Był to już trzeci dzień waszego pobytu w leśnej chacie.
Jakimś cudem Sauron zdążył już postawić ostatnią ścianę dla końskiej stajni. Nie było to arcydzieło, ale przynajmniej zwierzak miał się gdzie schronić przed deszczem lub mrozem.
Jesień powoli dobiegała końca. Z drzew pospadały już ostatnie pożółkłe i złote liście ścieląc ziemię niczym ogromny dywan.
Ty i Sauron wybraliście się na spacer po lesie, szukając dziko rosnących ziół lub owoców. Szliście w ciszy opatuleni ciepłymi płaszczami, wsłuchując się w ostatnie pogwizdywanie ptaków. Wchodząc w głąb lasu znaleźliście się na naturalnie ukształtowanej ścieżce, gdzie leżało mniej liści niż gdzie indziej. Co jakiś czas przystawaliście przy jakimś krzewie, a ty przyglądając mu się uważnie i zrywałaś jego liście chowając do worka zrobionego z cienkiej chustki.
- Skąd wiesz, że to nie jest trujące? - zapytał Sauron i szarpnął lekko za wodzę konia, który szedł za nim.
Major uparł się, żeby zabrać go ze sobą, bo jeszcze uciekłby ze swojej prowizorycznej stajni.
- To są Apiacé. Używa się ich do leczenia przeziębienia, a ich listki świetnie działają na ukąszenia komarów - wyrecytowałaś
- To też ci powiedział jakiś elf?
- Tak, Nuinela - wstałaś z klęczek i wcisnęłaś garść gałązek do chustki - Wciąż nie mogą uwierzyć, że o niej zapomniałeś.
Sauron wzruszył ramionami
- Miałem przez te lata inne sprawy na głowie.
Przeszliście parę kroków, gdy Sauron znów się odezwał.
- A co to, o tam? - wskazał na powykręcany krzak z drobnymi czerwonymi owocami.
- To jarzębina - uśmiechnęłaś się - Woli raczej tereny chłodniejsze i leśne, a nie duszne pustkowie, dlatego nie rośnie nigdzie w pobliżu Angbandu.
Sauron kiwnął głową.
- To akurat wiem, bo w zimę, przy naszym zamku, rosło takich setki - powiedziałaś, podchodząc do drzewka - Te owoce są już przejrzałe.
- Czym się zajmowałaś, jak byłaś mała?
Odwróciłaś się w jego stronę.
- Tym czym się zajmują dzieci. Tyle, że ja zamiast biegać po lesie i kłócić się z bratem miałam uczyć się tańczyć i przestrzegać etykiety dobrego zachowania.
Ruszyliście dalej po wąskiej ścieżce.
- Ale ja nie nadaję się na salony - westchnęła z udawaną rezygnacją - Zawsze byłam buntowniczką, zupełnie jak Lith. Pamiętam, że kiedy byłam mała nie rozumiałam podziału na obowiązki, dlatego za każdym razem, gdy mój brat uczył się walki na miecze, ja wpadałam w histerię, że muszę siedzieć w zamku i bawić się szmacianymi lalkami.
- Byłaś okropnym dzieckiem - zażartował Majar z uśmiechem.
- Wiem, ale dzięki temu nie zabraniałam swojej córce ćwiczyć z braćmi.
Nagle kaszlnęłaś głośno. Zakryłaś usta, powstrzymując się od kolejnego napadu, by nie skończyć na ziemi. Jego chłodna ręka odsłoniła twoją dłoń. Sauron trzymał przed tobą woreczek z liśćmi Valinoru, jedynym ratunkiem przed kolejną dusznością. Wzięłaś tym razem dwa listki i zaczęłaś je rzuć pochmurnie.
- Trzeba będzie popracować nad jakimś lekarstwem dla ciebie.
- Mhm - mruknęłaś niezadowolona.
- Znam kilka przepisów na eliksiry, poza tym mamy w chacie wiele ksiąg z wszelkimi zaklęciami...
- A czy nie są to przekleństwa i czarna magia? - zapytałaś zirytowana - Nie chcę na razie o tym mówić. Po prostu zignorujmy ten fakt i cieszmy się świeżym powietrzem!
Sauron przytaknął, ale nic nie powiedział. Miło z jego strony, że się o Ciebie martwił, ale nie musi być to jedyna rzecz na której macie skupiać całą waszą uwagę i energię!
Po dłuższej chwili milczenia odezwałaś się.
- No, a jakie ty miałeś dzieciństwo?
- Ubogie w zabawę, ale bogate w pracę - odpowiedział bez wahania - Już od najmłodszych lat pracowałem jako kowal u Aulëgo. Nie miałem czasu na bzdety.
- Ale musiałeś się kiedyś oderwać od roboty.
- Czy ja wiem? Daj mi chwilę to może sobie coś przypomnę.
Znów nastała cisza, podczas której Sauron gapił się przed siebie niewidzącym wzrokiem, chcąc odkopać z głębi pamięci jakieś miłe wspomnienia. Z racji, że wyszliście z domu późnym popołudniem słońce już powoli, rażąc swoimi promieniami, które prześwitywały przez korony łysych drzew. Wasza ścieżka stała się teraz bardziej kamienista i trzeba było uważać, aby nie poślizgnąć się na zdradzieckich i głazach, porośniętych puchatym mchem.
Na twarzy Saurona wykwitł uśmiech, chyba wreszcie coś sobie przypomniał.
- Pamiętam dzień w którym pierwszy raz wsiadłam na konia - powiedział lekkim tonem - było to w Valinorze, w czasach kiedy Melkor swobodnie poruszał się po wyspie. Pewnego dnia przyprowadził ze sobą konia i kazał mi na niego wsiąść. Niezmiernie się go bałem, bo to zwierzę było ogromne i nienaturalnie białe, jak duchy o których mi opowiadał.
- Widać, że miał rękę do dzieci - skomentowałaś sarkastycznie.
- Fakt, nie najlepiej mu to szło. Wiedział o tym Aulë i nalegał abym nie wsiadał, bo jestem jeszcze za młody. Ale oczywiście nie chcąc wyjść na tchórza wdrapałem się na zwierzaka i ściskając go za grzywę szepnąłem mu do ucha "Słuchaj się mnie jak swego pana".
- Miałeś w sobie żyłkę władcy? - trąciłaś go łokciem.
- Nie ująłbym tego w ten sposób, zwłaszcza, że nie trwało to długo. Gdy tylko się usadowiłem, Melkor klepnął konia w zad, a ten pognał przed siebie.
- I co?
- I nic. Wylądowałem na ziemi z ogromnym bólem w krzyżu.
Uśmiechnęłaś się, wyobrażając sobie tą scenę.
- Jestem niemal pewna, że Morgoth miał niezły ubaw.
- I to jeszcze jaki. To wtedy jeszcze posiadał poczucie humoru...chyba...
- Ta opowieść to zupełne przeciwieństwo pierwszej jazdy Ricara - przyznałaś
Sauron wyraźnie się zainteresował, więc opowiedziałaś mu o tym.
-...potem oczywiście był Narvi, który podszedł do tego z mniejszym entuzjazmem, ale był równie przekonany, że od tamtej pory zostanie świetnym jeźdźcem - zakończyłaś opowieść.
Sauron przyjął to miłym śmiechem.
- Pewnie są lepszymi jeźdźcami ode mnie.
Zatrzymałaś się i przykucnęłaś przy kwiecie Wilczego Ziela. Zerwałaś kilka żółciutki płatków i wrzuciłaś je do chustki.
- Myślisz, że kiedyś ich jeszcze zobaczę? - usłyszałaś ze sobą
- Oczywiście! - wstałaś i zawiązałaś worek na supeł - Mamy przed sobą całą wieczność! Oczywiście, że się jeszcze spotkamy.
Twoje słowa dodały mu trochę otuchy, co było widać po jego wyrazie twarzy. Wtem czarny rumak parsknął głośno i przestąpił z nogi na nogę. Gdzieś z daleka doszły was nikłe dźwięki zwierzyny leśnej.
- Słońce już prawie zaszło - zauważył Sauron - Wracajmy już.
Przytaknęłaś i biorąc go pod ramię kontynuowałaś opowieści o najmłodszych latach waszych dzieci. Podczas całej drogi w głowie krążyła ci tylko jedna myśl "Jak dzieci radzą sobie w Valinorze?"
CZYTASZ
{Preferencje }Wygnani W Głąb Śródziemia Sauron X Córka Nocy
RastgelePo planowaniu tej książki, pomyślałam, że popisze się swoimi umiejętnościami opisówek. W tej książce będę opisywać związek Córki Nocy i Saurona, coś jak połączenie dwóch kochanków po rozwodzie - tak poetycko. Co jakiś czas wstawię coś w stylu FanFic...