Rozdział 15

906 48 2
                                    

Ranek nastał stanowczo zbyt szybko. Długo nie mogłam zasnąć. Skrajne emocje, jakie wywołał we mnie Mateo nie dawały mi zmrużyć oczu.

Z jednej strony Lucas, potencjalny braciszek, na widok którego moje serce przyspiesza.

Z drugiej jego przyjaciel i wspólnik, który faktycznie, podobał mi się jako mężczyzna ale chyba bardziej się go bałam niż Lucasa. Pojawiał się i znikał. Był czasami taki nieobecny.

Po środku wszystkiego jest jeszcze Anita, moja ukochana przyjaciółka, za którą oddałabym życie. Ostatnie o czym myślę, to zranić ją, pakując się do łóżka Mateo.

Po przemyśleniu sytuacji, postanowiłam zachowywać się tak, jak do tej pory. Niech samo się dzieje ale bez przesady. Na razie priorytetem było dowiedzieć się co takiego mama chcę mi powiedzieć, bo rewelacje jakie przekazał Lucas, zbiły mnie z tropu.

Wzięłam prysznic, wysuszyłam włosy i ubrałam czarne, materiałowe spodenki krótkie, do tego różową bokserkę a na stopy wsunęłam klapeczki z dużą kokardą. Mimo, że przy całej trójce wyglądałam jak krasnal, nie zamierzałam chodzić po domu w szpilkach.

W kuchni było już, że tak powiem gwarno. Śmiech mojej przyjaciółki słyszałam jak tylko wyszłam z sypialni. Chociaż ona miała dobry humor. Jednak co się dziwić, to ja miałam przesrane.

Zapachy budziły wspomnienia z dzieciństwa, kiedy to Katarzyna robiła pyszne włoskie panini. Stanęłam w wejściu i obserwowałam. Czułam się dziwnie. Nie wiedziałam jak się zachować.

- Hej - rzuciłam i weszłam do kuchni. Uśmiechnęłam się do wszystkich najbardziej naturalnie jak tylko potrafiłam.

- Cześć słońce - Anita podeszła do mnie i czule przytuliła. - Dobrze spałaś ? - jej troska była urocza. Złapała mnie za dłoń i poprowadziła do krzesła przy wyspie.

- Nie bardzo - odparłam. - Śniły mi się koszmary - spojrzałam wymownie na Mateo, który wyjmował z górnych szafek szklani ale to było dużym błędem.

Jego spojrzenie paliło. Omiótł moją twarz przelotnie, a ja nie wiedziałam gdzie podziać oczy.

- Mogłaś przyjść do mnie - powiedziała i nalała nam kawy.

- Spokojnie, nie było tak tragicznie.

Kątem oka zauważyłam, że Mateo się uśmiecha pod nosem. Uhh...

Anita szturchnęła mnie w ramię, żebym spojrzała na Lucasa. Stał tyłem do nas. Nakładał parujące kanapki na talerze. Nie miał koszulki. Kurwa ! - moja podświadomość już była ośliniona do pasa.

Przyjaciółka zaśmiała się cicho a ja siedziałam z otwartą buzią. Miałam idealny wgląd w tatuaż, który tak mnie nurtował.

Na środku pleców miał wielką, czarną panterę, której ślepia świdrowały i przyprawiały o dreszcze. Jedna z łap z rozpostartymi pazurami wchodziła na jego szyję. Właśnie przyglądałam się zgrabnemu tyłkowi, schowanemu pod czerwonymi szortami, kiedy nagle się odwrócił.

Nadal mając otwartą paszczę z wrażenia, teraz przed oczami miałam jego krocze. Szybko spojrzałam w górę, a kiedy uświadomiłam sobie jak właśnie wyglądam, spaliłam się prawie na popiół.

- Ktoś ma kosmate myśli - z oszołomienia wyrwał mnie głos Mateo przy moim uchu. Podskoczyłam przestraszona i wylałam całą kawę na niego. Syknął z bólu bo oczywiście była gorąca.

- Przepraszam - wyjąkałam i zaczęłam go rozbierać. - Ściągaj to szybko, musimy zobaczyć czy Cię nie poparzyłam. - nieświadoma tego co robię, zdjęłam mu koszulę i zaczęłam dotykać umięśnionego torsu.

- Podoba mi się - wychrypiał a ja, jakbym dostała w głowę czymś ciężkim. Spiorunowałam faceta wzrokiem i odepchnęłam od siebie. - No co ? - ryknął śmiechem. Miałam ochotę wylać jeszcze jedną, wrzącą kawę na niego.

- Pajac! - rzuciłam wkurzona.

Na szczęście uświadomiłam sobie, że wszyscy się śmiali. Nikt nie zauważył, jak mięśnie Mateo napięły się pod moim dotykiem.

- Chcesz jechać ze mną po matkę ? - zapytał Lucas, kończąc tym samym mój wyskok.

- Nie - odparłam - Wolę tu poczekać. Nie chcę jej widzieć i nie chcę z nią rozmawiać - Lucas wyczuł moje obawy.

- Będzie dobrze mała - puścił do mnie oczko i zapominając o całym zamieszaniu usiedliśmy do jedzenia, które było przepyszne. Dodatkowo widoki, na dwóch półnagich mężczyzn wzmagało apetyt.

***

- I mam Ci teraz od tak uwierzyć ?! - Kamila Green chyba zamieniła się z kimś osobowościami. Nagle stała się miłą, przepełniona smutkiem osobę, którą nigdy nie była. Aż niedobrze się robiło.

- Haniu zrobiłam wiele złego - wytarła po raz setny oczy, z których spłynął już cały makijaż. - Nie proszę Cię, żebyś mi wybaczyła. Wiem, że nie da się tego zrobić tak po prostu. Chciałam jednak, żebyś znała prawdę. Po tym co się wydarzyło masz do tego prawo...

- To już bajki, którymi żywiłaś mnie przecz całe życie, nagle są kłamstwem ?! - miałam dosyć. Byłam pewna, że po wszystkim nie chcę mieć z tą kobietą nic więcej wspólnego. - Gdyby nie twoja kucharka to bym nie umiała pisać, liczyć...nic bym nie umiała! - wrzeszczałam a łzy zalewały mi twarz. - To ty miałaś mnie wszystkiego nauczyć. Ty miałaś przyjść w nocy kiedy miałam gorączkę. Z tobą miałam rozmawiać o pierwszej miesiączce, pierwszej miłości...Zamiast być matką, obwiniałaś mnie o swoje krzywdy.

- Hania ja..- nie dałam jej dojść do słowa.

- A czy kiedykolwiek pomyślałaś o mnie? - było mi naprawdę smutno. - Kiedy powiedziałaś, że nawet do rozłożenia nóg się nie nadaje...

Wybiegłam z domu. Musiałam odetchnąć. Potrzebowałam tlenu. Stanęłam przy drzewie i zaczęłam się dusić. Serce omal nie wyskoczyło mi z piersi. Czułam, że odpływam w ciemność.

Kropelka nadziei ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz