Rozdział 38

887 34 9
                                    

- Gotowa? – Pyta Aleks, pakując ostatnią walizkę do vana.

- Możemy ruszać - odpowiadam pewnie.

Ostatni raz patrzę na ten dom. Tu się wszystko zaczęło i tutaj zostawiam starą siebie.

Pamiętam każdy gest, każdy dotyk. Pamiętam jak patrzył na mnie. Już wtedy należałam duszą do Lucasa Porto. Ciało oddałam mu później.

Droga na lotnisko mija dosyć szybko. Nie ma korków, więc w dwie godziny jesteśmy na miejscu. Samolot już czeka. Nikt, prócz Bruna, nie wie, że jeszcze dzisiaj postawię stopy w Sofii. Lucas myśli, że będę dopiero w piątek, czyli za trzy dni, bo chcę jeszcze załatwić kilka rzeczy. Aleks wysłał mu film z moich wojaży w biurze. Zyskałam w oczach narzeczonego jeszcze bardziej.

- To nasz samolot? – Pytam i staję jak wryta w przejściu z otwartymi ustami. Zdaję sobie sprawę, że nie wyglądam profesjonalnie i elegancko, ale kurwa mać! Tu jest wpakowane morze pieniędzy. Boję się, co w takim razie, zastanę w wilii.

Spodziewałam się, że nie będzie zwyczajny, w końcu to prywatny samolot rodziny Porto, ale wnętrze odebrało mi mowę.
Wszystko jest czarno złote. Dosłownie złote. Nie pozłacane. Sześć foteli ustawionych tak, by rozmówcy się widzieli, mają dodatkowe funkcje masażu i każdy na zagłówku napis Potro, utkany złotą nitką. Dalej jest długa sofa na pięć osób, z tym samym, złotym ornamentem i prywatny barek. W tyle samolotu, znajduję się malutka sypialnia, chociaż malutka to pojęcie względne, bo mieści podwójne łóżko, fotel i komode z trzema szufladami. Z sypialni jest wejście do luksusowej łazienki, z prysznicem. Tu też panuje czerń i złoto a biorąc prysznic, można podziwiać chmury, przez małe okienko.

- Wina? - Pyta Aleks i omija mnie, żeby podejść do barku.

- Jeszcze pytasz - puszczam do chłopaka oczko i siadam na fotelu tuż przy oknie, po czym zapinam pas.

Miałam dosyć Paniowania. Będziemy koło siebie codziennie. Ufam mu. Nie zamierzam grać Pani i podwładnego, dlatego kazałam, wręcz wymogłam groźbą, że urwe mu jajka i rzucę psom, aby zwracał się do mnie po imieniu. To świetny facet, który zna się na swojej robocie. Dowiedziałam się, że w Bułgarii czeka jego żona. Jeśli jest chociaż w połowie taka, jak przedstawia ją Aleks, to myślę, że znalazłam nową koleżankę.

Biedna kobieta w sumie. Nigdy nie wie, czy jej mąż wróci żywy, ale wiedziała, na co się piszę, wychodząc za Aleksa. W tym momencie dopuszczam do siebie ten wredny głos, który szepta, że jestem w podobnej sytuacji. Ughhh...

Mieszkają w małym domku, z tyłu willi. Kilku najbardziej zaufanych ludzi, mieszka właśnie w takich małych domkach, na obrzeżach posesji.

Rozsiadam się wygodnie, a mężczyzna podaje mi czerwone, słodkie wino. Nie znam się na nazwach. Jest pyszne i chłodne. Takie jak lubię.

Kiedy już jesteśmy w powietrzu, pojawia się młoda dziewczyna z parującym stekiem, szparagami i pieczonymi ziemniakami. Jemy w ciszy. Obiad był pyszny.

W końcu wyciągam książkę i mam nadzieję nadrobić lekturę. Dawno nie czytała nic. Jednak tym razem sięgam po lekką komedie. Nie mam chęci na ckliwe romanse, ani ostre erotyki.

***

- Witam w domu – Bruno Porto podchodzi do mnie i chowa w niedźwiedzim uścisku.

- Dzień dobry Panie Porto – miło się wtulić w jego ramiona. Czuje się kochana, niczym jego córka.

Odsuwa mnie na wyciągnięcie ramion i lustruje dokładnie. Ocenia? Chyba sprawdza, czy przybrałam trochę na wadze. Lucas opowiadał mu, że nie jem. Po kilku długich sekundach, znów spogląda na moją twarz i uśmiecha się ciepło.

Kropelka nadziei ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz