Rozdział 22

3K 164 314
                                    


Eddie, leżał na swoim łóżku, wpatrując się w ścianę. Przymknął oczy, wtulając się mocniej w kołdrę. Na myśl o powrocie było mu słabo. Nie chciał wracać z myślą, że Patrick na niego czeka. W końcu może spróbować mu odmówić, tak? Wcale nie musi nic robić. Eddie, mimo, że starał się w to wierzyć, wiedział jak to się skończy. Gdyby mógł zwyczajnie ominąć chłopaka, już dawno by to zrobił.

Czując dłoń na swoim policzku, skrzywił się. Odwrócił się w drugą stronę, sprawdzając kto przyszedł.

—Co chcesz, Rich?—uśmiechnął się lekko, patrząc na zatroskanego chłopaka.

Troska z jego strony wydawała mu się bardzo przyjemna. Kiedy ktoś kto nienawidził was tak bardzo, nagle zaczyna o was dbać, to naprawdę trudno wiedzieć jak się zachować.

—Mówiłeś, że gorzej się czujesz—mruknął, kładąc się obok niego.—Chciałem dotrzymać ci towarzystwa.

Eddie, zaśmiał się, przesuwając się dalej. Nie ukrywajmy Richie, był większy od chłopaka. Potrzebował więcej miejsca, żeby swobodnie się położyć.

Objął Eddiego, składając drobny pocałunek na jego czole. Gładził ręką biodra bruneta, pozwalając, by ten ukrył się w jego uścisku. Silne ramiona chłopaka, idealnie skrywały drobną sylwetkę Eds'a.

—Jutro idziemy na zakupy po śniadaniu—Eddie, słysząc to szeroko się uśmiechnął.—Z czego się cieszysz?

Nie trzeba było dużo mówić. Eddie i zakupy to najgorsze połączenie na świecie. Kiedy chłopak już wpadnie w szał zakupowy, wyciągnięcie go ze sklepu graniczy z cudem.

—Uwielbiam zakupy—przybrał, aż zbyt podekscytowany ton, bo Richie od razu się roześmiał.—Nie śmiej się ze mnie!

—Nie krzycz mi do ucha, Eds—wyższy, chwycił twarz chłopaka w dłonie, patrząc na niego, rozczulającym wzrokiem.

Złożył drobny pocałunek, który całkowicie różnił się od ich poprzednich. Był powolny, pozwalający im przelać całe swoje uczucia. Nie był też nachalny, raczej mozolny. Ich wargi, świetnie do siebie pasowały, jakby były dla siebie stworzone.

Richie,oderwał się od chłopaka, kładąc dłoń z tyłu jego głowy. Przyciągnął go do swojej klatki piersiowej, ponownie ukrywając chłopaka.

—Cholera, nieźle—głos, za plecami Richiego, rozproszył zakochanych.

Oboje, oderwali się od siebie, a Richie upadł na podłogę. Podniósł wzrok, by zobaczyć kto postanowił ich odwiedzić.

Stan, bez większych emocji siedział na łóżku drugiego, przytulając się do jąkały, który patrzył na niego rozbawionym wzrokiem. Mike, wyglądał na najbardziej zszokowanego w towarzystwa. Stał na środku pokoju, z lekko otwartymi ustami. Wyglądał jakby chciał zacząć rozmowę, ale nie wiedział co powiedzieć.

—W-wiedziałem—stwierdził Bill, kiwając głową dumnie.—Od p-początku wiedziałem, że t-tak będzie.

Richie, już chciał wspomnieć o tym, że jeszcze dwa dni temu wzdychał do jego zdjęć, więc wcale to nie było takie pewne, ale ugryzł się w język. Podniósł się z podłogi, siadając na łóżku, koło Eddiego. Wszyscy patrzyli na nich wyczekując rozwoju akcji. Wyraźnie nikt nie wiedział, jak poruszyć ten temat. Mike, wziął głęboki wdech, siadając na krześle. Oczywiście, cieszył się szczęściem przyjaciela. Lubił też Eddiego, nie mógł mu nic zarzucić, ale nie spodziewał się, że dojdzie do czegoś takiego. Za dużo się nasłuchał od Richiego, jak bardzo go nienawidzi, by przewidzieć taki rozwój ich relacji.

—Niespodzianka?—Richie, spojrzał na swojego przyjaciela, który zmierzył go wzrokiem. Czarnowłosy, podniósł się na równe nogi, podchodząc do chłopaka. Chwycił go za ramię, wyciągając w pomieszczenia.

—Powiedz mi, jak—odezwał się czarnoskóry, gdy wreszcie byli poza pokojem.

—Nie mam pojęcia. Sam byłem zaskoczony—zaśmiał się, co Mike odwzajemnił.—Nie myślałem, że coś do niego kiedykolwiek poczuje.

Mike, zagwizdał, widząc, że jego przyjaciel mówi całkiem szczerze. Richie, był słabym kłamcą i Mike doskonale o tym wiedział.

—Jesteście razem, tak?—spytał, unosząc brwi.

—Nie wiem. Nie pytałem go o związek—odparł, a Mike westchnął, widząc jak bardzo nieporadnego ma przyjaciela.—Powinien go teraz o to spytać?

—Spytaj go jutro—Mike, powiedział, jakby to było oczywiste. Widząc, zdezorientowane spojrzenie przyajciela, postanowił wyrazić się jaśniej.—Idziemy jutro na zakupy, geniuszu. Wchodzisz, kupujesz coś ładnego, dajesz, pytasz o związek i wszystko pięknie. Zrobi mu się miło jak dasz mu drobny prezent.

—A co jak nie lubi dostawać prezentów?—Mike, zmarszczył brwi, słysząc panikującego chłopaka.—Może go nie przyjąć?

—Nie przesadzaj. Jestem pewny, że od ciebie przyjmie nawet kamień.

Oklaurnik, miał tak skupiony wyraz twarzy, że Mike przez chwilę pomyślał, że naprawdę myśli nad kamieniem. Szturchnął go w ramię, na co ten posłał mu lekki uśmiech.

—Serio się w to wkręciłes—uznał Mike, po czym oboje wybuchli śmiechem.

Wrócili do pokoju, w którym Eddie właśnie kończył konwersacje ze Stanem i jąkałą. Widząc, że chłopak wrócił, zerwali się na równe nogi.

—Jest już późno. Powinniśmy się zbierać, nie Bill?—Stan, przyciągnął wspomnianego chłopaka do siebie.

—D-dokładnie.

Ruszyli w stronę drzwi, chwytając Mike'a za ramiona.

—Ja zostaje—stwierdził, próbując wyswobodzić się z uchwytu chłopców.

—Nie, nie zostajesz—Stanley, wyciągnął go z pokoju, zatrzaskując drzwi.

Eddie, widząc to roześmiał się głośno, a Richie zaraz po nim. Okularnik, podszedł do swojej sympatii, przytulając go. Tkwili w uścisku, lekko się kołysząc.

—Będę szedł się umyć, Richie—burknął, a chłopak się od niego oderwał.

—Potem dostanę trochę uczuć?

—Potem będę spać. Ale jutro dostaniesz ich ile tylko chcesz—stwierdził, składając drobny pocałunek na jego policzku.

Ruszył w stronę łazienki, chwytając swoje ubrania. Richie, patrzył jak chłopak wchodzi do mniejszego pomieszczenia, uśmiechając się pod nosem.

Podszedł do drobnej szafki, ponownie wyciągając z niej zeszyt. Bez większego namysłu, włączył długopis, pisząc na wolnej kartce.

Okej jestem pewny, że się zakochałem.

Nie wiedział sam, czemu lubił notować takie głupoty. Zwyczajnie lubił wyrażać co czuje, ale nie lubił się rozpisywać. Wolał, napisać jedno czy dwa zdania, które wyrażą co czuje.

Westchnął, czując, że uczucie w środku całkowicie go rozsadza. Nawet do Bill'a nie czuł tyle emocji, mimo, że naprawdę lubił chłopaka. Zapewne to przez fakt, że jego zachowaniem z Eddiem zmieniło się tak nagle. Może to przez to czuł, aż takie podekscytowanie?

Żałował, że wcześniej nie próbował się z nim dogadać.

_________________________________________

Pisałam na lekcji matmy i nagle mnie o coś zapytała. Myślałam, że tam zejdę na miejscu.

Jakoś chyba wyszło

Fucking Tozier || ReddieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz