Rozdział 22

775 39 3
                                    

Macie jeszcze jeden :) Kolejny...jutro? Jak się uda, ale nie obiecuję.

Dostałam ładny, mały pokoik z łazienką, w której był prysznic. W szafie koło łóżka, było kilka ubrań. Niestety normalnie nic bym z tego nie założyła. Krótkie spodenki, odsłaniające pół tyłka, staniki, koszulki z koronki...

Usiadłam na łóżku i zaczęłam płakać. Przed oczami przelatywały mi obrazy i wspomnienia. Była w nich Katarzyna, Lucas, Mateo a nawet mama. O Anicie nie umiałam myśleć, bo jedyne, co wyobraźnia mi pokazywała, to jej nagie ciało z dziurą w głowie.

Objęłam się ciasno ramionami i podkuliłam kolana pod brodę. Nie mogłam uwierzyć, że życie może być taką suką. Zrobiłam głupotę, której każdego dnia żałuję, ale czy aż taką karę muszę odbyć?

Wtedy wydawało mi się, że dobrze robię. Teraz, nie koniecznie, chociaż wiem, że trafiła bardzo dobrze. Ma cudownych, kochających rodziców. Ja byłam jeszcze dzieckiem, kiedy zaszłam w ciążę. Ironia losu, pierwszy raz i już wpadka. Moja córeczka miała teraz piętnaście lat, czyli dokładnie połowę mojego życia.

Tylko Katarzyna znała prawdę i  Anita, ale zabrała moją tajemnicę do grobu. Spędziłam rok u jej koleżanki. Dbała o mnie i adoptowała moją córkę. Ojciec dziecka był rok starszy i nigdy się nie dowiedział o dziecku.

Zginął dwa lata temu w wypadku.

Matka zgodziła się na wyjazd bez problemu. Nic ją nie interesowało. Dlaczego wyjeżdżam, czy będę chodzić do szkoły itp. Przez rok zadzwoniła do mnie 2 razy. Uwierzyła od razu w wymianę szkolną.

Drzwi się uchyliły i wszedł mój nowy szef. Momentalnie zapomniałam o swoich grzechach a po plecach przeszedł mnie zimny dreszcz. Bałam się, że znowu mnie zgwałci.

- Jutro zaczynasz pracę. - Oświadczył tonem nieznoszącym sprzeciwu.

- Ale ja nie chcę - wyjąkałam.

- To, czego chcesz akurat gówno mnie obchodzi - stanął na przeciwko mnie i uniósł dwoma palcami mój drżący podbródek w górę. - Masz zarabiać i nic więcej Cię nie interesuje. Zapłaciłem za ciebie w chuj kasy. Chociaż uważam, że jesteś warta więcej, ale widocznie, ktoś chciał szybko się ciebie pozbyć.

Patrzył na mnie przenikliwie. Miał brązowe oczy i krótkie ciemne włosy. Blizny szpeciły jego twarz, która mogła wydawać się nawet przystojna. Bałam się go. Wiedziałam już, do czego jest zdolny. Ludzkie ciało nie miało dla niego żadnego znaczenia, a kobiece miało być tylko zabawką albo środkiem do celu.

- Bądź grzeczna a ja będę miły – w końcu mnie puścił i podszedł do okna, które było zakratowane. – Trzy posiłki, w niedzielę cztery. Pracujesz od poniedziałku do soboty – niczym na rozmowie kwalifikacyjnej, gdzie pracodawca przedstawia warunki. Z tym, że tu, nie mogłam odmówić.

- Co ja mam robić? – głupie pytanie, bo zdawałam sobie sprawę, ale chciałam mieć pewność, że nic sobie nie wymyśliłam.

- Zadowalać klientów, których do ciebie przyśle. – Puścił do mnie oczko. Włosy stanęły mi dęba ze strachu.

***

Do rana poobgryzałam wszystkie paznokcie. Kiedy do pokoju weszła Wiera; moja opiekunka jak to nazwała, dostałam za to od razu ochrzan.

- On budet zol! (on będzie zły) – tyle zrozumiałam, ale co obchodziło Antona, jakie mam paznokcie? – Przepraszam, jak się denerwuje, to zapomina ja, jak Polski.

- Wiera... - chciałam zapytać o tak wiele rzeczy, wydawało mi się, że ta kobieta jest dobra, mimo tego, czym się zajmuje.

- Nie! – Gestem ręki pokazała żebym nie mówiła nic więcej. – Ja pracuje, ty też.

Czyli mi nie pomoże. Otarłam samotną łzę i zaczęłam zakładać to, co rzucała na łóżko.

Piętnaście minut później byłam gotowa do pracy. Psychicznie byłam wrakiem a czekało mnie dużo więcej złego. Zaczęłam bez śniadania. Dostałam tylko wodę. Wiera powiedziała, że mam się wykazać, żeby zasłużyć na jedzenie. A wczoraj mówił, co innego zasraniec.

***

Piekło na ziemi to mało. Nie wiem jak kobiety z własnej woli są wstanie oddawać się dla pieniędzy. Do wieczora wylałam morze łez i zwymiotowałam chyba z tysiąc razy. Bolało mnie wszystko. Najbardziej bolało mnie serce, że już nigdy niedane mi będzie zaznać spokoju i radości. Chyba, że po śmierci.

Poszłam pod prysznic. Spędziłam pod nim godzinę. Jednak woda nie dawała ukojenia. Ciągle czułam ręce, tych obleśnych, śmierdzących alkoholem i papierosami typów. Ich języki, sunące po moich piersiach. Brzydziłam się nawet umyć. Dotyk wywoływał we mnie na powrót chęć wymiotów.

Błagałam w myślach o ratunek. Wtedy przed oczami widziałam Lucasa lub Mateo. Nie miałam pojęcia, który żyje i który próbował mnie odbić z rąk ojczyma, ale wątpiłam, że dane mi będzie jeszcze ich ujrzeć. Czy w ogóle będą chcieli jeszcze mi pomóc, po tym wszystkim, co mnie tu spotka...?

Wyszłam z pod strumienia wody, kiedy drzwi z hukiem otwarły się do łazienki. W progu stał Anton. Niesamowicie wkurwiony, a oczy przypominały szaleńca.

Cofnęłam się o krok, odruchowo zasłoniłam ciało ręcznikiem. To zadziałało jak płachta na byka.

W dwóch susach podszedł do mnie i zdzielił mnie z pięści w lewy policzek. Poleciałam na jedną ze ścian prysznica i osunęłam się na kolana. Cholernie bolało.

Zacisnął dłoń na moich włosach, przy czym kilka wyrwał i szarpnął mnie żebym wstała.

- Ty jebana kurwo! – wydarł się prosto do mojego ucha i jeszcze raz uderzył. Tym razem nie przewróciłam się, bo cały czas trzymał w stalowym uścisku moje włosy.

- Ja.. – nie wiedziałam, o co mu chodzi. Nie dał mi jednak dokończyć tylko wywlókł do pokoju i rzucił mną jak lalką.

Spadłam na twarda podłogę, w ostatniej chwili podpierając się dłońmi żeby nie zaryć twarzą.

- Straciłem kasę, zamiast zarobić! Musiałem zapłacić za pranie, na które narzygałaś i jeszcze oddać to, co było wpłacone!

Płakałam jak dziecko. Nie miałam sensu się bronić, bo co miałam niby powiedzieć. Przepraszam? Ale, za co? Było mi nie dobrze, nie dałam rady i w końcu nie wytrzymałam. Ile można dziennie obciągać.

Z furią zaczął ściągać spodnie.

- Nie, błagam! – W szoku zaczęłam cofać się do tyłu. Uciekać, przed tym co nieuniknione.

- Nauczę Cię szacunku do pracy – zaśmiał się diabolicznie i stanął na mojej dłoni, kiedy chciałam odczołgać się dalej. Zawyłam z bólu. Czułam, że złamał mi przynajmniej jeden z palcy.

Znów łapiąc za włosy, zmusił mnie do wstania żeby popchnąć na łóżko. Odwrócona tyłem czułam jak napiera na moje drugie wejście. Spanikowana, zaczęłam się szarpać i krzyczeć. Boląca dłoń, przestała mieć znaczenie i chciałam się jakoś odepchnąć. Był silny, za silny.

Uderzył mnie mocno w tyłek, potem drugi i trzeci raz. Skóra płonęła i pulsowała. Wszedł we mnie. Mimo, że szło mu ciężko, nie przestawał. Z dziką furią śmiał się i zadawał coraz większy ból.

- Może teraz zwymiotujesz ?!

- B..błagam – wyjęczałam.

Kiedy wszedł cały, nie zważając już na nic, zaczął posuwać mnie szybko i brutalnie. Tego, co czułam nie szło porównać z niczym. Ból podczas porodu mając piętnaście lat to była pestka.

Kropelka nadziei ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz