Chapter XL

7.3K 497 385
                                    

- Sześć tygodni. W tym czasie można wybudować dom, spłodzić i poronić potomka i wygrać na loterii! - zagrzmiał siedzący z boku stołu Nott, uderzając pięścią w stół. Jego czarne, złowrogie spojrzenie spoczęło na kamiennej masce jaką była twarz pani Zabini. - Więc jak możesz nam wmawiać, że przez ten czas nie miałaś ani jednej wiadomości od swojego syna?! Albo ty! - kościsty palec wskazał na panią Parkinson, równie niewzruszoną co wcześniejsza kobieta. - Chcesz mi powiedzieć, że twoja córka się z tobą nie kontaktowała?! A raczej, chcesz to wmówić nam wszystkim?!

Chłodne, oceniające spojrzenia głów najbardziej wpływowych rodów czarodziejów czystej krwi spojrzały na dwie kobiety. Przy stole siedziała sama elita: osoby na stanowiskach dyrektorów Departamentów, głowy szpitali, najlepsi magowie i czarownice. I wszyscy teraz zastanawiali się, gdzie może podziewać się Pansy Parkinson i jej narzeczony Blaise Zabini. Wszyscy poza zasiadającą u stołu blondynką, której wzrok był najzimniejszy z nich wszystkich.

Ona wiedziała, gdzie są te dwie owieczki. Na tej ziemi było tylko jedno miejsce i jedna osoba, która mogła ich tak dobrze ukryć,  a był to jej syn. To, że inni członkowie rady nie połączyli faktów, sprawiało, że odczuwała do nich jeszcze większą pogardę. Głupie istoty, co dostały do rąk kilka paczek galeonów i już nie potrafią myśleć. Sądzą, że pieniądze mogą dać im wszystko, a to nie pieniądze są podstawą potęgi, a informacja. 

Dlatego ona wiedziała wszystko o wszystkich. Miała od tego ludzi, skrzaty domowe, zaklęte zwierzęta, które przynosiły jej informacje o znajomych, przyjaciołach, uśmiechających się sztucznie do niej na bankietach i o rodzinie. Jedyną osobą, której nie mogła prześwietlić był jej syn, bo sama nauczyła go wszystkich sztuczek ochrony. A on poszedł w jej ślady i nauczył się jeszcze paru. Dlatego, gdy ślad o narzeczeństwu się urwał, wiedziała, że trafili pod skrzydła Draco. Jednak informacja nadal płynęła.

  Widząc jak Zabini odpowiada spokojnie na oskarżenia, uśmiechnęła się w duchu. Ta kobieta była do niej podobna – również miała odwagę postawić się w świecie mężczyzn. Kłamała im w żywe oczy, opanowana i pewna siebie, a oni łykali wszystko bez problemu. Szkoda tylko, że matka Blaise nie przewidziała tego, że Narcyza wie wszystko. Wie to, że ich syn ich odwiedził i że przyprowadził ze sobą szlamę. O tak... jak tylko opuścili bezpieczne gniazdo Draco, ona miała ich już na celowniku. 

- Sądzę, że już wszystko sobie wyjaśniliśmy. - powiedziała chłodno, przerywając potok obelg Notta, najgłupszego z nich wszystkich. - Poszukiwania nadal trwają. Ludzie zostali wysłani do waszych domków letniskowych w Bułgarii, Francji i Grecji, mam nadzieję, że się nie gniewacie?

Mężowie dwóch kobiet skinęli głowami, na znak, że nie mają nic przeciwko temu. 

- To dobrze. Myślę, że możemy na tym skończyć. - dodała Narcyza, wstając z krzesła, a reszta poszła za jej przykładem. Czarodzieje teleportowali się prosto z jej gabinetu, wracając do swoich obowiązków, które przerwano, bo Nott oczekiwał wyjaśnień. Głupiec.

W gabinecie została tylko matka Zabini'ego, gdy Narcyza powstrzymała ją przed teleportacją, pytaniem:

- Co zamierzasz zrobić?

Kobieta spojrzała na nią niepewnie.

- Z czym?

- Z dzieckiem Blaise i Catherine Lows.

Pani Zabini zbladła gwałtownie. Maska pewności siebie i powagi została zerwana z twarzy kobiety, na której wystąpił lęk. 

- Ty wiesz...

- Wiem wszystko. Nigdy tego nie zapominaj. - Narcyza wciąż była spokojna. - A więc? Co planujecie zrobić? Co ty planujesz?

- Kocham syna.

Amantes medicus #Drarry✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz