prolog

1.5K 69 19
                                    

Moja mama zatrzymała się na parkingu z dala od klubu, przed którym już formowała się kolejka. Serce biło mi tak mocno, że myślałam, że przebije się przez skórę i wypadnie na ściśnięte uda, które okrywały jedynie cienkie rajstopy. Na dworze było zimno, ale w klubie powietrze sięgało karaibskich temperatur.

- Stresuję się - powiedziała moja przyjaciółka, ściskając moją dłoń.

Hannah Streisand - szatynka o błyszczących zielonych oczach i uroczym uśmiechu oraz moja przyjaciółka od początku liceum. Obie zaczęłyśmy jako niewychylające się dziewczyny i... cóż, nic się nie zmieniło, ale przynajmniej miałyśmy siebie. Lubiłyśmy to, że nie odznaczałyśmy się popularnością, a normalnością, którą w końcu najbardziej się ceniło. Zresztą, czy istniało coś takiego jak popularność, czy to zwyczajnie pojęcie, którym samodzielnie określały się dziewczyny, za którymi obracało się kilka chłopaków na licealnym korytarzu?

- Jedyną osobą, która może się tu stresować jestem ja! - zawołała kobieta siedząca za kierownicą, czyli moja mama, która sprezentowała mi koncert na urodziny wraz z rodziną Hanny. Wszyscy byliśmy blisko. Kobieta odwróciła się w naszym kierunku, a jej oczy uśmiechnęły się, gdy wyciągnęła przed siebie dwa bilety. Zmarszczyłam brwi, zerkając na te, które trzymałam już w dłoniach. - Postanowiliśmy zrobić wam małą niespodziankę...

- Nie! - pisnęła Hannah z niedowierzaniem, gdy przeczytała co jest napisane na dole kartki. Chwyciła bilety i położyła sobie dłoń na ustach, zagłębiając się w szczegóły.

- Co? - zaśmiałam się, a szatynka rzuciła w moim kierunku papier. Otworzyłam szeroko oczy, a moja dłoń również plasnęła na moich wargach, gdy przeczytałam do czego jeszcze upoważniał mnie bilet. - O Boże!

Czy to był sen? Po koncercie miałam wejść na backstage, aby porozmawiać z każdym z członków zespołu? I to nie byle jakiego zespołu, tylko Arctic Monkeys, na których punkcie miałam absolutną obsesję?

- Wszystkiego najlepszego, Clem - uśmiechnęła się kobieta, a ja powstrzymałam łzy cisnące się do oczu i rzuciłam się na mamę, na tyle na ile pozwalało mi wnętrze samochodu.

- Dziękuję - szepnęłam, przytulając jej szyję. Zostałam jednak cofnięta na tylne siedzenie chwilę później, gdy Hannah pociągnęła mnie za nadgarstek.

- Idziemy! Mamy wejście bez kolejki! - krzyknęła, otwierając drzwi samochodu. Wysiadła na zewnątrz i zapukała w okno mojej mamy, aby pokazać jej ułożone z palców serce. Kobieta zaśmiała się, ale jej twarz przecięła powaga, gdy i ja uchyliłam drzwi.

- Clementine. Chcę, żebyś na siebie uważała - powiedziała stanowczo. Westchnęłam, po czym posłałam jej wdzięczny uśmiech i wysiadłam z samochodu, zatrzaskując za sobą drzwi.

Hannah chwyciła mnie za rękę od razu, gdy zaczęłyśmy biec przez ruchliwą ulicę. Miałam na sobie wysokie botki pierwszy raz od dawna, więc musiałam wyglądać co najmniej komicznie, próbując dogonić przyjaciółkę, która śmigała przed siebie w białych sneakersach. Głosy fanek i fanów, stojących w kolejce roznosiły się echem po całej ulicy. Ludzie puszczali z telefonu piosenki zespołu i rozmawiali ze sobą z szerokimi uśmiechami na twarzach. To zapewne musiał być jeden z najlepszych dni w życiu każdego, komu udało się tu dziś być. A zwłaszcza dla pozostałych, którzy również wejdą na backstage, aby poznać Alexa, Matta, Jamiego i Nick'a. Zaczęłyśmy przepychać się do krótkiej kolejki, w której stali pozostali szczęśliwcy ze złotym znaczkiem na bilecie. Ochroniarz wpuszczał każdego kolejno sprawdzając uprzednio daty urodzenia.

- Wszystkiego najlepszego - powiedział, oddając mi bilet, a ja uśmiechnęłam się szeroko i kiwnęłam głową.

- Dziękuję! - zawołałam na odchodne, bo Hannah już ciągnęła mnie do środka. Szatynka naprawdę miała problem z nieskończoną ilością energii.

Jakimś cudem dziewczyna doprowadziła nas do pierwszego rzędu. Wprawdzie w środku nie było jeszcze dużo ludzi, ale zważając na tych, którzy kurczowo trzymali się barierek przed sceną nie było łatwo znaleźć miejsca na dwie dziewczyny. Hannah umiała się jednak odnaleźć i nie minęło kilka sekund, a i ja mogłam dotknąć metalowych barierek, które oddzielały nas tylko o metr od sceny. Wyjęłam telefon z kieszeni i otworzyłam aparat, aby spojrzeć ostatni raz na to jak wyglądałam - oczy pomalowane brązowymi cieniami, cienkie kreski i usta w czekoladowym odcieniu. Wszystko kontrastowało z szaro-białymi włosami, z którymi męczyłam się każdego dnia od niespełna roku.

- Wyglądasz świetnie, Clem - powiedziała Hannah, a ja uśmiechnęłam się i położyłam głowę na jej ramieniu.

- To chyba najlepsze urodziny jakie mogłam sobie wymarzyć.

- Chyba? Skarbie, poczekaj aż przytulisz Alexa - mruknęła, a ja zacisnęłam usta w linię, zerkając na mikrofon na środku sceny. Tak, to naprawdę nie był sen. Miałam stanąć twarzą w twarz z najbardziej onieśmielającym mężczyzną, jaki przechadzał się po kuli ziemskiej. Zamiast czystej ekstazy zaczęłam odczuwać też wszechogarniający stres.

Alex był w końcu zimny, dumny i niesamowicie pewny siebie we wszystkim co robił. Ale jaki mógł być naprawdę tego nie wiedział nikt, kto nie miał zaszczytu poznać go lepiej. Wyobraziłam sobie jego ciemne długie włosy, kasztanowe oczy i usta, które wyginały się, gdy śpiewał. Jego ruchy... życie było dla mnie naprawdę zbyt dobre.

backstage | a.tOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz