Chapter XLVIII

5.5K 368 356
                                    


Autorką powyższej flagi jest utalentowana Margaret Scrinkl. Polecam jej konto na Instagramie <3 


Sowa podleciała do kuchennego okna i zastukała cicho w szybę. Lulek spojrzał na nią ze złością, wkładając chleb do pieca, a ptaszysko powtórzyło pukanie. Bezczelna, przecież widzi, że nie mogę jej teraz otworzyć. Co za brak manier, pomyślał skrzat, zatrzaskując piekarnik i dopiero wtedy otwierając okno. Sowa opuściła na blat kuchenny Proroka Codziennego i w całej swojej złośliwości wylatując, narobiła na posadzkę. Czując, że krew go zaleje pstryknął palcami. Z dworu doleciał go skrzek pełen bólu.

Mając nadzieję, że to nauczy tą wredną sowę manier ruszył z gazetą i dzbankiem kawy do salonu. Był wczesny sobotni poranek i większość domowników spała, ale Lulek nauczył się, że panna Pansy wraz ze swoją dziewczyną, lubią obudzić się o nienormalnych porach i zacząć dzień od mocnej kawy.

Dlatego nie zdziwiło go to, że kobiety siedziały na kanapie, tuląc się do siebie, wciąż w piżamach. Kominek płonął wesoło, a na dworze wciąż było ciemno, bo zegar wskazywał piętnaście po szóstej, ale to im nie przeszkadzało.

Postawił przed nimi tacę i kłaniając się nisko, wycofał się z salonu, by nie zakłócać im spokoju. Panna Weasley uśmiechnęła się do niego przyjaźnie, a ukłon się pogłębił. Nie spodziewał się, że może polubić kogoś z rodziny zdrajców krwi, jednak ta młoda kobieta była od samego początku tak uprzejma, że nie dało się jej nie lubić. Poza tym zajęła się nim, gdy w ten zwyrodnialec ich zaatakował. Tak, to bardzo dobra kobieta, idealna dla panny Pansy, pomyślał skrzat sprawdzając czy chleb równo rośnie.

Nie świadoma peanów na swoją cześć Ginny, nalała sobie i swojej dziewczynie filiżankę kawy i z gazetą w dłoni opadła na poduchy kanapy. Pansy otulając filiżankę dłońmi, wtuliła się w nią, by móc we dwie poczytać co też ciekawego zdarzyło się w świecie czarodziejów. Gdy rozchyliły gazetę na pierwszej stronie zamarły z przerażenia.

Wielkie czarne litery głosiły światu:

THEODORE I ANABELLE ZABINI – ZDRAJCAMI KRWI

Pod spodem widniało zdjęcie rodziców Blaise przed ich dworem, jak próbują się ochronić przed fleszami reporterów.

Ginny pośpiesznie odszukała stronę artykułu, a Pansy w tym czasie odłożyła ich kawę na stolik. Ciśnienie podskoczyło im tak wysoko, że dodatkowa porcja kofeiny nie była potrzebna.

W Sylwestrową noc poza radością z nadchodzącego Nowego Roku, czarodzieje z rodzin czystej krwi poczuli również pieczenie na serdecznym palcu, które może oznaczać tylko jedno – ktoś zerwał zaręczyny.

Przez kilka tygodni nie było wiadomo czyj prastary ród czarodziejów stał za tym niezwykłym zjawiskiem, jednak w tym tygodniu do redakcji Proroka Codziennego wpłynęło oświadczenie prosto od Theodore'a Zabini'ego (42l.), którym przyznał, że to jego jedyny syn, Blaise Zabini (20l.) zerwał zaręczyny z panną Pansy Parkinson (20l.), aby zaręczyć się ze swoją dziewczyną Catherine Lows (17l.). Panna Catherine jest mugolskiego pochodzenia, co równa pana Blaise ze zdradą czystej krwi.

Państwo Zabini mieli pełne prawo wyrzec się syna i urwać z nim wszystkie kontakty, samym przy tym zostając w Radzie, jednak podjęli decyzję stania u boku syna i nowej narzeczonej. Nie udało nam się uzyskać komentarza ani pana Blaise ani jego narzeczonej, ponieważ pozostają w ukryciu. Panna Pansy również jest nienamierzana.

Amantes medicus #Drarry✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz