Rozdział 36

667 35 1
                                    

Hania

Minął zaledwie tydzień. Tydzień jak koszmar, wyjęty prosto z otchłani piekła. Nie wiem, dlaczego zgodziłam się zamieszkać w jego domu. Wszystko przypomina nasze wspólne chwilę. Ten czas, kiedy wróciłam ze szpitala po porwaniu i ten, kiedy Mateo jeszcze był...

Chodzę po pustych pokojach. Sypialnie, które miałam projektować, stoją, jak stały gołe. Nikt się tym nie zajął. Zapomniane.

- Pani Górska, wszystko jest zamknięte, alarm włączony, dwoje ludzi przed wejściem, dwoje pilnuje tyłu i kilkoro chodzi wokół posesji. - Melduje, jak co wieczór Aleks, mój prywatny ochroniarz, szofer i niańka w jednym.

To kolejna rzecz, z którą postanowiłam nie walczyć. Pełna ochrona dwadzieścia cztery godziny na dobę.

- Dziękuję - uśmiecham się blado i idę do kuchni po sok pomidorowy.

Od kilku dni prawie nie jem, źle śpię i wariuje. Nie wiem jak wytrzymam kolejne siedem tygodni. Dziecko może też urodzić się po czasie, wtedy czas mojej niewiedzy i udręki wydłuży się.

Lucas wrócił do Bułgarii. Ten warunek postawiłam ja. Nie mogłabym być z nim w jednym miejscu teraz. Ciężko to zniósł, ale ustąpił, wiedząc, że tak jest lepiej. Chociaż teraz, nie jestem już taka tego pewna.

Wczoraj rozmawiałam z ojcem Lucasa. Od niego wiem, że prawie nie rusza się z domu. Żyje tak jak ja. Nadzieją...

Lucas

Tracę rozum. Czas nie mija. Mam wrażenie, że wręcz się cofa. Nic nie jest wstanie odwlec mnie od myśli, co dzieję się z moją Hanią.

Wszystko mnie wkurwia. Codziennie wstając z łóżka, zastanawiam się, czy ktoś przeze mnie nie zginie. Kiedyś miałbym obok Mateo, dzisiaj jestem sam. Skurwesyn połasił się na kasę, jakby mu jej kurwa brakowało. Nie miał wiele mniej ode mnie. Działaliśmy razem, dzieliliśmy zyski na pół.

- Halo - rzucam oschle do słuchawki.
- Pani Górska właśnie poszła do sypialni, światło zgasło, więc myślę, że śpi - zdaję mi raport, jak co wieczór Aleks.

Jedyna osoba, której mogę powierzyć życie mojej kobiety. Sprawdził się wiele razy. Nie chętnie to przyznaję, ale powoli zajmuję miejsce Mateo. Jeszcze trochę i wprowadzę go w resztę interesu. Muszę mieć zaufanych ludzi, kiedy zasiądę na tronie rodu.

- Jak się trzyma?
- Nie chcę jeść, pije soki, ale to za mało, zaczyna chudnąć - jestem zły i odkładam słuchawkę bez zbędnego pierdolenia.

Obiecałem jej, że nie zadzwonię, dopóki nie będę miał wieści o dziecku, ale muszę złamać dane słowo. Nie może się tak dręczyć. W końcu zachoruje. Za dużo już przeszła.

Hania

- Miałeś nie dzwonić... - Mówię z wyrzutem, ale jednocześnie czuję ulgę słysząc jego ochrypły głos.

- Skarbie nie jesz, musiałem.

No tak Aleks już mu naskarżył. Chociaż nie dziwię się, widzę jak na mnie patrzy codziennie. Z troską i współczuciem. Polubiłam tego faceta. Posturą przypomina pit bula, ale twarz ma taką delikatną, jakby chodził w masce. Dopiero jak coś go zdenerwuje, pokazuje drugie oblicze.
Jeszcze nie dawno, potrafił rozśmieszyć mnie do łez. Dzisiaj nic nie jest śmieszne.

- Lucas, nie umiem. - Wzdycham z rezygnacją. - To jeszcze tyle czasu...

- Maleńka - czule pięści mnie swoim zatroskanym głosem.

- Cześć Lucas - kończę połączenie, nie czekając na odpowiedź.

On stracił przyjaciela, ja straciłam przyjaciółkę. Świat jest dziwny, chory. Wystarczą pieniądze i brat, bratu wkłada nóż w plecy. Powinniśmy być teraz razem, ale moja duma jest silniejsza. Może gdyby nie okłamał mnie wcześniej. Mówił, że do niczego nie doszło między nim i Marta, a to gówno prawda. Ranie go, za coś, na co nie ma już wpływu. Tak bardzo jest mi przykro, ale nie umiem inaczej. Jestem egoistką.

Pozostaje jeszcze kwestia co faktycznie zrobię, jak okaże się, że dziecko jest mojego mężczyzny. Nie wiem, nie umiem już żyć jak zwykła dziewczyna. Mam iść do pracy i siedzieć kilka godzin za biurkiem? Potem wrócić i czytać kolejne erotyki? W każdym będę widzieć siebie i Lucasa, kiedy ostro brał mnie na stole, pod prysznicem czy chociażby w łóżku.

Postanawiam wziąć sprawy w swoje ręce. Dosyć biadolenia i ubolewania. Mam być żoną dona, to czas tak się zachowywać. Po trupach do celu. Nie mogę się użalać nad sobą. Już wiem, co zrobić. Jednak jest zbyt późno, żeby dzisiaj wychodzić już z domu. Poczekam do jutra.

Nagły przypływ determinacji, rozbudził mój żołądek, więc idę do kuchni. Aleks siedzi przy wyspie i pije jakiegoś energetyka. Zdziwiony podnosi wzrok, kiedy wchodzę do środka. Zapomniałam, że mam na sobie tylko majtki i skromną koszulkę, ale mam to w dupie.

- Jestem głodna – mówię i wyciągam bułkę, masło i wędlinę.

- Nareszcie – uśmiecha się do mnie, jakby poczuł, że wracam do życia.

- Będziesz musiał jutro mi pomóc – spogląda z nad puszki, jakby nie bardzo rozumiał. Nie dziwie się. Ostatnie dni chodziłam po domu jak zombie, jeszcze godzinę temu byłam jak duch a teraz można powiedzieć, tryskam energią – no w porównaniu z poprzednim stanem...

Kropelka nadziei ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz