Rozdział 2

1.2K 65 5
                                    

Na dworze zrobiło się już całkiem ciemno a ja dalej stałam jak słup soli oparta o drzwi. Nogi mi nawet zdrętwiały. Nie ma sensu użalać się nad sobą. Dawno pogodziłam się z brakiem zainteresowania moją osobą, jednak gdzieś z tyłu głowy zawsze błąka się myśl co by było gdyby... gdyby tata tu był, gdybym mogła go poznać. Ja nawet nie wiem jak ma na imię. Matka nigdy nie chciała powiedzieć prawdy. Raz nazywała go Andrzejem, raz Vito a jeszcze czasami Markiem. Nic, żadnych informacji. Dziadków od strony mamy nie miałam. Zmarli na długo przed moimi narodzinami. Babciu mówiłam do kucharki Katarzyny. Zresztą kochałam ją jak prawdziwą babcię. Jej ciasto czekoladowe jest obłędne.

Stoję tak jeszcze chwilę i przelatuje wzrokiem moje mieszkanko. Nie jest za duże ale przytulne i funkcjonalne. Udało mi się kupić je za odłożone pieniądze i mały kredyt. Na mamę i Tadeusza nie mogłam liczyć. Nigdy nie pożyczyli mi nawet złotówki, odkąd zaczęłam pracować.

Przy drzwiach wejściowych stoi mała szafka na buty i wieszak na ubrania, przy którym wchodzi się do sypialni. Na wprost głównych drzwi jest duży salon z otwartą kuchnią i ogromne tarasowe okno. Całość tworzy literę L. Część kuchenna schowana jest za ścianą od łazienki, dlatego nie widać od razu bałaganu po gotowaniu. Po prawej stronie drzwi prowadzą do łazienki. Ściany w całym mieszkaniu są białe i wszędzie położono szare panele. Oprócz kuchni, gdzie wylądowały siwe płytki - idealnie komponują się z białymi frontami szafek i czarnym blatem, oraz łazienki, w której postanowiłam położyć beżowe, z przebarwieniami ciemniejszego brązu.

***

Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Ciepła woda przyjemnie koiła skołatane nerwy. Włosy umyłam ulubionym, miętowym szamponem i nałożyłam odżywkę o tym samym zapachu. Ciało potraktowałam kokosowym żelem i owinięta miękkim ręcznikiem podeszłam do lustra. Po obu stronach umywalki miałam miejsce na kosmetyki. Okno wychodzi na ulicę ale jest wysoko więc nikt mnie nie ma szans podglądać.

Oczy lekko podpuchnięte od płaczu, musnęłam żelem chłodzącym, a w twarz wklepałam odżywczy krem na noc. Szybko wysuszyłam włosy. Nie lubię spać w mokrych. Potem wyglądam jak pudel po walce. W różowych spodenkach i białej bokserce podreptałam do kuchni. Oczywiście na boso – nie uznaję papci, chyba, że skarpetki.

Zerknęłam na zegar nad stołem, który wskazywał już dwudziestą pierwszą. Wstawiłam wodę na kolejną herbatę miętową i rozgrzałam toster. Okno z kuchni wychodziło na ulicę, co dawało mi możliwość podglądania co dzieje się na zewnątrz.

Moją uwagę zwróciło czarne volvo suv. Stało pod moim domem, od momentu, jak wróciłam z pracy. Może, któryś z sąsiadów kupił nowe autko na niemieckich blachach.

***

Wreszcie otuliłam się kołdrą i przy nocnej lampce zamierzałam poczytać jedną z książek, które dzisiaj dotarły. Mimo, że mieszkam sama, mam wielkie łóżko sypialniane. Kocham wygodę. Taką na jaką jestem wstanie sobie pozwolić. Naprzeciwko postawiłam komodę na bieliznę a nad nią kilka półek z książkami. Po lewej w rogu stoi przesuwna szafa a po prawej jest okno wychodzące na ogród. Tak samo jak tarasowe w salonie. Przy łóżku rozłożyłam biały dywan z długim, miękkim włosiem. Wstawanie rano jest dużo przyjemniejsze. Mała, ciasna ale przytulna.

Kończyłam pierwszy rozdział, kiedy dostałam sms od Marty – żony szefa i jego zastępcy.

Przyjdź jutro wcześniej.

Jedziemy do klienta.

Super. No o niczym innym nie marzę jak spędzić kolejny dzień dłużej w pracy i wstać dodatkowo wcześniej.

***

Rano musiała wystarczyć mi szybka kawa i batonik. Nie miałam czasu, bo budzik, ta franca zapomniała zadzwonić, albo ja zapomniałam go nastawić. Jedno z dwóch.

Kropelka nadziei ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz