Rozdział 14

2.6K 182 286
                                    


-Więc czemu tego nie zrobisz teraz?

Tozier, nie wiedząc co powiedzieć spojrzał na mniejszego. Nie spodziewał się takiej odpowiedzi, sam wzrok Eddiego działał na niego jak nigdy. Był chłodny, a przy tym przenikliwy. Wziął głębszy oddech, patrząc na niego.

-Popieprzyło cię?

Richie, miał jedną ważną zasadę na codzień. Nie bij mniejszych od siebie, którzy nie mają raczej żadnych szans.

-Bo?-podszedł bliżej Richiego, zmniejszając między nimi jakąkolwiek odległość.-Taki właśnie jesteś Tozier. Mocny w słowach, ale co do czynów, już nie jesteś taki odważny.

Właśnie wtedy męskie ego okularnika, poczuło się urażone. Przestało się liczyć, że chłopak był drobny. Zwyczajnie poczuł, że ten próbuję go a jakiś sposób poniżyć. Chwycił chłopaka za bluzkę, z całej siły odpychając. Eddie, zderzył się plecami z zimnym parkietem, co skutkowało głośnym trzaskiem. Wszystkie oczy skierowały się w stronę chłopców, a do Richiego zaczęło dopiero dochodzić co zrobił.

Mężczyzna, od razu miał zamiar podejść do nich, co na pewno nie miałoby pozytywnych skutków. Naszczęście jedna z opiekunek zatrzymała go. Ta sama kobieta co wcześniej, ruszyła w ich stronę, uśmiechając się lekko. To był chyba jedyny plus tej sytuacji. Znając mężczyzne, byłby wściekły, że doszło do takiego zdarzenia.

Blondynka, przykucnęła przy Eddiem, który od razu podniósł się do siadu. Posłał Richiemu, kpiący uśmiech, jakby mimo swojej pozycji, chciał pokazać wyższość. Kobieta, pokazała gestem ręki żeby Richie do nich podszedł. Niepewnie wykonał krok w przód, po chwili kucając obok nich.

-O co poszło?-spytała, patrząc na okularnika.-Chodzi o uczucia?-ostatnie słowo, powiedziała znacznie ciszej,jakby zależało jej na dyskretności.

-Jakie znów uczucia?-Eddie, spojrzał na nią wyraźnie zdezorientowany.

-Wiecie, że nie musicie nic ukrywać, chłopcy-powiedziała, darząc ich troskliwym uśmiechem.-Miłość jest świetna, w każdej postaci.

Oboje, zakrztusili się słysząc słowa kobiety. Patrzyli na nią z niedowierzaniem, jednak bali się cokolwiek odpowiedzieć. Blondynka, śmiejąc się pod nosem, wyprostowała nogi.

-Wracajcie do pieczenia. Widzę, że nie chcieliście zacząć bójki. Pewnie drobna sprzeczka doprowadziła do takiego zdarzenia-westchnęła, kręcąc głową.

Richie, od razu wrócił do lady, mówiąc niezrozumiałe słowa pod nosem. Kobieta, wyciągnęła rękę w stronę Eddiego, pomagając mu wstać. Gdy chłopak podniósł się do góry z jej pomocą, uśmiechnęła się do niego delikatnie.

-Spotykacie się?

-Co?-chłopak, najpierw nie zrozumiał, jednak zaraz zaczął zaprzeczać.-W życiu. Nie lubimy się nawet.

Blondynka, nie wyglądała na przekonaną, ale wolała nie kłócić się z chłopakiem. Miała już swoje podejrzenia, więc zostawiła zbitego z tropu Eddiego samego.

Nie mając wyboru, również wrócił do ich stanowiska pracy. Przez chwilę tkwili w całkowitej ciszy, gdy poczuł palec okularnika na swoim policzku. Spojrzał na niego zdezorientowany, gdy poczuł, że coś zostało na jego twarzy. Dotknął tego samego miejsca, czując lukier. Musiał wyglądać na swój sposób zabawnie, bo Richie roześmiał się, patrząc na niego.

Eddie, musiał przyznać, że śmiech chłopaka był naprawdę urokliwy.

Mniejszy, chwycił garstkę posypki, rzucając nią w chłopaka. I tak zaczęła się ich wojna na jedzenie. Obrzucali się wszystkim co mieli pod ręką, zostawiając ślady na swoich twarzach, czy ubraniach.

Gdy nie mieli już do chwycić skierowali na siebie wzrok. We włosach Richiego, widoczna była mąka, a na twarzy duża ilość posypki. Ubrania wyższego, były całe w różowym lukrze, który świetnie komponował z ciemnymi spodniami. Eddie, wyglądał jeszcze lepiej mając całe policzki w lukrze. Jego włosy przepełnione były kolorowymi dodatkami, w niektórych miejscach również mąką.

Ich spojrzenia się spotkały, a oboje głośno się roześmiali. Wiele osób patrzyło na nich jak na idiotów, ale oni świetnie się bawili. Wśród wielu spojrzeń dało się napotkać wzrok Stana, który cieszył się z faktu, że w jakiś sposób chyba udało im się dogadać. Wiedział, że będzie musiał spytać o to przyjaciela potem.

W pewnym momencie, jakby oboje uświadomili sobie co robią, przestali. Odwrócili się do lady, na której została już mała ilość czegokolwiek. Zaczęli przyzdabiać swoje już dość nieatrakcyjne babeczki, które w żadnym stopniu nie wyglądały zachęcająco do zjedzenia. W wielu miejscach miały wzniesienia, ewentualnie wylewała się z nich nieznana substancja. Nie planowali ich jeść to było pewne.

-Przepraszam-powiedziała cicho Richie, a niższy odwrócił się w jego stronę.

-Za co?-skrzywił się, nierozumiejąc zachowania Richiego.

-Nie powinienem cię tak mocno odepchnąć. Mogło się coś stać.

Eddie, przez chwilę nic nie mówił, a zaraz później obrócił się ponownie w stronę lady.

-W porządku-powiedział obojętnie.

I mimo obojętnego tonu głosu, na jego twarzy gościł nieśmiały uśmiech.

_________________________________________

Łapcie drugi za to, że wczoraj nic nie było

Poza tym, proszę nie planować mojego porwania w komentarzach jak w poprzenim rozdziale, bo zaczynam się bać XDD

Fucking Tozier || ReddieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz