Pierwsza część rozdziału zawiera scenę gwałtu, która mimo braku szczegółów może być drastyczna w odbiorze dla delikatniejszych widzów lub dla osób, które po prostu nie przepadają za tego typu scenami. Dlatego, jeśli ktoś nie chce, nie musi jej czytać. Treść tej sceny nie wpłynie na fabułę opowieści.Fragment rozdziału, w którym się scena kończy oddzielony jest linią.
Zaśmiał się sam do siebie. Był w tym coraz lepszy. Pisanie lisów z pogróżkami naprawdę zaczynało mu wchodzić w nawyk. Nie spodziewał się, że to będzie tak go dodatkowo bawiło. Lubił rozsiewać strach. Uwielbiał jak jego ofiara patrzyła na niego z przerażeniem, błagając o litość i robiąc wszystko co on tylko zapragnie.
Miał ich w garści. Potter ma się z nim spotkać dziesiątego stycznia. Na pewno widział jego wiadomość, chociaż wracając dzisiaj po południu z pracy nie wydawał się szczególnie przejęty. Ale ktoś kto lubi być ruchany w dupę pewnie odgórnie jest zjebem.
Teraz dostał Malfoy'a.
Pokaże mu kto jest prawdziwym królem, kto tak naprawdę rządzi tym światem i kto rządził w szkole. Wreszcie go docenią, wreszcie Malfoy zobaczy, że to jemu należy się korona.
Las koło jego pałacu był zajebistym miejscem na ukrycie się. Nikt go tam nie widział, a on widział wszystkich. Głupia banda zjebów. Mógłby siedzieć dzień i noc, gdyby nie to, że po kilku godzinach nawet kości trzęsły mu się z zimna.
Dlatego, gdy wszyscy wychodzili do pracy albo kładli się spać, on wracał do opuszczonej fabryki wełny. Położona w innym kraju była na tyle daleko, że nie obawiał się, że ktoś go znajdzie, ale zaskoczył się. Zjeb Weasley go wywęszył. Dobrze, że zdążył zauważyć tego rudego chuja zanim wyszedł do miejsca, w którym sypiał. Deportował się zanim auror go spostrzegł. Był w szoku, że odnaleziono lokum tak szybko. Czyżby Goyle się wysypał? Przecież podał mu adres tego domu szlam. To skąd powiązanie z wełną?!
To nie miało znaczenia. Musiał znaleźć inne miejsce.
I proszę, jak szybko można się ulokować, pomyślał, patrząc jak klęcząca przed nim dziewczynka rozpina mu pasek od spodni.
Mugolski dom samotnej matki i córki, rzut beretem od bramy prowadzącej do pałacu Malfoy'a. Na tyle blisko, że magiczne radary nie wykażą anomalii, że ktoś tu czaruje. Czemu wcześniej na to nie wpadł?! Wystarczyły dwa zaklęcia Imperiusa i obie szlamy jadły mu z ręki. Mógł się umyć i wyspać w wygodnym łóżku, a kiedy tylko chciał przejść do pałacu przed płot od strony lasku i obserwować.
Wykiwałem ich wszystkich, pomyślał, przyciągając dziewczynkę za włosy bliżej siebie.
Jej matka szykowała mu kolację piętro niżej, nieświadoma, że dwunastoletnia córka mu obciąga.
O tak! Bycie czarodziejem jest zajebiste! Mógł mieć każdą jaką chciał! Nawet taką małą kurwę, która w innych warunkach by uciekała!
Dziecko zadławiło się, gdy szarpnął ją za włosy wpychając penisa głębiej. Zacisnęła zęby na członku, a Crabbe syknął z bólu i odepchnął kruchą istotę. Ciało dziewczynki poturlało się, uderzając o ścianę z impetem.
- Ty. Pierdolona. Szmato. - warczał z każdym słowem kopiąc ją w brzuch. Mała leżała wpatrując się w niego niewidzącym wzrokiem. Czuła ból, jak rozlewał się po jej ciele, czuła smród mężczyzny, który teraz pochylał się nad nią rozkładając jej nogi i zrywając jeansy. Słyszała jak mówi – Nauczę się, szlamo, gdzie jest twoje miejsce. - w momencie, gdy w miejscu z którego wylatywały siki poczuła tą dziwną rzecz jaką kazał jej włożyć do ust przed chwilą, ale nic nie mogła zrobić.

CZYTASZ
Amantes medicus #Drarry✅
FanficLord Voldemort nie żyje, Hogwart wrócił do funkcjonowania, a świat czarodziei może odetchnąć. Tylko, że wiele się zmieniło, ludzie umarli, zostawiając za sobą nie tylko wspomnienia, ale i rodziny. Harry Potter musiał nauczyć się nie tylko być doros...