—Wiecie co jest pojutrze?—Stan, dosiadł się do stolika, przy którym siedział Bill, wraz z Eddiem.Od pamiętnej randki, chłopcy zbliżyli się do siebie. Oczywiście, mowa o Stanie i Bill'u. Chociaż jąkała, bardzo polubił Eddiego. Dlatego dla Kaspbrak'a nie było zaskoczeniem, gdy Bill zaczął z nimi siadać na stołówce, podczas długich przerw. On i Stan, zaczęli spędzać ze sobą ogromną ilość czasu.
—Czyżby wycieczka o której ciągle gadasz?—przewrócił oczami, doskonale wiedząc, że o to chodzi.
Stanley, nie mógł przestać o niej mówić. Nie mógł doczekać się wyjazdu, który miał być idealny pod każdym względem. Dawno niczym się tak nie ekscytował, więc był jeszcze bardziej szczęśliwy.
—Dokładnie!—uśmiechnął się, wyjmując swoje jedzenie.—Mam nadzieję, że będę z którymś z was.
—O-oby.
Eddie, uśmiechnął się, również licząc, że trafi do pokoju z którymś z nich. Nie wyobrażał sobie nawet skończyć z kimś innym. W końcu to miał być wyjazd na którym spędzi miło czas.
Skierował wzrok do drzwi, dostrzegając jak wysoki okularnik przez nie przechodzi, wraz z Mike'iem. Uśmiechnął się pod nosem, na myśl o karteczcę. Sam nie wiedział czemu, ale włożył ją za etui swojego telefonu. Zwyczajnie podobał mu się charakter pisma chłopaka, czy estetyka zachowana na kartce. Gdy ich spojrzenia się spotkały, szybko odwrócił głowę. Postanowił przejść się po szkole, w celu odpoczynku. Wstał, zwracając na siebie uwagę przyjaciół.
—G-gdzie idziesz Eddie?
—Przejść się—mruknął, wzruszając ramionami.
—Po szkole?—Stan, uniósł brwi, śmiejąc się cicho.
Eddie, nic nie mówiąc odszedł od stołu. Skierował się w stronę wyjścia, omijając Richiego i jego przyjaciela. Wzrok okularnika chwilę podążał za małą posturą, po chwili wracając do rozmów z Mike'iem.
Eddie szedł korytarzem, co jakiś czas czując spojrzenia innych. Nie było to nic nowego. Przyzwyczaił się do specyficznej opinii u innych ludzi. Poczuł nagle szarpnięcie, a już po chwili wepchnięto go do łazienki. Patrick i Victor, pchnęli chłopaka na ścianę, uśmiechając się szeroko.
—Jak życie, puszczalski?—Patrick, posłał mniejszemu szeroki uśmiech, podchodząc bliżej.
—Byłoby lepiej, gdybym mógł stąd wyjść.
Eddie, postanowił spróbować wyminąć chłopców, przez co tylko został mocniej popchnięty. Uderzył plecami o ścianę, wydając z siebie ciche syknięcie.
—Nie myślisz, że powinieneś zrobić to co ktoś taki robi?—Victor, zrobił krok w przód, przejeżdżając po żuchwie chłopaka palcem.
***
—Co teraz mamy?—Richie, spytał swojego przyjaciela, idąc krok za nim.
—Ostatnia lekcja, biologia—zadowolony Mike, zarzucił rękę na ramię okularnika, idąc dalej.
Richie, zaśmiał się pod nosem, utrzymując równe tempo z chłopakiem. Dostrzegł ich klasę, siedząca pod salą od biologii. Wśród nich również Eddiego, który wyglądał nieco inaczej niż zazwyczaj. Jego włosy były porozwalane w każdą stronę, a koszulka była cała pognieciona. Nie miał zamiaru do niego podejść, w końcu nie obchodził go chłopak.
To, że raz pomógł mi w fizyce nie sprawi, że teraz będą ze sobą rozmawiać. Patrzył na niego jeszcze chwilę, nie mogąc dostrzec, jednak twarzy, która ukryta była w książce.
—Co się tak na niego patrzysz?—spytał Mike, subiektywnie poruszając brwiami.
—Patrzę, bo pewnie się z kimś puścił—spojrzał na swojego przyjaciela, kręcąc głową.
—A ty jak zwykle to samo—westchnął, kierując się na drugi koniec miejsca pod klasą. Richie podszedł za nim, mówiąc jakieś głupie żarty. W jego głowie, jednak były pytania o Eddiego. Sam nie wiedział czemu.
Przecież chłopak go nie obchodził.
________________________________________
Macie coś na noc jeszcze
CZYTASZ
Fucking Tozier || Reddie
FanfictionGdzie Eddie i Richie nienawidzą się do granic możliwości, ale los uwielbia łączyć ich drogi razem.