Rozdział 13

2.7K 185 348
                                    


Richie, szedł pewnym siebie krokiem przez korytarz. Chciał załatwić te sprawę, lub chociaż dowiedzieć się jak to się stało. Nie wyobrażał sobie dzielić pokoju z Eddiem. Sam nie wiedział, czy to z powodu negatywnych uczuć jakimi darzył mniejszego, czy może  jego ostatniej rozmowy ze Stanem. Gdzieś w środku poruszyła go sprawa o której tak naprawdę dopiero się dowiedział. Wyzywał mniejszego, nie mając pojęcia skąd to się właściwie wzięło. Wcześniej, nie widział w tym nic złego, ale teraz zmienił się jego punkt widzenia. Widząc pokój do którego idzie, wziął głęboki wdech. Bez pukania otworzył drzwi , szukając winowajcy całego zamieszania.

—Ben,—syknął, a jego ton nie wskazywał na nic przyjemnego—coś ty zrobił?

Zdziwiony chłopak, patrzył na niego doszukując się sensu nagłego wtargnięcia. Nie tylko on. Bill, z łóżka naprzeciwko, obserowalał sytuacje, wyczekując rozwoju akcji. Jąkała, spojrzał na niego pytająco, a ten wzruszył ramionami.

—Czemu mam pokój z Kaspbrak'iem?—spytał głosem pełnym wyrzutów.

—A nie chciałeś z nim pokoju?

Ben, był święcie przekonany, że to właśnie z nim okularnik chciał pokój. Przez to, że zapomniał imienia osoby z którą chłopak chciał pokój, postanowił dać go w jego oczach najbliższą mu osobą. Nie przewidział chyba, że wybrał najgorzej jak mógł.

—Stary! Ja go nie znoszę!

—Oh,—Ben'a, wyraźnie zdziwiły słowa wyższego—nie wiedziałem.

Richie, wydał z siebie niezrozumiały pisk, wychodząc z trzaskiem. Ben, spojrzał na swojego współlokatora, który wydawał się równie zdezorientowany.

—Myślałem, że są w sobie zakochani, czy cokolwiek—wzruszył ramionami, a jąkała klasnął w dłonie.

—D-dokładnie!

***

—Mam pokój z Richiem! Co mam teraz zrobić?—Eddie, schował twarz w swoich dłoniach. Był wyraźnie zdenerwowany całą sytuacją.

—Na początek się uspokój.

Eddie, wraz z jego przyjacielem siedzieli na korytarzu. Mniejszy, znalazł przyjemny kąt w którym była duża kanapa, więc czemu mieliby nie skorzystać? Stanley, siedział koło niego, próbując w jakimikolwiek stopniu uspokoić bruneta.

—Stan, ja z nim tam nie wytrzymam!

—Może pogadacie wreszcie jak cywilizowani ludzie? Wy kiedykolwiek rozmawialiście normalnie? Wydaje mi się, że nie.

Edward, spojrzał na niego, nie wiedząc co ma mu właściwie powiedzieć. Miał rację, on i Richie nigdy nie rozmawiali normalnie. Żaden z nich nigdy nie spytał drugiego co u niego słychać, lub czy wszystko w porządku. Ich rozmowy zaczynały się na docinkach, jak i kończyły. Chyba, że Eddie musiał go czegoś nauczyć. Wtedy wstrzymywał każdą emocje w środku, później krzycząc na cały dom.

—Zacznę z nim rozmowę i co?—uniósł brwi, patrząc rozbawiony na przyajciela.—Nazwie mnie puszczalskim, czy łatwym?

Patrzył cały czas na Stanley'a, dostrzegając nietypową dla niego reakcje. Blondyn, rzadko unikał kontaktu wzrokowego z ludźmi, wręcz uważał, że utrzymanie go jest niesmaowicie ważne. Tym razem za to wbił spojrzenie w ścianę obok Eddiego, wyraźnie licząc, że nie zauważy.

—Coś nie tak?—spytał, zmartwiony Eddie.

—Jest dobrze. Gorzej się poczułem, wybacz—posłał mu szeroki uśmiech, ukazując szereg białych zębów.

—Wracając, nie widzę zwyczajnie sensu tej rozmowy! Myślisz, że on umie rozmawiać normalnie? Proszę cię, nigdy mu się nie zdarzyło być dla mnie miłym przez chociaż minutę!

Fucking Tozier || ReddieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz