Chapter XIX

7.4K 529 433
                                    


Lulek spojrzał na swojego pana z niepokojem. Służył mu już trzy lata i widział go w różnych stanach emocjonalnych. Wiedział, że należy unikać panicza, gdy jest na kacu, że jak jest wesoły to znaczy, że prawdopodobnie pani Narcyza wyjechała na wakacje i nie będzie jej pół miesiąca lub coś o podobnej skali. Widział go smutnego, załamanego, wściekłego, chorego, niezadowolonego i skupionego. Na każdą z jego reakcji wiedział co zrobić, jak się zachować i czego unikać. Ale teraz? Pierwszy raz od rozpoczęcia służby u Draco nie miał pojęcia co robić.

Panicz od środowego poranka chodził jak struty. Miał cienie pod oczami i wyglądał jakby przeżył wyjątkowo trudną noc, a przecież nie pił tak dużo. Nie był też nigdzie, więc skąd to niezadowolenie z życia? Lulek tłumaczył to sobie wtedy po prostu przypadkiem. Każdemu zdarzają się lepsze i gorsze noce. Nawet on miewa takie nocki, że nie może zmrużyć oka. Jednak, gdy Draco wrócił z pracy w środę nie wyglądał wcale lepiej. Miał minę jakby go coś trapiło. Znając swoje miejsce, nie pytał o nic swojego pana, ale przygotował dla niego jego ulubiony deser. I wtedy stała się rzecz niesłychana: nie poprawiło mu to humoru...

Dla skrzata był to wyraźny znak, że dzieje się coś niedobrego. Gdy Draco poszedł spać w środową noc służący zakradł się do jego pokoju i używając swojej magi sprawdził temperaturę blondyna, zmierzył mu puls i ciśnienie, sprawdził odruchy nerwowe – żadnych problemów. Na ciele Draco był zdrów jak ryba. To z duszą był problem, a na to Lulek nie znał lekarstwa.

Nie wiedząc co powinien zrobić czuwał przy swoim panu całą środową noc. Około trzeciej Malfoy kręcił się niespokojnie i jęczał, jakby miał koszmary, a Lulek słyszał coś co brzmiało jak „har" ale nie wiedział co to mogło być. Zanim jego pan się obudził wybiegł z sypialni pośpiesznie.

Ta sama sytuacja wydarzyła się w czwartkową noc, w którą panicz Draco miał koszmary o wiele wcześniej i zdecydowanie dłużej. Szeptał coś pod nosem, więc skrzat pochylił się nad nim aby dokładnie usłyszeć o co chodzi. Zdawało mu się, że słyszy „tak" oraz „dobrze". Widząc, że powieki Draco drgają niebezpiecznie, pośpiesznie opuścił sypialnię swojego pana. Zamykając drzwi usłyszał krzyk panicza wyrwanego ze snu. Tym razem nie było mowy o tym, aby się pomylił. Wyraźnie usłyszał słowo „Harry".

Nie znał żadnego Harry'ego. Nie było wśród znajomych panicza takiej osoby. Nie kojarzył też, aby ktokolwiek z jego nocnych numerków miał tak na imię.

Podając śniadanie w piątkowy poranek przyjrzał się swojemu panu z troską. Cienie pod oczami było ciemne i wielkie. Sięgające łopatek blond włosy zwisały smętnie, spięte spinką. Mieszał w misce z owsianką od niechcenia mimo że była to jedna z ulubionych potraw śniadaniowych. Nawet dodał do niej orzechy nerkowca i miód wróżek, aby poprawić jej smak.

Wiedząc, że postępuje karygodnie i że będzie musiał później się ukarać, podkradł się do Draco i najdelikatniej jak tylko mógł wszedł do umysłu panicza.

Na początku nic nie słyszał, tak jakby jego pan nie myślał o niczym, tylko tępo wpatrywał się w owsiankę. Dopiero po chwili, gdy Lulek chciał się już poddać i wysunąć się z myśli Draco, doleciały do niego słowa.

Jak ja mu dzisiaj spojrzę w oczy? Merlinie, ostatni raz się tak czułem na piątym roku. Dlaczego on?! Przecież było ich tylu wcześniej, nie mogła to być jakaś piękna blondynka albo ktokolwiek inny?

Kolejną myślą w głowie Malfoy'a była scena ze snu i Lulek czerwony jak piwonia wyskoczył pośpiesznie z umysłu swojego pana. A więc o to chodzi... Tego się nie spodziewał. Czując jak pieką go uszy z zażenowania wrócił do usługiwania przy stole, nie będąc w stanie spojrzeć Draco w oczy. To co zobaczył, było dla niego zbyt wiele.

Amantes medicus #Drarry✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz