Rodział 7

2.8K 182 257
                                    


—Ten film był genialny—stwierdził Stan, wychodząc pierwszy z kina.

—T-totalnie—Bill, uśmiechnął się delikatnie, patrząc na blondyna.

Za nimi wyszły kolejne dwie osoby. Znacznie mniej zadowolone. Eddie, był wściekły, że jego ubranie było mokre i klejące. Nie mając wyboru, musiał w nim zostać.Przez praktycznie cały film kopali się nawzajem, wyzywając po cichu, żeby nie przeszkadzać innym.

Okazało się, jednak, że starsza pani ma lepszy słuch niż myśleli i oboje dostali laską po głowie.

Byli zirytowani, a najchętniej bez słowa wróciliby do swoich domów. Oczywiście, idąc oddzielną drogą, żeby nie oglądać drugiego. Ostatnia rzecz jaką chcieli robić, to wspólny powrót do domu. Już dość czasu razem spędzili.

—O-obok jest s-salon gier—Bill, spojrzał na duży budynek.—M-może pójdziemy?

Eddie, otworzył usta z zamiarem odmowy, ale blondyn był szybszy.

—Tak! Chodźmy—Stan, nie czekając na odpowiedź przyjaciela, chwycił go za ramię.

Musiał przyznać, że podobał mu się ten wieczór. Mimo, że jego najlepszy przyjaciel cały czas kłócił się ze swoim odwiecznym rywalem, on spędzał czas naprawdę dobrze. Towarzystwo Bill'a, było dla niego czymś przyjemnym. Nie musiał też zwracać zbytniej uwagi na dwójkę wariatów. Co najwyżej, by się pozabijali.

Richie, westchnął dołączając do nich. Nie miał serca wrócić tak nagle do domu, gdy obiecał Bill'owi, że spędzi z nim wieczór. Nawet jeśli ten nie zwraca na niego uwagi, tylko zajmuje się Stanem. Nadal gdzieś miał nadzieję, że okaże się to złym snem, a on obudzi się w kinie w ramionach jąkały.

Weszli do budynku, a od razu uderzyła w nich mieszanina dźwięku. Muzyka lecąca z głośników, komponowała z dźwiękiem automatów. Chłopcy, przechodzili między nimi, szukając czegoś dla siebie.

—Bill, patrz!—podekscytowany Stan, spojrzał na drobny automat z maskotkami.—Chodź, zagramy—pociągnął chłopaka za sobą, zanim ten zdążył cokolwiek odpowiedzieć.

Eddie i Richie, patrzyli jak odchodzą, nie wiedząc co zrobić. Oboje czuli się niekomoftowo w tej sytuacji. Nie mieli pojęcia jaki temat mogli zacząć. Chociaż większym problemem był fakt, że żaden z nich nie chciał wcale zaczynać rozmowy.

Niższy, dostrzegł duży segment który przykuł właśnie jego uwagę. Zrobił pare kroków w przód, chwytając piłkę od koszykówki w ręce. Okularnik, ustał za nim, patrząc na mniejszego. Zaśmiał się pod nosem, widząc jak chude dłonie chłopaka prezentują się na piłce.

—Uważaj, żeby ci tych chudych palców nie połamała—rzucił, a Eddie zmierzył go wzrokiem.

—Cóż, jestem pewny, że w koszykówkę jestem tysiąc razy lepszy niż ty—pewność siebie, która rozbrzmiał w głosie Eddiego, pobudziła okularnika.

—Poważnie?—Tozier, uniósł brwi, czując, że chłopak rzuca mu wyzwanie.—Może to sprawdzimy?

Oboje spojrzeli na dwa kosze, przed którymi znajdowała się duża ilość piłek. Rich, wyjał pieniądze, wrzucając je do platformy. Reszta piłek, stoczyła się na dół, a automat zaczął odliczanie.

Żaden z nich nie miał zamiar odpuścić, więc tylko gdy gra uruchomiła się do końca, zaczęli rzucać piłkami do swojego kosza. Wyniki były praktycznie równe, więc oboje próbowali zwiększyć tempo. Richie, postanowił rzucić z całej siły, licząc, że w jakimś stopniu przyspieszy to jego ruchy.

Nie przewidział, że piłka odbije się od kosza uderzając w jego twarz.

—Kurna!—krzyknął, a wraz z nim rozbrzmiał dźwięk upadającej piłki. Chwilę po niej rozbrzmiał dźwięk kończącej się rozgrywki.

Fucking Tozier || ReddieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz