𝙲𝚑𝚊𝚙𝚝𝚎𝚛 𝟺𝟻

55 6 16
                                    

     Cesarzowa ubrana w kobiecą zbroję, która podkreślała te mniej lub bardziej okrągłe kształty, wyszła na plac ćwiczebny przed namiotem, w którym spał Tolui i Jakal. Ten pierwszy nadal nie miał pojęcia o pojawieniu się Hong-dan. Myślał, że dziewczyna nadal jest na stepach mongolskich i urządza sobie przejażdżki konne.

   Książę wyłonił się pierwszy. Za nim wyszedł żołnierz drugiego stopnia. Widząc Cesarzową, ukłonili się nisko. Ne-hwa tylko pokręciła głową, po czym bez słowa podeszła do stołu z bronią i chwyciła za miecz.

    Od samego początku polubiła ten rodzaj broni. Tak samo pokochała strzelanie z łuku. Była wdzięczna za pomoc w treningu. Chcisla im to jakoś wynagrodzić, ale Tolui uważał to za zwykłą, przyjacielską przysługę. Jakal nie śmiał się z nim nie zgodzić.

   - Zaczynamy?- spytała, mocniej chwytając rękojeść miecza. Tolui wybrał drugi. Odsunął się kawałek, pozwalając Ne-hwie zadać cios.

    Dziewiętnastolatka cięła powietrze ostrzem raz z lewej raz z prawej. Niebezpiecznie się do niego zbliżała. Kobiety były niebezpieczne. Jeśli któraś posiadała broń, była po prostu maszyną do zabijania. Wolał nie ryzykować.

    Ich ostrza otarły się o siebie i zaczęły się uderzać.  Tańczyły w niebezpieczny takt. Wiatr, który zrywał się raz po raz, smagał ich twarze włosami, które podczas ruchu wydostawały się z luźnego węzła i zaczęły opadać na kark czy zgrzaną i spoconą twarz.

    Ne-hwa niedbałym gestem zgarnęła włosy do tyłu. Nie straciła czujności ani na moment. Tolui chciał wykorzystać odpowiednią chwilę, by ją osaczyć, ale Cesarzowa wyczuła jego zamiary i po prostu go przechytrzyła. Po chwili to Książę leżał plecami w błocie, a ona przyłożyła mu miecz do gardła. Jego Wysokość ze świstem wciągnął powietrze. Zaraz z jego gardła wydobył się śmiech pełen podziwu.

   Dziewiętnastolatka ukłoniła się teatralnie, po czym odwróciła się do niego tyłem i zaczęła zmierzać w stronę swojego namiotu, gdzie czekał na nią Cesarz i ich dzieci.

🧧🧧🧧

     Bulahi już nie spał. Siedział na łóżku lekko pochylony. Jedną ręką przecierał twarz, a drugiej pozwolił po prostu bezwładnie wisieć u jego boku. Chyba wyczuł jej obecność, ponieważ momentalnie się wyprostował i zaczął lustrować ją od góry do dołu i z powrotem.

     - Ne-hwo- jego głos zabrzmiał bardziej sztywno, niż zamierzał. Nie chciał by Ne-hwa ćwiczyła. Nie potrzebowała tego. Wolał żeby podczas wojny została w Pałacu, ale jak to nie wypaliło, to chociaż żeby nie opuszczała namiotu. To się tyczyło wszystkich kobiet, które tu z nimi są.- Rozmawialiśmy o tym.

  - Skończ- powiedziała pierwszy raz do niego takim tonem.- Skończ z tą nadopiekuńczością. Wiem, że się martwisz, ale... nic mi nie będzie. Mogę się przydać.

   - Ty...- zaczął nieśpiesznie- przydasz się, gdy mnie zabraknie. Będziesz Cesarzową Regentką i będziesz rządziła jak Cesarz. Zastapisz mnie.

    - Nie chcę rządzić bez ciebie- jej głos był płaczliwy, ale Ne-hwa o to nie dbała. - To nie miałoby sensu. Wolałabym zginąć niż żyć bez ciebie.

    Rysy Bulahiego złagodniały. Wstał na równe nogi i podszedł do niej. Przyciągnął ją bliżej siebie. Ne-hwa na wpół świadomie położyła głowę na jego ramieniu i przymknęła oczy. Stali tak dłuższą chwilę. W końcu wyswobodziła się z jego objęć i odsunęła kilka kroków.  Twarz miała mokrą od łez. On również. Nie wstydzili się tego. Cesarz wyciągnął rękę w jej stronę. Nie odtrąciła jej. Zamiast tego dotknęła jej wierzch i przyłożyła ją sobie do twarzy.

   - Przepraszam, Ne-hwo- powiedział.- Naprawdę cię przepraszam... Pozwalam ci uczestniczyć w tej wojnie.

   - Dziękuję- odparła ze szczerą wdzięcznością. Wiedziała doskonale, ile Bulahiego to kosztowało. Ta decyzja była ciężka, jednak zgodził się, ponieważ ją kochał.

🧧🧧🧧

     Jeszcze tylko jeden dzień w tym miejscu i mieli ruszyć w dalszą drogę. Jeszcze tyle przed nimi. Każdy starał się myśleć o czymś innym, byle nie o tym, że wielu może zginąć. Wielu się poświęci, by zagwarantować innym lepsze jutro.

   Bulahi odgonił od siebie pesymistyczne myśli. Parł do przodu. Za nim szła część wojska. Reszta podążała za Toluim i Youngiem.  Zatrzymali się pod lasem. Część rozbiła obóz, a reszta zaczęła gromadzić zapasy. Czekały ich ciężkie czasy.

   - Jutro wyruszamy o świcie- oznajmił Cesarz. Wszyscy jak jeden mąż przytaknęli, po czym pokłonili się swojemu władcy.- Musimy przejść obok niewątpliwie dużej ilości straży na granicy, a później jakoś przedostać się do Palacu. Bądźcie gotowi na wszystko...

🧧🧧🧧

    Kiedy Ne-hwa obudziła się w środku nocy, poczuła się, jakby ktoś kopnął ją w brzuch, a na dodatek połamał jej wszystkie kości. Ayushiridara zniknął. Jego łóżeczko było puste, a kocyk, którym chłopiec był odkryty, także wyparował.

    Od razu obudziła Cesarza. Bulahi widząc, że dziewiętnastolatka jest roztrzęsiona, przyciągnął ją do siebie i zaczął ją delikatnie kołysać na boki. Po chwili odsunął się od niej. Sprawnym, ale delikatnym ruchem starł z jej twarzy słone łzy i pocałował jej skronie.

   - Znajdziemy go- obiecał jej, ale Cesarzowa nie wydawała się być przekonana jego słowami.- Zrobię w s z y s t k o, by go odnaleźć. Możesz być tego pewna...

  - Mój Panie- do ich namiotu wszedł Jakal. Młody mężczyzna skłonił się im, po czym zachęcony przez Jej Cesarską Wysokość, usiadł na przeciwko na krześle.- To nie wygląda na porwanie... Chyba, że ktoś to zaplanował.

   - Dacie radę go odnaleźć?- spytała przyciszonym głosem Cearzowa.- Czy to jest w ogóle możliwe?

   - Jak najbardziej - zapewnił, po czym posłał władczyni przepraszający uśmiech, co wprawiło ją w lekkie zakłopotanie. - Może to jednak potrwać dłużej.

  - Błagam- powiedziała płaczliwie.- Znajdźcie Ayu. Uratujcie mojego synka...

HonSun po części przewidziała to, co miało stać się z Ayu, ale to nie oznacza, że chłopiec nie żyje. Co będzie dalej, zobaczycie już niedługo. Niektóre sytuacje Was zaskoczą, inne wręcz przeciwnie.  


𝚃𝚑𝚎 𝙶𝚛𝚎𝚊𝚝 𝙴𝚖𝚙𝚛𝚎𝚜𝚜 [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz