich znajomych. Był w nim praktycznie każdy. Od Bev, siedzącej w doniczce, po Dustin'a, śpiącego praktycznie do góry nogami, opierając się o ścianę. Mimo to dalej nie widzieli swojego Mike'a, ani jąkały. Eddie, już chciał otworzyć drzwi, wychodząc na podwórko, jednak przerwał mu głos Richiego.

—Czekaj! Sprawdź pod fotelem.

Eddie, spojrzał na niego jak na idiotę, zaraz potem podnosząc wspominany przez niego fotel. Dostrzegł Mike'a, który spał w najlepszym porządku. Westchnął, chwytając za prawą stronę jego przedramienia. Razem z Richiem unieśli go do góry, kładąc na kanapie.

—Niedługo wrócę, stary—Richie, klepnął go w polik, a ten przez sen mruknął pare niezrozumiałych słów.

Ruszyli razem z Eddiem na podwórko, jednak młodszy potchnął się o leżące ciało na ziemi. Już myślał, że spadnie ze schodków, gdy silne ramiona Richiego przyciągnęły go do siebie.

—Wszystko dobrze?—zatroskany, zgarnął kosmyki włosów z jego twarzy.

—Tak, jest dobrze—odparł, a okularnik puścił chłopaka. Odsunęli się od siebie, spoglądając na leżącę ciało.—Kto to kurwa?

—Wesley—odparł ze spokojem. Podszedł do niego sprawdzając oddech, a po chwili odetchnął z ulgą.—Naszczęście żyje. Już myślałem, że po wczorajszym skoku przez okno, go stracimy.

Razem z Eddiem, zostawili zgonujące ciało Wesley'a, idąc przed siebie. Szukali wzrokiem jąkały, ale za nic nie mogli go dostrzec. Szukali wszędzie. W krzakach, w basenie, czy na drzewie, ale jąkała był za dobrze ukryty. Wreszcie dostrzegli mały domek dla dzieci, w którego kierunku od razu pobiegli. Otworzyli drzwiczki, wkładając głowy do środka.

Bill, siedział przy małym stoliku na dzieci, cicho chrapiąc. Ledwo udało im się wejść do środka, a co dopiero wyjść. Szli z chłopakiem w stronę domu, rzucając go koło Mike'a na kanapie.

—Wiemy, że żyją—stwierdził Eddie, uśmiechając się szeroko.—Mamy plusy.

—Dokładnie—Rich, spojrzał na mniejszego chłopaka, gdy nagle poczuł ramiona wtulającę się w jego talie.

—Część, Rich—blondyn za nim, położył głowę na jego ramieniu. Wyraźnie czuł przy nim dużą swobodę, chyba aż za wielką.

—Connor,—uśmiechnął się szeroko, odwracając do chłopaka. Zdjął z niego swoje ręce, patrząc mu w oczy—jak się spało?

—Tak jak zazwyczaj po imprezie—przeciągnał się, puszczając mu oczko.

Richie, czuł zimny wzrok Eddiego na swoich plecach. Wolał się nawet nie odwracać, wystarczyło, że chłodna aura obeszła pokój.

—Idę coś zjeść—Connor, odszedł od chłopaka, nie darząc Eddiego nawet drobnym spojrzeniem.

Kaspbrak, przygryzł wargę, gdy ten go mijał. Podążał za nim chwilę wzrokiem, zaraz spoglądając na Richiego.

—Rich, miałbym do ciebie prośbę.

—Tak?—okularnik, uniósł brwi, pokazując szereg zębów.

—Dokładniej to zaproszenie. Wiesz, dziękuję za troskę na imprezie, może dałbyś się za to zaprosić dziś do kawiarni?—spytał pełen nadziei chłopak.

—Przepraszam Eddie, ale na imprezie umówiłem się z Connor'em, że pójdę z nim dziś na kawę—posłał mniejszemu przepraszające spojrzenie, a na twarzy Eddiego zawitał smutek.

Poczuł jak jego serduszko pęka na pare małych części.

—Nie, w porządku—zaczął, robiąc krok w tył.—Pójdę obudzić Stana—wyszedł z pomieszczenia, idąc do łazienki w której przebywał jego przyjaciel.

Nie mógł uwierzyć, że Richie woli spotkać się z jakimś blondynkiem, niż z nim.

***

Richie, szedł na spotkanie z Connor'em, w wyjątkowo dobrym humorze. Sam nie wiedział czemu, miał zwyczajnie dobry dzień. Widząc kawiarnię w której się umówili, wszedł do niej, szukając blondyna wzrokiem. Dostrzegł charakterystyczną fryzurę, więc dosiadl się do niego, przybierając szeroki uśmiech. Przywitali się, składając po tym zamówienie. Nie musieli na nie długo czekać, bo już po chwili mieli swoje napoje, wraz z ciastkami. Ich rozmowa kleiła się wyjątkowo dobrze, póki Connor nie zaczął jednego tematu.

—Mój kuzyn ma ostatnio problemy—westchnął, przegryzając ciastko.

—Kuzyn?

—Henry Bowers—powiedział, a Richie zakrztusił się kawą.—Jakaś mała dziwka, oskarżyła jego z przyjaciółmi o gwałt.

—To nieźle—mruknął, wiedząc, że nic więcej z siebie nie wydusi. Zagryzł szok ciastkiem, patrząc ma blondyna.

—Spokojnie, dowiem się kto to. A wtedy sam się już nim zajmę—kpiący uśmiech, wkroczył na jego twarz, a Richie popił napój.—Co myślisz?—spytał, patrząc na zamyślonego okularnika.

Ten nie spodziewał się, że tak sympatyczna osoba jest spokrewniona z Bowers'em. Polubił chłopaka, a teraz dowiedział się o czymś takim. Pokręcił głową, wymuszając uśmiech.

—Jasne, że się nim zajmiesz—zaśmiał się nerwowo, nie wiedząc co zrobić.

Nie spodziewał się takiego obrotu sprawy.

_________________________________________

Godzina 2:19 jest rozdział totoalnie na noc

Zaczynam mieć już wrażenie, że nie nadaje się do niczego. Chyba coraz gorzej pisze, przepraszam za to:(

Fucking Tozier || ReddieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz