Dzień przedświąteczny spędziłam na sprzątaniu i pomaganiu mamie w przygotowaniach. Na moje nieszczęście zajmowałyśmy się tym do późnych godzin nocnych, tak więc następnego dnia wstałam mega niewyspana. Pocieszał mnie fakt, że za kilkanaście godzin oficjalnie zaczynały się święta. Oczywiście zaraz po przebudzeniu znalazło się sporo nowych rzeczy do zrobienia, przy których o dziwo pomagał mi mój brat. Do tej pory co roku sama wraz z mamą ogarniałam wszystko, a Justin i tata po przystrojeniu domu i ubraniu choinki leżeli na kanapie i czekali na gotowe. To była naprawdę miła odmiana. Około godziny piętnastej, wraz z Justinem wsiedliśmy w samochód. Naszym zadaniem specjalnym, ostatnim i najważniejszym, było odebranie dziadków z lotniska. Dziadkowie od dwóch lat mieszkali w Norwegii. Choć nikt nie wiedział ile czasu tam zabawią. Prawda była taka, że postanowili na stare lata podróżować po świecie i co rusz zmieniali miejsce zamieszkania.
— A właśnie mam pytanie. — Skupiony na prowadzeniu samochodu Justin, przykuł moją uwagę. Oderwałam wzrok od telefonu i spojrzałam na niego. — Przedwczoraj przyszedłem z Alexem. Miał iść do łazienki, ale długo nie wracał. Gadaliście coś może? — Zapytał i z racji na czerwone światło zahamował, a następnie przeniósł wzrok na mnie.
— Wolałabym o tym nie rozmawiać. — Poczułam ogromną kluchę w gardle. Nerwowo odchrząknęłam i poprawiłam się na fotelu.
— Okej. Nie będę naciskał. Jednak jakbyś chciała porozmawiać, to wal jak w mur.
Posłałam mu słaby uśmiech i odwróciłam wzrok przed siebie. Kilka sekund później ruszyliśmy w dalszą drogę. Prawda była taka, że z nikim nie chciałam o nim rozmawiać. Tym bardziej o naszym spotkaniu dwa dni wcześniej. A samo wspomnienie o nim sprawiało, że zaczynało robić mi się duszno. Przez pół nocy biłam się z myślami. Nie potrafiłam poradzić sobie z szalejącymi jak na diabelskim młynie emocjami i uczuciami. Lecz jedno było dla mnie pewnie. Chciałam być z Travisem. Skupić się na nim i na naszym związku. Nie potrafiłam zaufać Alexowi. Nie miałam pewności czy zaraz znów nie zniknie. Tak więc najrozsądniejszym wyjściem z tej sytuacji było pozostanie przy Travisie i odrzucenie przeszłości hen za siebie.
Po przywiezieniu dziadków do domu nadszedł czas na szykowanie się. Babcia praktycznie od samego progu wygoniła mamę z kuchni i jej również kazała się przyszykować. Cała babcia. Była twardą kobietą i zawsze stawiała na swoim. Z rozbawieniem przyglądałam się babci. Ta jedynie z uśmiechem na ustach puściła mi oczko i kiwnęła głową na znak, żebym też udała się przygotować. Odwzajemniłam jej uśmiech i wyszłam z kuchni. Czując w pełni już świąteczny klimat przez obecność dziadków i roznoszące się po domu zapachy, moje niewyspanie jakby wyparowało. Naładowana pozytywną i świąteczną energią, zaraz po prysznicu i wysuszeniu włosów, zabrałam się za robienie delikatnego makijażu. Na sam koniec pozostało to co najgorsze, a zarazem najtrudniejsze. Stanęłam przed szafą i zaczęłam przeglądać ubrania. Postawiłam na bordowy golf i spódnice w granatowo-czerwono-białą kratę.
Punkt siedemnasta zaczęli zjeżdżać się goście. Jako pierwsi przyjechali rodzice Khloe wraz z dziewczyną. Niecałe trzydzieści minut później Kendall i jej mama. Gdy panowie zasiedli już do stołów i zabrali się za rozmowy między sobą, ja wraz z pozostałymi kobietami w tym domu, dopinałyśmy wszystko na ostatni guzik. Z przyzwyczajenia usiadłam obok pustego miejsca. Wtedy było one naszykowane dla strudzonego wędrowca, ale jeszcze kilka lat temu zajmował je Kasper. Kiedy wszystko było już jak należy, przystąpiliśmy do składania sobie życzeń. W tym roku darowaliśmy sobie składanie osobistych życzeń. Tata jako pan domu wygłosił krótką mowę wraz z życzeniami, po której zabraliśmy się za jedzenie. Przez pierwszych kilka minut przy stole panowała cisza. Każdy delektował się potrawami. Najbardziej ze wszystkich kolacji w ciągu całego roku, wigilijna była zdecydowanie była moją ulubioną. Dla moich kubków smakowych była niczym dzień dziecka.
CZYTASZ
You smell like love.
أدب المراهقينCały czas wmawia nam się, że nie powinno wchodzić się drugi raz do tej samej rzeki. A za razem mówią również, że należy dawać ludziom drugą szansę, ponieważ i my kiedyś możemy takowej potrzebować. Jednocześnie mówiąc również, to doskonale znane nam...