𝙲𝚑𝚊𝚙𝚝𝚎𝚛 𝟹𝟻

52 5 14
                                    

    Pan Song nalegal by Young razem z rodziną zatrzymał się w jego domu, ale dwudziestosiedmiolatek odmówił. Nie chciał przysporzyć mężczyźnie problemów. Już i tak adopcyjny ojciec jego siostry dużo dla niego zrobił. Nie musiał robić nic więcej.

    Znaleźli nocleg niedaleko Siedziby Błękitnego Tygrysa, co Choi uznał za wielki plus. Dzięki takiemu położeniu bez problemu będzie mógł śledzić członków zgromadzenia i to bez włożenia ogromnego wysiłku.

    - O czym myślisz?- ni stąd ni zowąd obok niego pojawiła się Khuduth. Young spojrzał na nią. Dziewczyna oparła się o niego i popatrzyła przez otwarte okno.

  - O niczym- wzruszył ramionami. Po chwili odsunął się od niej i zaczął zmierzać w kierunku drzwi wyjściowych.- Wrócę na kolację!

   Khuduth tylko westchnęła, potem zebrała się i wyszła z Jungiem na targ, gdzie kupiła najpotrzebniejsze składniki, po czym wróciła do ich tymczasego lokum.

🧧🧧🧧

   Już dawno minęła pora kolacji, a Younga jak nie było, tak do tej pory się nie pojawił. Kilka razy nawet chciała iść go szukać, ale przez wzgląd na Jounga postanowiła zostać i poczekać.

   Prawie przysypiała już na siedząco przy stole, kiedy jej ciało ogarnął chłód, a po krótkiej przerwie usłyszała płacz Junga. Ten dźwięk zadziałał na nią jak najlepszy alarm. Od razu zerwała się z miejsca i ruszyła do łóżeczka, gdzie powinien spać jej synek. Okazało się, że kołyska była pusta.

  -JUNG! Nie!- w momencie wrócił Young. Kiedy zobaczył żonę klęczącą na podłodze, wiedział, że coś musiało się stać. Podszedł bliżej, uklęknął obok niej i przytulił dwudziestoczterolatkę.- On...On... Ktoś go porwał.

    Choi nie miał pojęcia, o czym ona mówi. Dziewczyna wyglądała na zmęczoną i tak też się czuła. W końcu pozwoliła pomóc sobie wstać. Razem pokierowali się w stronę łóżka.
Young przykrył ją kołdrą, a sam położył się obok dwudziestoczterolatki i podparł swoją głowę ma zgiętej ręce.

  Próbowała zasnąć, ale bezskutecznie. Nie mogła pozwolić sobie na sen w sytuacji, kiedy jej synek został porwany, a ktoś, kogo tak naprawdę nie zna, szuka dziecka za nią.

  - Również się martwię- odparł Young, gładząc żonę po policzku. Jego dotyk zawsze działał na nią uspokajająco, ale nie tym razem. - Znajdzie się. Zobaczysz.
 
    Nachylił się w jej stronę i delikatnie dotknął ustami czoła dwudziestoczterolatki. Dziewczyna mechanicznie zamknęła oczy i zatraciła się w myślach.

   - Zrobisz coś dla mnie?- odsunął się i spojrzał w jej oczy.

   - A pomoże ci to w zaśnięciu?- spytał, a Khuduth skinęła głową. - W takim razie co to jest?
 
   - Słyszałam od Ne-hwy, że potrafisz dobrze śpiewać- Young mimowolnie się zaśmiał. Tego to się nie spodziewał. Chciał z początku z tego jakoś wybrnąć, ale jednak zrezygnował. Zależało mu na szczęściu Khuduth, dlatego zgodził się dla niej zaśpiewać.

   - Jest pewna piosenka, którą pamiętam prawie całą- zaczął niepewnie, ale po chwili trochę się rozluźnił.- Chcesz ją usłyszeć?
 
    Dziewczyna spojrzała w jego oczy, a na jej twarzy widniał szeroki uśmiech. Lekko podniosła się na łokciach i złączyła ich usta. Young przyciągnął ją do siebie w taki sposób, że dwudziestoczterolatka miała głowę położoną na jego ramieniu, a drugą podtrzymywał jej brodę, by nie mogła odwrócić wzroku.

   - Bardzo chcę usłyszeć tę piosenkę...

🧧🧧🧧

     Cesarzowa Wdowa wyczekiwała w swojej komnacie na specjalnego gościa. Był nim Wielki Premier. Dzisiaj jego córka Dabeshiri miała wrócić do Pałacu po odbytej karze.

    Palankin z szesnastolatką przyjechał równo w południe. Słońce i lekki wiaterek przywitały Jej Eminencję. Kiedy postawiła stopę w pałacowym ogrodzie, już wszyscy wiedzieli, że nic się nie zmieniła.

   Na wszystkich jak zawsze patrzyła z góry. Slużki i damy dworu nie miały z nią łatwego życia. Na każdym kroku uprzykrzała im je i nawet poniżała.

   Kiedy Ne-hwa minęła się z nią na moście, Konkubina nawet się nie pokloniła. Po prostu przeszła dumnym jak paw krokiem i ruszyła do swojej komnaty.

   Miała dołączyć do swojego ojca w komnacie Cesarzowej Wdowy, ale nie chciała tego robić. Wolała wrócić do siebie i się położyć.

    Weszła do środka i pierwsze co zrobiła to, położyła się na łóżku. Zatopiła się w puchatej pościeli, po czym zamknęła oczy.
Obudziło ją szukanie w okno. Nie do końca obudzona wygramoliła się z łóżka i otworzyła okno.

   Noc była chłodna, ale całkiem przyjemna. Przestrzeń przed Jej komnatą oświetlał tylko blask księżyca i gwiazdy.

   Nikogo nie było. Dabeshiri już miała zamknąć okno, kiedy zauważyła coś świecącego kilka metrów dalej. Na nic nie patrząc, po prostu opuściła po cichu pomieszczenie i podeszła do schodów.

   Na jednym ze stopni stała bogato zdobiona szkatułka na biżuterię. Zanim chwyciła ją w swoje dłonie, rozejrzała się dookoła, czy nikt jej nie obserwuje. Gdy tylko stwierdziła, że jest względnie bezpiecznie, wzięła szkatułkę i wróciła z nią do pokoju.

     Otworzyła wieko z rosnącą w niej ekscytacją i strachem. Odłożyła wierzchnią część skrzyneczki obok siebie, rozchyliła papier, a jej oczom ukazała się kolia wyglądającą na bardzo drogą. Pod nią znajdował się liścik. Z zaciekawieniem wyciągnęła kawałek papieru i go rozłożyła.

   Mam nadzieję, że będzie Ci pasować. Załóż ją na jutrzejszą ucztę z okazji twojego powrotu do Pałacu.

Cesarz

  Chyba Jego Cesarska Mość zwariował. Zamiast dawać prezenty Ne-hwie i Ari, wręcza kolię tej żmii.

Ma ktoś może pompsł, jak rozwlec to opko w czasie, żeby się zaraz nie zakończyło, ale także żeby miało jakiś sens?
Przyjmę każdą propozycję i może nawet je ze sobą połączę ;) 

𝚃𝚑𝚎 𝙶𝚛𝚎𝚊𝚝 𝙴𝚖𝚙𝚛𝚎𝚜𝚜 [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz