Rozdział 26

770 43 4
                                    

Wpatruje się w sufit. Jest grubo po drugiej w nocy, ale nadal nie potrafię zasnąć.

Gdy tylko zamykam oczy, widzę Lucasa. Jego wzrok, który przeszywa mnie na wylot.

Dotykam ust. Po raz kolejny szukam dotyku jego ciepłych warg.
Tak - pocałował mnie, a raczej skradł mi buziaka, jakbyśmy byli nastolatkami, którzy boją się, że zostaną przyłapani.

- Przepraszam.
- Nie, to było miłe.
- Nie powinienem, dopóki nie przypominasz sobie wszystkiego.
- Lucas przestań, mówisz tak, jakbyś się czegoś bał.
- Boje, mała. Boje się, że mnie znienawidzisz...

Te słowa krążą po mojej głowie i odbijają się echem. Wyszedł zaraz po tym, jak je wypowiedział. Zostawił mnie z masą pytań, bez odpowiedzi. W sumie, nawet nie wiem o co pytać, tak właściwie.

W końcu wstaje i ide do pielęgniarki po coś na sen. Nie chcę jutro być nie przytomna na sesji, bo jeszcze Pani Magda ją odwoła.
Dodatkowo, nie mogę się doczekać spotkania z Mateo. Jest taki mroczny, ale...

***

Dzisiaj rozmawiałyśmy o moim dzieciństwie. Muszę, poprosić chłopaków, żeby przywieźli Katarzynę. Chcę zadać jej masę pytań. Pamietam, że jej ciasto czekoladowe było obłędne. Swoją drogą, zastanawiam się, dlaczego jeszcze mnie nie odwiedziła, skoro byłam jej oczkiem w głowie.

- Pani Haniu, słyszałem, że robi pani niesamowite postępy - lekarz jest wyraźnie zadowolony, tak jak ja. - Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to po weekendzie, wróci Pani do domu. - Cieszę się na te słowa.

Już dzisiaj Pani Magda powiedziała, że będziemy kontynuować wszystko w domu, tak jak do tej pory. Boję się tylko o koszta, wiem, że za wszystko płaci Lucas, jest obrzydliwe bogaty. Jednak muszę jakoś zwrócić mu każdą złotówkę.

Do pracy, którą wykonywałam, szybko nie wrócę. Jeśli w ogóle mi się to uda.

Była wczoraj u mnie moja szefowa, gdzieś coś mi tam świtało, ale koniec końców, można powiedzieć, że po prostu była i już.

***

- Nie jedz tyle, bo mózg obtłuszczysz i będziesz pamiętać tylko, że trzeba jeść.

Rzucam poduszką w Mateo i robię groźną; przynajmnie dla mnie, minę. Jego jednak nie wzruszyła, bo zaczyna się śmiać i siada jak zwykle w nogach. Za każdym razem niby od niechcenia, dotyka mnie przez kołdrę. Przesuwa, w górę i w dół dłoń po mojej łydcę. Jest to przyjemne i takie... mam wrażenie, że już tak kiedyś było.

- Chcę Ci coś pokazać mycho. - chwilę patrzy na mnie, po czym wstaje i wyciąga coś z teczki. - Wiem, że wszyscy dookoła twierdzą, że tylko po trochu możemy grzebać w twojej głowie, ale może te zdjęcia jakoś ruszą twój umysł.

Czekam zaciekawiona, co też chce mi pokazać i wyciągam ręce po teczkę, którą podaję.

Wysypuje zawartość i zamieram.

- Mateo co to jest? - Nie wiem czy jestem w wiekszym szoku, że pokazuje mi trupy, czy po prostu rozum mi odjęło, bo nie wzrusza mnie to.

- Popatrz dokładnie, może którąś twarz skojarzysz.

- Ty żartujesz, prawda? - A myślałam, że to ja mam z głową. - Przecież większość nie ma twarzy...

Przelatuje wzrokiem po jego uśmiechniętych ustach. Ewidentnie bawi go moja niewiedza. Zaczynam sie denerwować.

- Mateo weź to - oddaje mu zdjecia drżącymi rękami. - Chyba, że powinnam pamiętać, iż jestem płatnym zabójcą? - Robi mi się słabo, na samą myśl.

- Nie głuptasie. - No zabawe ma niezłą cymbał. - Myślałem, że szokiem wywołam jakieś wieksze wspomnienia.

- Może umówić Cię z moją Panią psycholog - proponuję. - Myślę, że zaradziła by coś na twoją głupotę.

- Jeżeli jest dobra w łóżku, to biorę w ciemno.

Nie powiedział tego? - powiedział kretynko, a tobie zaczyna coś roić się w głowie - szepcze moja podświadomość.

Patrzymy na siebie chwilę. Atmosfera jakby zgęstniała. Pod naporem jego ciemnych oczu, kulę się w sobie. Jednak nie jest to strach. Może lekki, ale bardziej boję się reakcji mojego ciała. Ciągnie mnie do niego. Jak muchę do pajęczyny, chociaż wie, że zostanie pożarta.

- Haniu - moje imię w jego ustach to czysty grzech. - Wiem, że nie pamiętasz, ale o niczym innym nie marzę, jak wpić się w twoje usta i pieścić twoje słodkie ciało. - ochrypłym od rządzy głosem, wypowiada to zdanie i podchodzi bliżej.

Reaguje instynktownie. Wyciągam rękę i chwytam go za koszulę. Przyciagam do siebie. Kiedy zdaję sobie sprawę, z tego co właśnie się dzieję, jest już za późno na odwrót.

Dosłownie miażdży moje usta, a język penetruje każdy milimetr mojego. Podoba mi się. Wplatam ręce w jego ciemne włosy i dociągam bliżej. On łapie mnie z tyłu za szyje, a drugą ręką łapie za pierś i lekko zgniata. Przez cienki materiał piżamy, nic nie ukryje. Moje sutki twardnieją z każdą sekundą.

***

Mam wrażenie, że postępuje źle, ale ciągnie mnie do Mateo bardziej, niż do Lucasa. Może dlatego, że jest taki zaborczy i nie daje mi wiele wyboru. To z nim Lucas się bił o mnie... tylko po co?

Widać, że się przyjaźnią. Przecież nie  mogliśmy tworzyć żadnego piepszonego trójkąta. A dlaczego nie? - Znowu mi szepta z tyłu głowy ta franca. Oszaleje, nie wieżę, że mogłam być taka...

Kropelka nadziei ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz