Chapter XVI

7.3K 552 321
                                    


- Luna kiedy masz termin? - zapytała Ginny, podając Hermionie misę z sałatką. Blondynka przekrzywiła głowę przyglądając się swojemu wielkiemu brzuchowi.

- Chyba jeszcze nie planuje wyjść. - odpowiedziała, jak zawsze sprawiając, że nikt za bardzo nie wiedział o co właściwie jej chodzi.

Byli u Harry'ego już drugą godzinę i każdy był na swój sposób zaskoczony tym, że nie wybuchła żadna kłótnia z Draco. Spodziewali się awantury już na starcie, jednak o dziwo dwie największe awanturnice, czyli Ginny i Hermiona, były dla chłopaka nad wyraz miłe. Rudowłosa co jakiś czas uśmiechała się do Malfoy'a ironicznie, ale nic poza tym.

Zaskoczyło ich również to, jak bardzo miły okazał się Draco. Nie rzucał żadnymi chamskimi uwagami w ich stronę i chociaż nie byłby sobą, jakby nie odpowiadał mniej przyjemnie niż zazwyczaj, ale nie były to słowa, za które mogliby się obrazić. Kolejnym zdumieniem był fakt, że Malfoy i Harry mówili do siebie po imieniu! Nikt nie wiedział jak ma na to zareagować.

- Byłaś u uzdrowiciela? - zapytał Neville bawiąc się z Teddy'm, który krążył wokół stołu niczym zabawka, przekazywany z rąk do rąk. U każdego dostał coś smacznego do jedzenia i był w pełni zadowolony z tego, że każdy okazuje mu maksimum swojej uwagi.

- Nie potrzebuję uzdrowiciela. Mój tato odbierze poród. - odpowiedziała Luna. Pijący wino Draco zakrztusił się gwałtownie, a siedzący obok niego Ron poklepał go w plecy mocniej niż tego wymagała akcja ratunkowa.

- Twój tato obierze poród? - powtórzył pytanie blondyn, mierząc dziewczynę surowym wzrokiem.

- Tak. - powiedziała niezrażona, bawiąc się naszyjnikiem z kapsli. Reszta gości weszła w stan gotowości, przeczuwając awanturę. Tylko nie wiedzieli jeszcze, jaką obiorą stronę. Wszyscy zgadzali się z Malfoy'em, że to idiotyczny pomysł pozwalać Ksenofilius'owi odbierać cokolwiek, a co dopiero poród, ale to była Luna. Nikt nie był w stanie jej tego wybić z głowy.

- Dlaczego uważasz, że to dobry pomysł?

- Mój tato odbierał wiele porodów. Zawsze jak się w okolicy rodził testral albo nowy jednorożec lub wróżka, prosili mojego tatę.

- I to czyni z niego uzdrowiciela-ginekologa? - zapytał z ironią, nadal świdrując dziewczynę wzrokiem nad rybą po grecku. Luna zdawała się nie zauważać tego, że Malfoy z niej kpi. Uśmiechnęła się blado w odpowiedzi i skinęła głową. Blondyn nabrał powietrza, aby zrobić jej wykład o tym jak wielką jest idiotką i że dla takich jak ona jest specjalny oddział w Mungu, ale nagle poczuł na swojej dłoni czyjś dotyk. Spojrzał w dół, widząc jak śniada ręka Harry'ego, delikatnie go dotyka. Przeniósł wzrok na twarz chłopaka, a ten nieznacznie pokręcił głową. Przekaz był jasny „nie zaczynaj, nie warto." Malfoy odetchnął. Racja, nie ma prawa kłócić się z kimś w nieswoim domu, na nieswoim przyjęciu i z osobami, wśród których tylko jedna jest mu przychylna. Chyba. Dłoń zniknęła zostawiając nieprzyjemny chłód.

- Macie ochotę na ciasto? - zapytał Harry, zrywając się z krzesła i wybiegając do kuchni, nie czekając na odpowiedź. Gdy był bezpieczny, z dala od spojrzeń i uśmieszków przyjaciół, sapnął ciężko. Nie spodziewał się takiej reakcji... Malfoy tego nie zauważył, ale on tak.

Gdy tylko dotknął dłoni chłopaka, wszystkie spojrzenia, nawet Luny, skupiły się tylko na ich rękach. Hermiona zmarszczyła niezadowolona brwi, Ginny skryła uśmiech, Ron miał minę jakby musiał iść do toalety, a Neville jakby go piorun strzelił. Luna zdawała się obojętnie przyswoić fakt. A on sam?

W momencie, w którym jego ciemniejsza skóra zetknęła się z alabastrową dłonią Malfoy'a, przez jego ciało przeszedł dreszcz, którego nie potrafił zidentyfikować. To było dziwne. Nigdy mu się coś takiego nie przytrafiło. Czy to możliwe, że jego ciało ma jakąś dziwną reakcję obronną przed dotykiem kogoś kto się nad nim znęcał w szkole?

Amantes medicus #Drarry✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz