Rozdział 37

701 37 8
                                    

Wstałam bardzo wcześnie i postanowiłam pobiegać. Już nie pamiętam, kiedy to robiłam, dlatego po pierwszych metrach, prawie wyzionęłam ducha. Nie pomógł fakt, że jestem ogólnie słaba, przez niejedzenie. Kiedy wracałam, czułam się jednak znacznie lepiej. Endorfiny buzowały, wzmagając mój dobry humor.

Zatrzymałam się przed bramą i pod wpływem emocji wysłałam sms do Lucasa.

Biegałam. Kocham Cię!

Nie spałam w nocy. Cały czas myślałam, czy dobrze robię, ale jak już wspomniałam jestem egoistką. Mój mężczyzna, pozostanie mój. Nie oddam go żadnej suce. A coś mi się wydaje, że Lucas ma rację i Marta chcę go naciągnąć na dzieciaka. Do maleństwa nic nie mam, nie jego wina, że będzie miało taka matkę.

Po zjedzeniu śniadanie, idę pod prysznic. Ciepła woda otula, moje zmęczone mięśnie. Szybko myję włosy, nakładam resztki odżywki i wychodzę. Miękki ręcznik szybko wpija wodę.

Biorę się za makijaż. Oczy maluje ciemnym cieniem, do tego czarna kreska na powiece i wytuszowane rzęsy. Usta pociągam czerwoną szminką i przechodzę do garderoby, w której stoją moje walizki. Wyciągam czarne, długie skórzane spodnie, które są idealnie dopasowane, niczym druga skóra przylegają do ciała. Dobieram do nich top w tym samym kolorze, skórzaną kurtkę, którą tylko narzucam i wysokie kozaczki na szpilce, z odsłoniętymi palcami i pietą, sznurowane na całej długości.

Gotowa schodzę na dół, gdzie czeka już Aleks. Zdziwienie i aprobata malują się na jego twarzy. Wiem, że wyglądam idealnie. Szkoda, że Lucas mnie teraz nie widzi. Jego penis już by pewnie stał na baczność.

- Dokąd jedziemy? – Pyta i otwiera mi drzwi.

- Do mojej starej pracy.

Wsiadam do samochodu. Za nami ruszają jeszcze dwa wozy. Ahh Lucas i jego przezorność.

***

Wchodzę pewnym siebie krokiem. Czuje zszokowane spojrzenia, dawnych kolegów z pracy. Niektórym posyłam uśmiech. Spędzałam tu fajne chwilę, dzięki ludziom, których mijam po drodze.

Do gabinetu Marty wchodzę bez pukania. Szyderczy uśmiech wylewa się na moją twarz, kiedy zastaje tą sukę, w miłosnym uścisku z Markiem, jej przydupasem i kablem.

- Widzę, że czujesz się wyśmienicie - rzucam i siadam na fotelu. Marek chce się ulotnić, ale pokazuje Aleksowi, żeby zagrodził mu drogę.

Wczoraj zaczęłam sprawdzać, szukać i tak wpadłam na trop. Przypomniało mi się, jak w podobnej sytuacji zastałam tych dwoje jakiś czas temu. Wystarczająco dużo, żeby Mareczek mógł być tatusiem. Zwłaszcza, że wtedy jego penis był między nogami tej suki. Jednak nic nie powiedziałam. To nie była moja sprawa, aż do teraz.

Lidka, koleżanka z pracy napisała mi, że dzisiaj Marek będzie pracował z szefową, nad jakimś ważnym projektem. Myślę, że projekt, nie długo przyjdzie na świat...

- Zostajesz! – Mężczyzna jest przerażony. – Siadaj na dupie i słuchaj!

Wpatruję się w Martę z furią, która jest aż namacalna. Rozkosznie jest patrzeć na nią, kiedy wie, że nie jest górą. Teraz ja nią jestem i zamierzam to wykorzystać.

- Kto jest ojcem? – Pytam słodko, bawiąc się pierścionkiem zaręczynowym.

Białe złoto, oplecione cieniutka nitką żółtego z dużym czerwonym rubinem na środku i ośmioma małymi diamencikami mienią się na wszystkie kolory tęczy.

Postawa Marty się zmienia, siedzi na swoim fotelu i ucieka wzrokiem ode mnie i Aleksa. Boi się go, widzę to w jej przestraszonych oczach. Nie dziwne, właśnie przybrał maskę złego chłopca, a całym sobą zasłania drzwi. Kurwa, naprawdę jest ogromny.

- Lucas! – Prawie wykrzykuje i tylko drżenie w głosie ją zdradza. Śmieję się szyderczo i wstaję. Podchodzę do biurka i opieram się tyłkiem. Wystawiam nogi przed siebie. Jest zablokowana z każdej strony.

- A nie przypadkiem nasz kochany Mareczek, który pieprzył Cię tutaj na moich oczach? – Przypomniała sobie, jak wtedy ich nakryłam. Na policzkach ma purpurę a ręce jej drżą.

- Nie mogę się denerwować, jestem w ciąży – zaczyna gderać, a ja czuję, że zaczynam tracić cierpliwość

- Jeśli w tej chwili nie powiesz, kto jest ojcem to dopiero będziesz miała powód do nerwów! Patrz na mnie! – Drę się i chyba słychać mnie na całym piętrze, bo zrobiło się nad wyraz cicho.

Do gabinetu wchodzi Jerzy. Ściągnęłam go specjalnie.

- Proszę, Twój mąż też się chętnie dowie. – Kiwam na mężczyznę, żeby podszedł bliżej. Mój wzrok napotyka oczy Aleksa. Jest ze mnie dumny, widzę to i widzę telefon w jego rękach. Nagrywa mnie?

Krew odpływa z twarzy mojej ex-szefowej, kiedy jej mąż wchodzi do środka i staje obok mnie. Wie, że jest w czarnej dupie. Nie wyjdę stąd, nie znając prawdy. On też nie.

- Ja..ja – jąka się i szuka ratunku w podłodze.

- Marta! – Jerzy jest wściekły. Wie, że jego żona nie była wierna. Miał chyba jeszcze jakaś nadzieję przed chwilą, ale stracił ją szybko.

- Irek jest ojcem dziecka. – Wyrzuca z siebie z głośnym szlochem.

- Kim jest Irek? – Pytam z czystej ciekawości.

- To mój brat...- odpowiada ledwo trzymając się na nogach mężczyzna.

Mam wszystko, co chciałam. Nie muszę tracić więcej czasu na tych idiotów. Wstaję i podchodzę do drzwi. Na moment odwracam się z triumfalnym uśmiechem i nasze oczy się krzyżują. Marta ma przejebane, ale to już nie mój problem. Wychodzę, a wszyscy patrzą na mnie z podziwem i z szacunkiem. Podoba mi się to...

Kropelka nadziei ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz