Chapter XXIX

6.5K 469 437
                                    


Po powrocie do domu zauważył buty na niewielkim obcasie, równo ustawione na półce. A więc Harry już był. Serce zabiło mu szybciej na myśl, że za sekundę go zobaczy, a on sam zrugał się w myślach za takie głupie zachowanie. Musiał się jak najszybciej spotkać z dziewczynami, kto jak kto, ale one pomogą mu pozbyć się tego problemu.

Wszedł do salonu, bo było to miejsce, w którym przyjaciółki spędzały najwięcej czasu, leżąc rozwalone na kanapie przed wielkim kominkiem. I rzeczywiście, czyjeś stopy wystawały przez oparcie. Ruszył w ich stronę mając nadzieję, że to nie jest Harry. Jednak jak świat długi i szeroki, każdy wie, że nadzieja choć umiera ostatnia, to jest matką głupich.

Z cichym westchnięciem przyglądał się śpiącej postaci czarodzieja, owiniętą w jeden z jego ulubionych puchatych koców. Spał spokojnym snem, oddychając głęboko, a na stoliku leżała filiżanka, aż stąd pachnąca eliksirem słodkiego snu. Czyżby Potter nie mógł spać w nocy? Zapytał samego siebie, a głupia iskierka nadziei znów się zapaliła. Może to przez niego się nie wyspał. Czy istniała szansa, że nie tylko na niego wpłynęło spotkanie w kuchni? I po co? Po co sobie robisz takie chore nadzieje?

Chłopak przekręcił się, mamrocząc coś pod nosem, a koc zsunął się z drobnego ciała na podłogę, odsłaniając nagą skórę na brzuchu, w miejscu gdzie spodnie oddawały pole do popisu zwiewnej bluzce. Serce Draco ponownie zaczęło galopować. Czy to się dzieje naprawdę? Nawet śpiąc nie może dać mu spokoju?

 A może on zmienia się w niewyżytego potwora? Kolejny etap to stalker i seryjny gwałciciel. Ugh... oddychaj. Wyjdź i szukaj dziewczyn. Jednak nie mógł ruszyć się nawet o krok. Jak spetryfikowany wpatrywał się w śpiącego chłopaka, niczym w ósmy cud świata. Zaczynał wierzyć, że jest to ósmy cud jego własnego świata.

Mimo ciepła od kominka widział jak gładka skóra Harry'ego pokrywa się gęsią skórką. Najciszej jak tylko mógł podniósł szary koc. Nie wiedział jak długo brunet pod nim spał, ale unosząc materiał poczuł delikatny zapach jego perfum. Świetnie. Teraz za każdym razem jak go użyje będzie czuł Pottera... poziom torturowania opanowany do perfekcji. Przykrył chłopaka szarym puchem. Gdy był w okolicach nagiej skóry, czuł jak przyśpiesza mu oddech. Uważnie obserwując twarz bruneta przejechał palcem po jego płaskim brzuchu. Merlinie... jeszcze nigdy nie czuł czegoś tak miękkiego i delikatnego. Trzymał w swoich ramionach dziesiątki kobiet i mężczyzn, w różnym wieku, ale żadne z nich nie miało tak jedwabistej skóry. Czując, że umrze jeśli tego nie zrobi, pochylił się w stronę twarzy Harry'ego.

Ciepły oddech aurora owiał mu twarz. Czarne rzęsy były coraz bliżej. Zatrzymał się centymetr od ust chłopaka uważnie śledząc jakikolwiek ruch z jego strony. Znał eliksiry Lulka, wiedział, że Harry nie ma prawa się obudzić. I po raz pierwszy tego żałował. Gdyby się ocknął wszystko stało by się jasne: przyciągnął by Draco do siebie albo odepchnął, nie było innej możliwości.

Nagle do niego dotarło.

Westchnął ciężko, oddalając się od ust bruneta. Nie mógł tego zrobić. Jeśli ma wykonać w jego stronę jakikolwiek ruch, to za wspólną zgodą. Nie złamie danej sobie obietnicy. Ostatni raz rzucił wzrokiem na pełne wargi chłopaka i czym prędzej opuścił salon, bojąc się, że jego silna wola nie będzie w stanie powstrzymać go drugi raz.

Pansy i Caty znalazł razem z Zabini'm i Teddy'm w jadalni. Chłopczyk rzucił się na niego z uśmiechem, a uzdrowiciel wyciągnął z kieszeni ulubionego lizaka malca. Chyba za bardzo go rozpieszczał, ale miał to w nosie. Pierwszy raz w życiu spotkał dziecko tak urocze i miłe. Oddałby za niego życie bez sekundy namysłu.

Amantes medicus #Drarry✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz