Rozdział 24

757 42 4
                                    

- Sprawdziliśmy, obie nie żyją.

- A co z nim?

- Czeka w piwnicy, chłopaki znaleźli go we Francji.

- Jak młoda?

- Nie obudziła się jeszcze, ale jest niespokojna.

Głowa mi pękała, ciągle słyszałam jakieś pikanie. Czaszkę mi rozsadzi – pomyślałam. – Niech ktoś, to wyłączy.

Próbuje otworzyć oczy, ale nie potrafię. Coś mam na twarzy.

Znów odpływam...

Budzę się ponownie, ale nie czuje już takiego bólu jak poprzednio. Jest jaśniej. Otwieram oczy. Powoli, bo jasność mnie oślepia. Chcę obrócić głowę, ale jest unieruchomiona. Podnoszę rękę, na palcu mam założoną klamerkę, która pewnie mierzy mój puls. Jestem w szpitalu? Ale dlaczego?

- Dzień dobry Pani Haniu – do sali wszedł lekarz. – Jak się dzisiaj czujemy?

- Nie wiem – odparłam zgodnie z prawdą. – Dlaczego tu jestem?

Lekarz podchodzi do mnie i świeci mi latarką po oczach, sprawdza coś na monitorach, zapisuje.

- Twoje ostatnie wspomnienie? – Pyta jakby od niechcenia.

Wpatruje się we mnie dziwnie a ja nie mogę sobie nic przypomnieć. Żadnego wspomnienia. Nie mam nic. Tylko imię...

Widząc moją reakcje zaczyna mnie uspokajać. Ale ja próbuje wstać, wyszarpać to, co blokuje moją głowę. Wyrywam rurki z ciała i krzyczę. Mój wrzask przywołuje jakiś ludzi. Cała się trzęsę.

- Nic nie pamiętam! Nic! – Drę się i zaczynam płakać.

- Hania już dobrze! – Mówi mężczyzna w czarnej koszuli, na rękach ma tatuaże...gdzieś takie widziałam. – Skarbie uspokój się, proszę. – Facet mówi delikatnym głosem i chce dotknąć mojej twarzy, ale ja szarpie się bardziej.

Ktoś inny podchodzi i wstrzykuje mi coś w tyłek. Uspokajam się powoli, rozglądam po twarzach, ale nic nie poznaje. Nikt nie jest znajomy. W strachu zasypiam.

***

- Dlaczego ona nic nie pamięta?

- Nie mamy pojęcia, proszę Pana.

- A kiedy będziecie mieli?

- Wyniki ma dobre, wszystko się zagoiło, krwiaków nie ma.

- Pytałem, czemu nas nie poznaje?

- Być może organizm tak zareagował na dużą dawkę emocji, sam Pan mówił, że przeszła bardzo dużo...

Nie chcę żeby wiedzieli, że się obudziłam. Cały czas mam zamknięte oczy. Podglądam, co jakąś chwilę tylko lekko je uchylając. Staram się oddychać równo.

Siedzą tu chyba od wczoraj. Troje mężczyzn. Jeden na oko ma z pięćdziesiąt, może sześćdziesiąt lat. Twarz mimo wieku, ma bardzo przystojną, opaloną a siwiejące włosy krótko przystrzyżone, dodają mu dodatkowego uroku.

Dwoje jest młodszych. Jeden z dłuższymi, zaczesanymi do tyłu, ciemnymi włosami, bródką, połączoną z baczkami i delikatnym wąsikiem. Posturą przypomina czołg. Nie wiem, co stało się z jego twarzą, ale nos musiał mieć złamany kilkukrotnie. Nie odbiera mu to jednak uroku. Kilka innych blizn nad okiem i policzkach.

Drugi odznacza się tatuażami, które wychodzą z pod podwiniętych rękawów koszuli. Krótko obcięty z dłuższą grzywką, zaczesaną do góry. Nad jedną brwią ma bliznę po szwach, musiał mieć rozcięty luk brwiowy. Oboje przystojni, seksowni i niebezpieczni. Dokładnie tak można ich opisać.

Nie mam pojęcia, co mogą ode mnie chcieć. Jestem zwykłą dziewczyną, która projektuje wnętrza...

- Projektuje wnętrza. – Dopiero po chwili zdaje sobie sprawę, że wypowiedziałam to zdanie na głos. Rozmowy mężczyzn cichną. Boje się otworzyć te cholerne oczy.

- Hania? – Zaczyna jeden i czuje jego dotyk na swojej dłoni. Mimowolnie zaciskam ją w pięść. Otwieram powoli oczy i widzę przed sobą ocean. Tak niebieskich oczu w życiu nie widziałam. Albo widziałam i nie pamiętam. Musiałam, przecież mnie znają.

- Ja..ja, kim jesteś? – Widzę jak ból maluje się na jego twarzy. Musiałam być dla niego kimś ważnym. Tak mi się zdaje, biorąc pod uwagę jego reakcję. – Co ja tutaj robię?

Próbuje się podnieść. Nie mam już tego kołnierza na szyi i żadnych rurek. Mężczyzna pomaga mi usiąść. Wzdrygam się, kiedy kładzie rękę na moich plecach. Rozglądam się. Próbuje przywołać jakieś obrazy związane z mężczyznami w pokoju, ale nie mam nic.

- Hania oberwałaś – odezwał się ten drugi i usiadł na łóżku w moich nogach. Spojrzałam na niego a on na mnie. Wydawało mi się, że już byłam w podobnej sytuacji.

- Jak oberwałam? - Zwróciłam się do tego obok łóżka.

- Kiedy nasi ludzie pojechali Cię odbić, wywiązała się strzelanina. Jedna z kul delikatnie drasnęła Cię w skroń. – Dotknął miejsca na mojej głowie, o którym mówił. To musiało mnie tak boleć zeszłej nocy. – Byłaś nie przytomna dwa tygodnie

- Co?! Przecież wczoraj tu byliście i ...

- Tak, to prawda – odezwał się starszy mężczyzna. – Ale zanim to nastąpiło, spałaś cały ten czas, wczoraj pierwszy raz dałaś znak życia.

Siedziałam w osłupieniu. Wiele rzeczy słyszałam; ich rozmowy, kiedy ktoś wchodził albo wychodził.

- Dlaczego musieliście mnie odbić? – lęk przed odpowiedzią trochę mnie na powrót sparaliżował i lekko, odsunęłam się w bok od mężczyzny w tatuażach.

- Opowiem Ci wszystko, ale jeszcze nie dzisiaj, nie teraz. – powiedział z troską w głosie. – To za dużo naraz, a możliwe, że pamięć sama ci wróci.

- Dobrze, to, chociaż powiedzcie jak macie na imię – poprosiłam.

- Ja jestem Bruno Porto – odparł starszy mężczyzna.

- Lucas – odezwał się ten o niebieskim spojrzeniu.

- Mateo – pomachał do mnie mężczyzna, siedzący w końcu łóżka i uśmiechnął się tak, że aż przeszły mnie ciarki.


Kolejny raczej po weekendzie, ale kto wieeee :) Lecę grilla rozpalać :*

Kropelka nadziei ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz