Rozdział 34

675 37 6
                                    

Dzień dobry, w ten piękny dzień. Czy dla naszych zakochańców też taki bedzie?
Miłego czytania.😘

- W tym tempie, to nie zdążymy na samolot. - Śmieję się i wychodzę z łazienki. Muszę znaleźć coś do ubrania, bo wszystko już spakowane.

- Mamy prywatny, zaczeka.
Lucas klepie mnie w tyłek i idzie po swoje spodnie. Kątem oka zauważam, że nie zakłada bielizny. Wyobraźnia podpowiada mi seks w samolocie.

Odnajduje czarną sukienkę za kolano w ciemnozielone wzory lisci. Jest na krótki rekaw i z głębszym wycięciem na plecach. Nie gniecie się bardzo, więc do samolotu bedzie w sam raz.

- Zrobić Ci kawy? - pyta kiedy wracam do łazienki, żeby zrobić lekki makijaż.

Nie chcę wyglądać jak niechluj. Chociaż Lucas stwierdził, że worku po ziemniakach też będę piękna. Taa jasne...
Jestem narzeczoną przyszłego Dona. Muszę się prezentować dobrze. Narazie to wygladam jak siedem nieszczęść. Jestem mega chuda. Nigdy taka nie byłam. Musze coś z tym zrobić. Podobno w domu mamy prywatną siłownię. Nie omieszkam sprawdzić.

- Z mlekiem, bez cukru! - wołam.

Nakładam podkład, chociaż przydałaby się jakaś maseczka najpierw, ale nic nie mam. Miałam zrobić zakupy, zanim wpadłam w ten cały syf. Jednak gdyby to wszystko się nie wydarzyło, to nie poznałabym Lucasa.

Oczy maluje jasnobrązowym cieniem, robię kreskę na górnej powiece i mocno tuszuje rzęsy. Na usta nakładam tylko kokosowy balsam.

Wychodzę z łazienki, a do mojego nosa dochodzi zapach świeżej kawy i smażonej cebuli. Lucas wziął się za śniadanie.

- Już zapomniałam, jak smacznie gotujesz - zachodzę go od tyłu, zaplatam ręce na jego gołym brzuchu i całuje umięśnione, wytatuowane plecy. - Może też zrobię tatuaż?

- Czemu nie, pomyślimy.

Oparta o blat, upijam łyk kawy i obserwuje mojego mężczyznę. Jest taki idealny, zbyt idealny. Boje się, że to tylko sen, z którego przyjdzie mi się zaraz obudzić.

- O czym myślisz? - wyrywa mnie z mrocznych myśli i wylewa roztrzepane jajka na patelnie.

- Boje się, że jesteś snem - szepcze, kiedy podchodzi do mnie, kładąc ręce na blacie, po obu stronach mojego ciała.

Całuje moje rozchylone wargi. Przygryza dolną, co działa piorunująco na moją cipkę. Tak jak wszystkie drogi prowadzą do Rzymu, tak każdy dotyk Lucasa prowadzi do mojej szparki. Nie ważne gdzie i jak dotknie, ja i tak poczuję to między nogami.

- Nie wyglądasz jakbyś śniła - głos ma ochrypły od porządania. Świdruje wzrokiem każdy milimetr mojej twarzy.

W pewnym momencie dochodzi do mnie dziwny zapach.

- Lucas jajka!

Odrywa się ode mnie i ściąga patelnie z ognia.

- Tak, że dzisiaj na śniadanie droga Pani, wiórki jajeczne -Zaczynam się śmiać i chcąc wyjąć z lodówki nowe jajka, trącam ręką kubek z kawą, który spada na płytki i roztrzaskuje się w drobny mak, zalewając kuchnie, gorącym jeszcze płynem. W dodatku w tej samej chwili dzwoni dzwonek.

- To dzisiaj chyba już nie zjemy, pewnie chłopaki po reszte rzeczy podjechali, otworzysz? - Lucas nadal w dobrym humorze, bierze się za sprzątanie.

Omijając szkło i plamy idę do drzwi. Jakie jest moje zdziwienie, kiedy przed wejściem stoi moja była szefowa, przemoczona i z ogromnym ciążowym brzuchem.

- Marta? - Właśnie przypomniałam sobie test ciążowy, który znalazłam ostatniego dnia w pracy, w jej koszu.

-Wejdź, nie wiedziałam nawet, że tak leje. - Kobieta wchodzi. Cud, że z taką piłką umie jeszcze chodzić. Jej to nie przeważa do przodu?

- Wybacz, ale nigdzie nie mogę znaleźć Lucasa, pomyślałam, że może u Ciebie go zastane. - Robi dziwną mine, jakby mnie oceniała. Nawet w ciąży jest wredną zołzą. Jednak gryzę się w język i pozostawiam dla siebie to spostrzeżenie.

- Tak, jest u mnie. - Zamykam za nami drzwi. - Wybacz bałagan, ale sprzedałam dom, dzisiaj się wyprowadzam.

Marta rozgląda się dookoła.

- Wyprowadzasz się? - Pyta zdziwiona, jakby na słuch jej padło.

Wie, że miałam duże problemy ze zdrowiem. Oficjalnie guz mózgu, operacje, długa droga do zdrowia i tym podobne bajery. Na dowód, mam bieliznę z boku głowy, którą przegrywają już zaczesane włosy.

Lucas wyłania się akurat z  kuchni z  gołą klatą i kawałkiem kubka w ręku.

Widzę jak postawa mojej ex-przełożonej się zmienia. Dosłownie pożera go wzrokiem. Jeszcze chwila i nie zważając na jej stan, wywleke ją za włosy.

Między tą dwójką doszło do jednorazowego seksu, co w tym momencie uświadamia mi pewną rzecz.

Kolana mi miękną i brakuje powietrza. Opieram się o ścianę. W uszach mi szumi. Lucas widząc moją reakcje, spogląda na Marty brzuch i sam blednie.

- Marta, właściwie dlaczego szukałaś mojego narzeczonego. - Jest w szoku na te słowa. Specjalnie przedstawiłam Lucasa w nowej wersji. Mojej wersji.

- Chodzi o dziecko.

Krew odpływa mi z twarzy, słyszę jak resztki kubka wypadają z ręki mężczyzny i upadają z głuchym dźwiękiem na panele. Czyżby właśnie mój świat znów się zawalił...

Kropelka nadziei ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz