Rozdział 20

800 45 6
                                    

Kolejny posiłek jaki dostałam kojarzył mi się tylko z tym co zwymiotowałam, więc go nawet nie ruszyłam.

Od wczoraj mam zapaloną malutką lampkę, która daje odrobinę światła. Wolałam jednak kiedy było całkiem ciemno. Teraz widziałam, że ściany są umazane zaschniętą krwią a w rogu stoi metalowe krzesło przykręcone do podłogi z jakimś pasem zwisającym z sufitu, na którego końcu była jakby obroża. Strach, do czego to mogło służyć, nie pozwalał mi nawet na nie zerknąć. Może zrobili to specjalnie, żeby mnie przestraszyć bardziej.

Za każdym razem, kiedy drzwi się otwierają serce podchodzi mi do gardła. W duchu się modle, żeby to nie był ten ochydny zdrajca. Z drugiej strony, nie mam pojecia co czeka mnie z rąk Tadeusza.

Nagle do moich uszu doszedł przeraźliwy huk. Jakby ktoś, coś wysadził. Objęłam się ciasno rękoma i czekałam, ale nic się nie działo. Po chwili odgłos krzyków i strzelaniny mieszkały się ze sobą. Coś lub ktoś odbił się od drzwi do mojego więzienia i nastała cisza.

Robiłam się już niesamowicie głodna. Nikt nie przychodził, co mnie zdziwiło i trochę przestraszyło. Co jeśli w tej strzelaninie zginęli wszyscy i nikt nie wie, że tu jestem...? Umrę z głodu, z przykutą nogą do ściany.

Kilka godzin później do mojej celi weszła pokojówka, która wydała nas w ręce ojczyma. Zapaliła ostre światło i stanęła na przeciwko mnie.
Ubrana w jasną, ołowkową spódnice, sandałki na koturnie i zieloną bluzkę, nie przypominała służącej. Włosy idealnie ułożone w kok, a twarz muśnięta delikatnym makijażem. Była ładna.
- Nie wiem co w tobie wiedział - pogarda z jaką na mnie patrzyła aż była namacalna. - Jesteś taka zwykła.
- O co Ci chodzi? - zapytałam, bo nie wiedziałam o czym mówi. Zaschnięte gardło zapiekło okrutnie.
- Kochałam go od pierwszego dnia, kiedy zaczęłam pracę - podeszła bliżej i splunęła mi w twarz. Suka! - Dawałam mu rozkosz prawie co noc, w moich ramionach dostawał ukojenie.
- Chyba w twojej cipie kretynko. - wytarłam buzie z jej obrzydliwej śliny. Wkurzyła mnie. Musiał mówić o Lucasie.
Złapała moje włosy i uderzyła w policzek. Chciałam oddać, ale w tym momencie do środka wszedł Tadeusz.
- Moje Panie - za nim wszedł ktoś jeszcze. - Malwinko zostaw tą dziewuche. Nie warto tracić nerwy córeczko.
- To jest twoja córka!? - byłam w szoku. Nigdy nie słyszałam żeby Tadeusz miał dzieci. Kolejne tajemnice rodzinne.
- Tak i pracowała u twojego nieboszczyka - zaśmiał się jakby usłyszał jakiś żart.- Donosiła dla mnie, ale głupia się zakochała i jeszcze trochę, a by wszystko spierdoliła.
Popatrzył z naganą na kobietę.

Mogła być niewiele młodsza ode mnie. Widać było oddanie wobec ojca. Musiała bardzo go kochać lub bardzo się go bać.

- To ona tak? - spojrzałam w stronę mężczyzny, który przyszedł z ojczymem. Starszy i siwiejący, ale elegancki mężczyzna. Jednak wątpiłam w jego dobre intencje.
- Nada się ? - czułam, że to co się dzieje, nie wróży nic dobrego.
- Myślę, że powinna pójść od razu - podrapał się po gładko, ogolonej brodzie - Tylko umyjcie ją i ubierzcie.

Mężczyzna wyszedł i zostałam z pokojówką i jej ojcem. Jakoś na miano siostry mi nie pasowała. Miałam mętlik w głowie.

- Czego chcecie ode mnie? - spoglądałam na nich z nieufnością.

W drzwiach stanął ogromny, łysy facet. Wzbudzał strach, samym swoim wyglądem.

- Chciałaś żebym Cię puścił, wiec to zrobie. - Najpierw wbił strzykawkę w moje ramie, a po tem odpioł kłódkę przy mojej nodze. Malwina celowała we mnie z pistoletu. Nie potrzebnie. Dostałam coś na zwiotczenie mięśni, nie byłam wstanie podnieść palca a o ucieczce nie było w ogóle mowy. Nie wiem co to było ale zadziałało od razu.

Bałam się. W kościach czułam, że to co ma mnie spotkać, na pewno nie bedzie przyjemne. Nie umiałam nawet się odezwać.

Olbrzym wszedł i czekał na rozkaz. Kiedy Tadeusz skinął głową podszedł i przerzucił mnie przez ramię.

Wyniósł mnie z pomieszczenia. Na korytarzu, przez który mnie niósł, dostrzegłam świeże ślady krwi. Ktoś musiał być ciagnięty, bo przez całą długość aż do schodów i wyżej, ciągnęł się szeroki czerwony pas.
                            ***
Wszystko co później się działo, najchętniej wymazałabym z pamięci. Przywiązana za ręce do sufitu, zupełnie naga, stałam pod prysznicem. Dwie paskudne i nie delikatne baby, umyły każdy skrawek mojego ciała. Nie pominęły żadnego otworu.

Czułam się brudna mimo, że zmyto ze mnie kilkudniowy brud. Żebra nie bolały, więc pewnie były tylko odbite.
Siedziałam teraz ubrana w krótką, czarną tunike i majtki w małym pokoju. Stare, łóżko z brudnym materacem, krzesło i lustro. Nic wiecej nie było, prócz tony kurzu na podłodze i mrówek. Drzwi zamknięte na klucz a w oknie kraty. Nie uciekłabym nawet, bo pokój znajdował się bardzo wysoko.

Do pokoju niesamowicie wkurzony wszedł Tadeusz. Z chęcią mordu wypisaną na twarzy, przeleciał wzrokiem po moim ciele.
- Niestety nie mamy czasu, żeby się zabawić laleczko - podszedł i złapał mnie za szyje. Drugą ręką zaczął zgniatać moją prawą pierś. - Ten skurwiel ma niesamowitą wolę życia.
Co? Czyżby Lucas jednak żył. A może chodziło o Mateo. Iskierka nadziei zatliła się we mnie.
- Wiesz moja droga, że był pod twoimi drzwiami, zatłukł moich ludzi ale nie zdążył Cię znaleźć. Niestety znowu nam uciekł.
- Jeszcze Cię dopadnie! - wysyczałam.
- Możliwe - uśmiechnął się przebiegle.  - Jednak ty bedziesz daleko. Sprzedałem Cię za ładną sumkę jednemu Rosjaninowi.

Kropelka nadziei ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz