Rescue from Texas but in Español

6.9K 562 812
                                    

| George POV |

- Uważaj na siebie. - powiedział Will, ostatni raz mnie przytulając na pożegnanie. 

 
- Dam sobie radę William. - odpowiedziałem, próbując go od siebie odepchnąć. Odszedłem spod drzwi kawiarni, machając do niego. Z kieszeni wyciągnąłem swoje słuchawki i podłączyłem je do swojego iPhone 12. Zauważyłem, że mój zjebany kuzyn wysłał do mnie wiadomość. 

BIQueen: I jak po wczorajszej imprezie?
Googie: Nie próbuj się do mnie zbliżać albo wetknę ci twoje platformy w dupę tak, że nie będziesz miał z tego przyjemności.
BIQueen: .... 

 Schowałem telefon, widząc, że nic więcej już mi nie odpisze. Nagle poczułem na swoich plecach czyiś wzrok, więc przyspieszyłem swojego kroku, idąc dalej. Kiedy po parunastu metrach nadal czułem na sobie to spojrzenie, ze strachu zacisnąłem palce na swoim breloczku, który noszę w kieszeni. Skręciłem w losową uliczkę, nawet nie wiedząc, gdzie za bardzo idę, i momentalnie wiedziałem, że to był błąd. Wszedłem w ślepą uliczkę, bez żadnej drogi ucieczki dla mnie. Obróciłem się szybko, chcąc zawrócić, jednak zderzyłem się z kimś. Popatrzyłem niepewnie w górę, aby zobaczyć, z kim się zderzyłem, zaraz po tym cicho przepraszając oraz chcąc przejść obok, jednak mężczyzna zablokował mnie ponownie, nie dając wyjść. Był to wysoki, chyba Hiszpan z lekkim zarostem, niewyglądający zbyt dobrze. 

- Zgubiłeś się? - spytał niskim głosem, mocno kalecząc mój ojczysty język, równocześnie kładąc dłonie na moim tyłku. Próbowałem odepchnąć go od siebie, czując łzy wzbierające się w moich oczach, jednak nie miałem tyle siły, aby to zrobić. Mężczyzna rzucił mną w bok, przyciskając mnie do ściany, na co momentalnie poczułem przeszywający ból na powierzchni moich pleców. Jego usta zaczęły całować moją szyję, zostawiając na niej mokre oraz czerwone ślady, które prawdopodobnie nie zejdą przez następne dni. Próbowałem wołać o pomoc, jednak zatkał moje usta dłonią, nie pozwalając mi nic powiedzieć. 

- Ej! Odwal się od niego, albo zadzwonię po policję! - usłyszałem głos z początku alejki, w której staliśmy, szybko razem z mężczyzną spojrzeliśmy w tamtą stronę. Stał tam chłopak na motorze wyglądający co najmniej jak szef jakiegoś gangu. Mężczyzna, widząc go oraz słysząc jego słowa, odsunął się ode mnie i szybko uciekł, a ja zaraz po tym upadłem na ziemię, zalewając się łzami. Czułem się brudny i nie chciałem teraz nawet wracać do swojego domu, gdzie mogłem schować się w pokoju i po prostu wyrzucić wszystko z siebie. Schowałem swoją twarz w kolanach, płacząc, zapominając o obecności drugiego mężczyzny. 

- Już wszystko okej. Zrobił ci coś? Mam zadzwonić po jakąś policję lub coś? - spytał ten sam głos co wcześniej, na co popatrzyłem na niego zapłakany. 

- N-nie nic mi nie jest. - odpowiedziałem cicho, wycierając twarz rękawem swojej bluzy.

- Mogę zawieść cię do domu. Jeśli chcesz. - powiedział, pomagając mi wstać. Myślałem chwilę nad jego słowami, jednak wiedząc, że będę musiał się konfrontować z moim ojcem, nie miałem najmniejszych chęci, abym teraz tam jechać. 

- Czy mógłbyś mnie zawiść na ten adres? - spytałem, pokazując chłopakowi lokalizację w telefonie, do mieszkania mojego kuzyna. 

- Jasne, akurat tam jadę. - odpowiedział, idąc w stronę motoru, a ja ruszyłem za nim, jednak zatrzymałem się dość szybko, widząc, na czym nawet przyjechał chłopak. 

- Będziemy jechać na tym? - powiedziałem, patrząc z niepokojem na maszynę. Nigdy na niej nie jechałem, więc mój lęk był dość uzasadniony. 

- Spokojnie, będę jechał wolno. - upewnił mnie chłopak, wsiadając na motor, a ja trochę wolniej także na niego wsiadłem. Chłopak podał mi swój kask, który założyłem. 

- A ty? Nie masz kasku? - spytałem nieznajomego, patrząc na niego lekko przestraszony. 

- Spokojnie jeżdżę już od ponad dziesięciu lat, więc nic mi nie będzie. Przytul się do mnie, abyś nie spadł. - odpowiedział, odpalając maszynę, na co szybko do niego przylgnąłem. 

Tak jak mówił, nie jechaliśmy za szybko, jednak czułem na swoim ciele zimny wiatr. Sama droga także nie zajęła nam zbyt długo, a jej większość spędziłem na oglądaniu mijanych przez nas budynków. Uśmiechnąłem się lekko do siebie, czując się, jakbym był w jakimś filmie. 

Zatrzymaliśmy się po jakichś dziesięciu minutach pod apartamentowcem mojego kuzyna. Powoli zszedłem z motoru, od razu oddając chłopakowi kask, oraz uśmiechając się lekko do niego. 

- Dziękuje za podwózkę i ratunek. - powiedziałem, drapiąc się lekko po karku. 

- Nie ma za co. - odpowiedział chłopak, wyciągając kluczyki ze stacyjki, odwzajemniając mój uśmiech. Powoli poszedłem do wejścia do budynku i szybko wklepałem dobrze znany mi kod do drzwi, od razu za tym ruszając do windy. Zaraz za mną wszedł chłopak od motoru, stając za mną w windzie. Nacisnąłem na panelu przycisk z numerem trzy, a następnie oparłem głowę o ścianę, windy, czując, jak ta zaczyna mnie boleć. 

- O, jedziesz na to samo piętro co ja. - powiedział chłopak, zapewne, uśmiechając się do mnie lekko. 

- Na to wygląda. - odpowiedziałem cicho, wychodząc z windy kiedy, ta zatrzymała się na naszym piętrze. Od razu skręciłem w lewo, do ciemnych drzwi mieszkania mojego kuzyna, zaraz po tym pukając w nie. Chłopak zrobił to samo, jednak idąc do drzwi naprzeciw. Po chwili otworzył mi mój kuzyn w różowym, przeźroczystym szlafroku do kolan zakończonym różowym futerkiem z logiem Victoria Secret oraz w różowych platformach do połowy ud. 

- Możesz się ubrać? - spytałem zażenowany, wiedząc, że w każdym momencie mogą nas zobaczyć sąsiedzi chłopaka. 

- Wyniósłbyś mi śmieci? - powiedział głos za moimi plecami, na co otworzyłem szerzej oczy, patrząc w ziemię. Zbyt znajomy głos należący do blondyna, z którym wczoraj flirtowałem po pijaku. 


✅ Pretty boy // Dreamnotfound [Zakończone] ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz