34.

1K 35 0
                                    

— Ciekawe o co mogło jej chodzić. — Zakleiłam ostatni karton i przeniosłam wzrok na żonę mojego brata, która siedziała w fotelu. Jedną ręką głaskała się po brzuchu, a drugą pochłaniała batonika. — A rodzice o której mają przyjechać? Justin mi już mówił, ale nie skupiłam się na nim, tylko na wyborze słodyczy.

— Jakoś lada moment powinni być. — Przyznałam, w tym samym czasie śmiejąc się pod nosem.

Tydzień minął naprawdę szybko. Przez większość dni, Alex siedział ze swoją rodziną a ja dopakowywałam resztę swoich rzeczy. Tego dnia byłam naprawdę zestresowana, ponieważ nie miałam zielonego pojęcia jak rodzice mieli zareagować na to, że ich drugie dziecko wyfruwa z gniazda. Z racji tego, że Alex z Justinem oraz ekipą przeprowadzkową zajmowali się przewożeniem naszych rzeczy, Khloe dotrzymywała mi towarzystwa.

— Słyszałaś, że Kate urodziła? — Zapytała, na co pokręciłam przecząco głową. Obserwowałam każdy jej ruch, kiedy ledwo co wstała z fotela, by wyrzucić papierek do kosza. — Niby nie jest taki duży, a już mi ciężko się poruszać. Swoją drogą martwię się trochę o Ralpha.

— Dlaczego? — Ściągnęłam brwi w wąską linię. Zatopiłam swój wzrok w jej osobie i cierpliwie poczekałam, aż wróci na swoje miejsce.

— No wiesz my z Justinem zaraz będziemy mieć dziecko. Założyliśmy rodzinę. Kendall wyjechała i nie ma z nią żadnego kontaktu. Matt też wielce zakochany i kontakt z nim jest znikomy, a teraz jeszcze wy się wyprowadzacie.

— Oh. Nie pomyślałam o tym nawet.

I tak było naprawdę. Ani na chwilę nie przeszło mi przez myśl, że ta sytuacja wygląda tak poważnie. Cała nasza wspaniała rodzinka rozeszła się w swoje strony. Wszyscy zajęli się swoim życiem, drugą połówką a nawet założeniem rodziny. Jedynie Ralph został sam, a bynajmniej miał zostać. Mimo tego, że Justin i Khloe pozostawali w LA to wiedziałam, że oczekując dziecka, swoją uwagę skupią przede wszystkim na sobie i na nim. I to było coś, co wywołało u mnie niesamowity smutek. Swego czasu byliśmy naprawdę blisko. Ba! Kto wie, a to może on byłby na miejscu Alexa, gdyby nie szantaż chłopaka kilka lat temu. Jednak los sprawił tak, że zostaliśmy bliskimi przyjaciółmi, a ja zaczynałam się o niego martwić.

— Halo? Ziemia do Lilki! — Wzdrygnęłam się widząc przed twarzą dłoń Khloe. Potrząsnęłam głową i spojrzałam w jej kierunku, posyłając jej pytające spojrzenie. — Pytałam czy możesz podrzucić mnie do domu, bo Justin napisał, że trochę im się zejdzie a później odbierają rodziców z lotniska. No a nam niestety zachciewa się spać.

— Jasne, nie ma sprawy.

Posłałam jej uśmiech i zerwałam się z podłogi. Z moją pomocą dziewczyna zebrała swoje rzeczy. Po upewnieniu się, że mamy wszystko, zamknęłyśmy dom i skierowałyśmy się do mojego auta. Jadąc starałam się skupić na drodze. Szczerze mówiąc nawet nie słyszałam tego co mówiła do mnie Khloe. Moje myśli wciąż błądziły wokół Ralpha. Więc gdy tylko podstawiłam ją pod dom, a ona sama zniknęła za drzwiami, odrazu ruszyłam w stronę siłowni z nadzieją, że znajdę tam chłopaka. I na moje szczęście tak właśnie było. Jednak nie był on sam. Już po przekroczeniu progu budynku, usłyszałam głośny kobiecy śmiech. Spojrzałam w stronę recepcji i doznałam dużego szoku, kiedy na jej blacie siedziała Jasmine. Byli tak pochłonięci rozmową, że nawet nie zauważyli jak weszłam.

— Cześć. — Odchrząknęłam, dochodząc do nich. Dziewczyna widząc mnie przestała się śmiać, a nawet zeszła z blatu recepcji. — Co słychać?

— Będę leciała. — W jej głosie dało się wyczuć, że zdecydowanie nie była zadowolona z mojego widoku. Zeskanowała mnie wzrokiem od stóp do głów, a następnie powróciła wzrokiem do Ralpha. — To co widzimy się wieczorem?

You smell like love.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz