Rozdział 17

2.7K 158 222
                                    


Eddie, otworzył oczy, czując niewyobrażalny ból. Wydawało mu się, jakby były sklejone łzami, które wylewał ostatniej nocy. Chwycił telefon, który pokazywał, że tak naprawdę minęło pare minut od czwartej. Ledwo podniósł się z łóżka, chcąc wykonać ruch, jednak gdy spojrzał na podłogę dostrzegł ciało. Ciało zawinięte w kocyk, od którego dalej wyczuć można było woń alkoholu. Zrzucił koc z osoby, a jego oczą ukazał się Stan, wyraźnie przeżywający kaca.

—Żyjesz?—spytał, dotykając twarzy chłopaka.—Alkohol ci już zszedł?

—Kurwa, nie budź mnie—wyrwał mniejszemu koc, ponownie chcąc się okryć.

Eddie, zaśmiał się pod nosem, omijając przyjaciela. Ruszył w stronę łazienki, z telefonem w dłoni. Gdy spojrzał w lustro, coś w niego uderzyło.

Czerowne oczy, współpracowały z jego worami pod oczami. Włosy rozrzucone były w każdym kierunku, a nieliczne kosmyki były ze sobą sklejone. Przyłożył swoje chude ręce do policzków, przejeżdżając po nich palcami. W swoich oczach, widział, że coś jest z nim nie tak. Widział też, że W żadnym stopniu nie pozbierał się po całym zerwaniu z Bowers'em. Może Henry go nie chciał, bo był za brzydki? Miał za grube ciało, by ktokolwiek mógł je docenić?

Wyszedł z pomieszczenia, widząc jak Stanley, próbuje wstać. Nie wyglądał wcale lepiej od niego. Mimo małej ilości alkoholu, wyglądał jakby wypił co najmniej trzy razy więcej.

I wtedy do Eddiego dotarło jak bardzo niektórzy jego znajomi będą w okropne sytuacji. Wychowawca, będzie budził ich koło dziewiątej, tymczasem każdy z nich śpi w pokoju Mike'a i Stana. Co pewne, mężczyzna nie będzie zadowolony widząc ich, na kacu, śpiących wokół butelek po alkoholu.

—Cholera, Stan, musimy posprzątać!

Stanley, ledwo uniósł głowę, krzywiąc się przy tym niemiłosiernie.

—Nie krzycz tak—mruknął, powoli wstając na proste nogi.—Co chcesz sprzątać?

—Naszych znajomych. Trzeba ich powynosić do swoich pokoi i ogarnąć chociaż do stanu przeciętnego.

***

—Cholera! Kładź ją tu!

—Myślisz, że to takie łatwe? To może sam ją ponieś.

Eddie, wraz ze swoim przyjacielem właśnie skończyli porządkowanie swojego towarzystwa. Nie było to najprostsze, szczególnie, gdy doszli do Richiego, lub Lucas'a, który nie należeli do najmniejszych. Oglądanie twarzy okularnika, również nie było czymś Ja co Eddie miał ochotę.

Rozeszli się koło szóstej, wiedząc, że część wychowawców zaraz wstanie. Wszyscy byli w miarę ogarnięci, a ile perfum, czy odświeżaczy powtarza na to stracili, to nawet nie warto mówić.

Eddie, wszedł do pokoju, kierując się do swojego łóżka. Spojrzał też na swojego współlokatora, który spał w najlepsze. Nie dziwił mu się. Jakby tyle wypił też już, by zasnął. Westchnął, przypominając sobie ich ostatnią rozmowę. Nie wiedział czemu, aż tak słowa chłopaka w niego uderzyło. Cóż, to normalne, że takie słowa go zabolały, ale z ust Richiego brzmiały jeszcze gorzej. Może dlatego, że zaczął darzyć go pozytywnym uczuciem? Dopiero próbował mu zaufać, ale wyższy już musiał to zepsuć.

Słysząc nagły dźwięk ze swojego telefonu, spiął wszystkie mięśnie. Podniósł urządzenie, patrząc na wyświetlacz.

Nowa wiadomość od Henry

Szybko odblokował telefon. Nie liczył nawet przez chwilę, że tamten napisał mu jakieś miłe słówka. Mimo to był ciekawy odpowiedzi chłopaka.

Henry
Masz ze sobą jakiś problem? Zrozum wreszcie, kurwa, że między nami nic już nigdy nie będzie. Nie zależało mi na tobie i nikomu nie będzie
Tacy jak ty to, kurwa, tylko w łóżku użyteczni

Eddie, skrzywił się, odrzucając telefon na swoje łóżko. Po chwili dołączył do urządzenia, również leżąc na łóżku.

Do jego zmęczonych oczu, napłynęła kolejna ilość łez. Nie miał nawet siły, by pozwolić im wypłynąć. Zwyczajnie chciał zniknąć.

***

—Kurwa, moja głowa—burknął Richie, podnosząc się z łóżka.—Doberek Eddie, jak się spało?—zaśmiał się cicho, czując okropny ból w głowie.

Chciał być miły dla chłopaka, w końcu w jakimś stopniu, zaczęli rozmawiać normalnie. Zdziwił się, gdy ten nic mu nie odpowiedział, tylko dalej szukał czegoś w szafie.

—Szukasz czegoś?—spytał, próbując wstać z łóżka. Mimo, że chwiejnie to jednak tego dokonał. Przybliżył się do mniejszego, patrząc przez ramię na jego dłonie, które poruszały się między ubraniami.

Brunet, uśmiechnął się, a z szafy wyciągnął swój ogromny sweter. Chciał zakryć każdą niedoskonałość. Ominął okularnika, wchodząc do łazienki.

Richie za to, spytał byle które ubranie z szafy, szybko się przebierając. Nie czekał na mniejszego, tylko od razu ruszył na śniadanie. Chciał dowiedzieć się od kogokolwiek co działo się ostatniego wieczoru, bo mówiąc szczerze, praktycznie nic nie pamiętał.

Przysiadł się do stołu, przy którym dało sie zauważyć Stana, Bill'a i Mike'a.

—Stary! Ty żyjesz!—Mike, uśmiechnął się szeroko, a Richie, przewrócił oczami.

—Też jestem zdziwiony.

Z całej trójki, najlepiej wyglądał Bill. Nie dało się po nim poznać żadnego zmęczenia, a na twarzy gościł lekki uśmiech. Za to Stan? On wyglądał strasznie. Leżał głową wbitą w stół, jakby szukał w nim sensu. Już po włosach chłopaka dało się poznać, że nie spędził najlepiej tamtego wieczoru.

—Pamiętacie cokolwiek?—spytał okularnik, pełen nadziei.

—Nic—Mike, spojrzał na niego, kręcąc przy tym głową. Bill, również skierował na niego wzrok.

—C-całkiem nic.

Richie, westchnął widząc, że oni nie będą jego źródłem informacji. Spojrzał na Stana, myśląc, czy właściwie chce go pytać. Wiedząc, że ten nie jest w najlepszym stanie, mógłby go czymś zirytować. Wziął głęboki wdech, decydując, że raz się żyje.

—A ty Stan?

Wspominany chłopak, uniósł głowę do góry. Zmierzył go wzrokiem, nie wiedząc czego on właściwe od niego chce.

—Chuje, muje, dzikie węże—odparł ze spokojem, opuszczając głowę.

Richard, nie wiedział nawet co ma zrobić. Eddie, wyraźnie nie chciał z nim rozmawiać, tylko czemu? Nie mógł przecież odwalić czegoś, aż tak złego. Usłyszał otwieranie drzwi, więc od razu zwrócił wzrok ku nim. Jak na zawołanie, wszedł przez nie Eddie. Ominął Richiego, siadając przy Stanie.

Richie, wiedział, że musi się dowiedzieć  o każdym szczególe spotkania.

_________________________________________

Trzymajcie drugi od razu hahah

Fucking Tozier || ReddieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz